Mimo, że trwa festiwal piłkarski, to wciąż jest najważniejsza sprawa w Polsce. Niewyjaśniona katastrofa, niewyciągnięte konsekwencje wobec tych, którzy przygotowali tragiczny lot. Wskazanych mnóstwo nieprawidłowości wysokich urzędników państwowych. I zero odpowiedzialności. Umorzenie. Brak winnych. A wszystko w błogiej, pełnej akceptacji ciszy pań i panów redaktorów. Wszyscy się kiedyś na tym przejedziecie.
Oto mamy kolejny smoleński skandal. Prokuratura robi, co chce, gwałcąc naszą inteligencję. Wymienia cały szereg nieprawidłowości, skrupulatnie wskazuje, jak rządowi urzędnicy olewali – bo ignorowanie jest tu słowem za małym – prezydenta, jak rozdzielono wizyty – według wszelkiego prawdopodobieństwa na życzenie kagiebisty z Kremla. A jednocześnie próbuje wmówić nam, że nikt z tych urzędasów niegodnych być nawet podrzędnymi gońcami (z całym szacunkiem dla gońców) – wszak mają problem z podstawowym obiegiem dokumentów – nie działał wbrew dobru publicznemu.
Decyzja śledczych z Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga pokazuje, że albo ci ludzie nie wiedzą, czym dobro publiczne jest, albo mają je głęboko gdzieś. Wydaje się, że niestety to drugie, a powoduje nimi jakiś paniczny strach przed narażeniem się grupie cwaniaków, którzy w wyniku piętrowych układzików i latami budowanych siatek zależności biznesowo-medialno-gangsterskich obsiedli państwo niczym muchy. Unoszący się wokół coraz ostrzejszy smród im nie przeszkadza. Przeciwnie – dobrze się w nim czują.
Skoro kancelaria prezydenta nie była zapraszana na spotkania w KPRM dotyczące organizacji wizyt, skoro uniemożliwiono udział w wizycie przygotowawczej przedstawicielom głowy państwa, skoro wreszcie rozmowy w Moskwie prowadzone przez przedstawicieli premiera dotyczyły wyłącznie spotkania 7 kwietnia, a uroczystości prezydenckie zignorowano – czy było to działanie na szkodę interesu publicznego czy nie? Czy ignorowanie bezpieczeństwa prezydenta i torpedowanie przygotowań do jego ważnej wizyty w 70. rocznicę zbrodni katyńskiej jest działaniem na szkodę interesu publicznego czy nie? Może według logiki prokuratorów z warszawskiej Pragi jest działaniem zgodnym z interesem państwa?
Czy te liczne nieprawidłowości, o których pani Renata Mazur mówiła przez kilkadziesiąt minut miały znaczenie dla jakości przygotowania wizyt czy nie? Czy może jednak był to przyczynek do zorganizowania podróży byle jak, na „słowo honoru”, bez dokumentów, na nieczynne w zasadzie lotnisko, wbrew polskim przepisom, bez zabezpieczenia ze strony służb, z pełnym zaufaniem do niewiarygodnych ludzi, których nie sposób obdarzać najmniejszym zaufaniem?!
Można było to zrobić lepiej, bezpieczniej, uważniej, mądrzej, zgodnie nie nawet z interesem konkretnych polityków, ale zgodnie z interesem państwa?
Czy prokuratura zadała sobie pytanie, jak się ma do polskiego dobra publicznego współpraca polskiego rządu z rządem rosyjskim (dowodzonym przez pułkownika KGB i kompletnie podporządkowanym klice ze służb specjalnych drenujących swoje państwo i straszących pół świata), w celu zdeprecjonowania ważnej wizyty zagranicznej polskiego prezydenta?
To wszystko są pytania, na które średnio rozgarnięty człowiek zna prawidłową odpowiedź. Prokuratorów, którzy umorzyli to śledztwo trzeba zatem uznać za nierozgarniętych albo w pełni oddanych politykom, w pełni realizujących ich oczekiwania. Innego rozwiązania nie ma.
W skręceniu tej sprawy wydatnie pomogli „dziennikarze”. Zarówno ci z konferencji, jak i ci, którzy uważani są za „najważniejszych”, przygotowujący swoje oglądane przez coraz mniej ludzi telewizyjne podsumowania dnia.
Przez cały dzień męczyli nas ględzeniem o tym, jak wielkim sukcesem może pochwalić się rząd po Euro, bredniami prezydenta o wielkim boju polskich piłkarzy, którzy grali niemalże do samego końca turnieju, parszywą propagandą, na którą tym wszystkim kukiełkom pod krawatami i w gustownie dobranych żakietach oraz ich nadzorcom brakuje już pomysłów.
Czy naprawdę uważacie, że pożegnanie przegranych włoskich piłkarzy z Wieliczką jest ważniejsze od zamiecenia pod dywan odpowiedzialności wysokich urzędników za nieprawidłowości, które skończyły się największą polską katastrofą od dziesięcioleci?
Czy naprawdę uważacie, że facetowi, który powinien wytłumaczyć się z niejasnych rozmów z kagiebistą – wodzem z Kremla, podejrzewanym o sterowanie morderstwami – przeciw prezydentowi własnego państwa, w takim dniu, warto oddawać głos, by dywagował, czy Błaszczykowski lepiej strzela od niego?
Czy naprawdę uważacie, że to śledztwo – w którym rodzin ofiar nie uznano za strony, by nie mogły składać wniosków dowodowych i złożyć zażalenia na umorzenie – kończy się tak, jak powinno?
Wokół sami niewolnicy.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/135525-niewolnicy-w-prokuraturze-niewolnicy-w-redakcjach-czyli-sledztwo-umorzone-kolejny-smolenski-skandal