Kraśko znów pyta: Jak żyć po Euro? Tym razem premiera. A ten porównuje imprezę piłkarską do… pierwszej „Solidarności”

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. wPolityce.pl
Fot. wPolityce.pl

Piotr Kraśko, Donald Tusk i Stadion Narodowy dzień po ostatnim meczu w polskiej części Euro 2012. Ta mieszanka musi oznaczać wiadro wazeliny i orędzie premiera na ulubiony temat sprzedane przez telewizję publiczną pod szyldem „ekskluzywny wywiad”.

Tak też się stało. Podsumowanie Euro, które jest najważniejszym kołem ratunkowym tej ekipy, TVP oddała jej liderowi. Mógł opowiedzieć, co tylko chciał, nie frapując się „dociekliwością inaczej” red. Kraśki. Dano mu szansę spicia śmietanki z najjaśniejszych punktów mistrzostw Europy, nie indagując o te wstydliwe, związane z niedotrzymaniem obietnic.

Szef i największa gwiazda ”Wiadomości” zaczął z grubej rury (polecamy porównanie z wczorajszą rozmową z Bronisławem Komorowskim):

Jak żyć po Euro? Nie boi się pan tej normalności po niebywałym entuzjazmie i emocjach, które ogarnęły cały kraj?

Premier jakoś sobie z tym trudnym pytaniem poradził i porównał sportowy turniej do… pierwszej „Solidarności” – czyli wielkiego zrywu ciemiężonego narodu, który zaowocował wolnością połowy kontynentu.

Moje doświadczenie i doświadczeni mojej generacji podpowiada mi, że lepiej, fajniej żyje się w Polsce po dobrych, radosnych, masowych zdarzeniach. Nie chcę przesadzać, ale nie jestem jedyny w tych porównaniach tego, co się zdarzyło z nami wszystkimi na Euro 2012 ze zdarzeniami sprzed wielu lat. Czy to był ten wybuch entuzjazmu i takiego pokojowego i radosnego w czasie pierwszej „Solidarności”... To dla mnie akurat jest skojarzenie takie najbliższe i nie chodzi tu o politykę, broń Boże, tylko o tysiące ludzi, którzy cieszą się i z radością obnoszą się z biało-czerwonymi barwami, którzy wobec siebie są uprzejmi, którzy zupełnie bez żadnej ksenofobii posługują się narodowymi symbolami. Więc wydaje mi się, że lepiej nam będzie wszystkim, tu w Polsce, po takim doświadczeniu.

I mamy kolejny etap tej samej narracji: tylko cieszyć się z tego, co było, nucić wesołe przyśpiewki w biało-czerwonych czapkach, broń Boże nie pytać o niedokończone autostrady, upadające firmy. Już słyszymy to wyzywanie, stygmatyzowanie wszystkich tych, którzy ośmielą się zapytać o niezrealizowane obietnice, bankrutujących wykonawców dróg i poniesione przez państwo koszty niewspółmierne do zysków, a zwłaszcza zysków UEFA (zresztą w dalszej części rozmowy już się to pojawiło – „marudzący” a „nadrobienie zaległości ostatnich dziesiątek, a w niektórych przypadkach nawet setek lat”).

Kraśko zatroskany pyta dalej. O to samo.

Nie boi się pan trochę tego 2 lipca, że już będzie po? Bo trochę ten stadion oddaje stan kraju. Tu jest coraz mniej Euro, z każdą minutą. Nie ma kolejnej bandy, za moment nie będzie tam trawy z boku. Czy nie potrzebujemy kolejnego wielkiego wyzwania, tak naprawdę, które porządkuje nasze myślenie, politykę, gospodarkę?

Dla Kraśki Euro porządkowało kraj, porządkowało gospodarkę, porządkowało politykę i porządkowało nawet myślenie (!). W ten sposób kompromituje się szef najważniejszej redakcji informacyjnej w Polsce. Po chwili okazuje się, że chodzi o organizację mundialu. (Wczoraj tym pomysłem zaraził Kraśkę Bronisław Komorowski.)

Premier docenił „zdrowe ambicje” prezydentów Warszawy i Gdańska (czyli swoich partyjnych przyjaciół), którzy stawiają takie postulaty, dodał, że Euro się dla nas nie skończyło, bo wszystko, co się z nim wiąże będzie trwało, a miał na myśli atmosferę i inwestycje. Atmosfera skończy się wraz z ostatnim meczem i to jest normalne, i podobnie zapewne będzie z inwestycjami, które już przed turniejem znacząco zwolniły wraz z upadającymi małymi i wielkimi firmami budowlanymi.

Przy okazji Donald Tusk zapowiedział ustawowe rozwiązanie obligatoryjności rozgrywania meczów piłkarskiej reprezentacji na Stadionie Narodowym.

Po to to razem zbudowaliśmy, żeby kadra grała tu.

I jeszcze jeden element propagandy, która nieznośnie sączy się z TVP. Kraśko buduje taką tezę:

Mówi pan, że Euro się nie kończy, ale myślę, że to jest obawa wielu ludzi – pan zna też charakter nasz narodowy, wie, w jakim rytmie pracujemy. My potrzebujemy mieć termin. Wielu ludzi się obawia, że te autostrady, spięliśmy się z budową A2, a co będzie z A4, co będzie z autostradą, która miała połączyć morze z południem? Miała być gotowa w tym roku. Jeżeli nie będziemy mieli celu konkretnego, ludzie się boją, że to stanie.

Według kluczowego dziennikarza TVP, bez wyzwania w postaci np. organizacji mundialu, brak autostrad da się zrozumieć.

Nie ma żadnej wyimaginowanej Kraśkowej konieczności istnienia terminu niezbędnego do zrealizowania inwestycji. Jest co najwyżej nieudolność władzy, która nie potrafi zrealizować kluczowych obietnic. Był termin, było Euro, miały być autostrady – nie ma ich. Jest jedna „przejezdna”, a reszta leży.

Niestety Kraśko nie jest w stanie zadać choćby jednego pytania rozliczającego tę władzę. Z góry ją tłumaczy. Co po takiej kwestii ma odpowiedzieć szef głaskanego rządu? Tylko coś takiego:

Ja będę się starał, aby te nawyki względnie terminowej pracy, nawyk czy taka stała determinacja, takie pozytywne napięcie (…), żeby nie było związane z właśnie z tym tradycyjnym deadline… że dopiero jak miecz nad nami wisi, to dopiero jesteśmy w stanie coś wykonać.

I za to musimy mu, my wszyscy, miliony Polaków, być wdzięczni!

znp

CZYTAJ TAKŻE: "Pierwszy Kibic" odnaleziony! Zaginął po meczu z Czechami, ale dzięki "Wiadomościom" znów jest z nami. I naucza "jak żyć bez EURO"

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych