Oto dziesięć punktów, które warto zapamiętać ze spotkania z profesorem Wiesławem Biniendą, zorganizowanego we wtorek przez warszawski Klub "Gazety Polskiej". Prof. Binienda jest ekspertem Zespołu parlamentarnego badającego tragedię smoleńską, któremu przewodniczy poseł Antoni Macierewicz.
Do tematu wracamy, bo każdy kto tam był wie, że zaprezentowane przez naukowca ze Stanów Zjednoczonych symulacje oparte na profesjonalnych obliczeniach, obalają całkowicie oficjalne, millerowsko-makowskie ustalenia.
1. PROFESJONALIZM BADAŃ
Profesor Binienda sporo czasu poświęcił opisaniu tego co robi i czym się zajmuje. Przedstawił zarówno swoją pracę uniwersytecką jak i narzędzia jakimi się posłużył. Sprzęt, którego użył, kosztował ok. 10 milionów dolarów i jest wykorzystywany do badania zachowania rozmaitych maszyn i materiałów przez instytucje publiczne jak i biznes.
Zwracał uwagę chłodny ton prezentacji. Profesor Binienda kilkakrotnie podkreślał, że nie występuje jako ekspert od wszystkiego, ale zbadał to na czym się zna, w czym jest ekspertem. Unikał deklaracji politycznych. Podkreślił, że jego praca naukowa, która jest podstawą prezentacji, zostanie opublikowana w pismach naukowych, a wszystkie dane jakich użył, podobnie jak metodologia, są dostępne na jego stronie internetowej. Tak by każdy naukowiec mógł je zweryfikować. Binienda otwarcie zapraszał naukowców do sprawdzenia jego pracy.
2. UŻYTE DANE
Profesor Binienda zanim przystąpił do budowania symulacji mającej odpowiedzieć na pytanie czy przebieg wydarzeń 10 kwietnia 2010 roku w Smoleńsku mógł być taki jak podaje MAK, a więc iż to brzoza oderwała skrzydło tupolewa, dowiedział się wszystkiego co mógł o konstrukcji tupolewa. Posłużył się dostępnymi opisami technicznymi budowy skrzydła, zasięgnął porady innych ekspertów, pobrał nawet z rosyjskich źródeł dane o rodzaju aluminium uzytego do budowy samolotu. Dodatkowo w laboratorium zbudowano model fragmentu krawędzi skrzydła.
Co ważne, profesor w swoich wyliczeniach przyjął ostatecznie, by wykluczyć ponad wszelką wątpliwość możliwość błędu, minimalne parametry wytrzymałości skrzydła. Innymi słowy - zrobił je w swojej symulacji dużo słabsze niż jest w rzeczywistości. Z kolei w przypadku brzozy przyjął parametry czterokrotnie (sic!) zawyżające wytrzymałość tego drzewa.
Kupił też brzozę i eksperymentalnie ją obciążał by sprawdzić właściwości materiału.
Profesor Binienda prześledził też przykłady katastrof do których doszło w ostatnich latach z udziałem TU 154 M, a więc samolotu którym leciała polska elita do Smoleńska. Pokazał np. zdjęcia z katastrofy z 5 grudnia 2010 roku. Wszyscy ją przeżyli, samolot wylądował w lesie. Podał też inny przykład - TU 154 uderzył w betonową płytę i wyrwał w niej dziurę. Komentował, że "to skrzydło jest tak skonstruowane, że raczej wyrwie dziurę w betonie niż się urwie".
3. ZEBRANIE INFORMACJI
Naukowiec zanim przystąpił do pracy zebrał wszelkie dostępne informacje poboczne, mogące wpłynąć na kontekst badań. Porównał np. zdjęcia satelitarne lotniska w Smoleńsku z kwietnia i czerwca 2010 roku. Widać na nich, że Rosjanie wycięli całą roślinność, ba, wypalili nawet trawę. Profesor był tym zdziwiony - podkreślał, że tak się nie robi, że otoczenie jest dowodem w sprawie i ważnym elementem badań.
4. WNIOSKI
Wszystko dane zostały wprowadzone do komputerów używanych do tego typu zadań. Matematyczne wyliczenia miały wskazać czy uderzenie w drzewo mogło oderwać skrzydło w samolocie z polską elita na pokładzie i doprowadzić do tak tragicznej katastrofy, spowodować rozpadnięcie samolotu na tyle kawałków. Co wyszło? Tu posłużymy się cytatami:
- "Stosowałem różne parametry, ale nie było sytuacji by drzewo przecięło skrzydło. Brzoza nie mogła odłamać tego skrzydła w tym samolocie. Skrzydło nie urwało się samo, ktoś mu pomógł".
- "Gdyby rzeczywiście przyczyną katastrofy byłoby zderzenie z brzozą, samolot powinien się złamać na dwie części, a nie rozpaść na kawałki jak to się stało w rzeczywistości. Byliby pewnie ranni, byliby zabici, ale nie byłoby tak jak w Smoleńsku".
5. ZAGADKA NIE ZNISZCZONEJ KRAWĘDZI
W symulacji zderzenia samolotu z brzozą przygotowanej przez profesora Biniendę krawędź przednia skrzydła jest zniszczona na długości od 60 do 80 cm krawędzi ale nie odpada! Drzewo zaś odlatuje do tyłu. Co ciekawe, według Rosjan złamało się prostopadle. Zaś na zdjęciach z katastrofy krawędź nie jest w ogóle zniszczona! Naukowiec pokazał zdjęcia wraku i skrzydła - którego krawędź faktycznie jest nie naruszona, jest równiutkie, jakby w ogóle z niczym się to skrzydło nie zderzyło.
6. ZAGADKA MIEJSCA UPADKU SKRZYDŁA
Z obliczeń profesora wynika, że skrzydło - by znalazło się tam gdzie je znaleziono po tragedii - powinno uderzyć w ziemię z wysokości 26 metrów, a nie 12 metrów, jak twierdzą Rosjanie i MAK. Dokładnie takie same wyniki dały, prowadzone niezależnie, bez wzajemnej wiedzy, obliczenia profesora Nowaczyka, który wziął dane z systemu TAWS."To skrzydło musiało lecieć co najmniej 26 metrów do ziemi, bo inaczej nie mogłoby odlecieć aż tak bardzo w prawo, nie miało prawa upaść tam gdzie upadło" - podsumowywał naukowiec.
7. ZAGADKA TRAJEKTORII LOTU TUPOLEWA
Naukowiec pokazał rzuconą na mapę trajektorię lotu tupolewa nad Smoleńskiem. Zwraca uwagę, że samolot nie wyciął, lecąc ku brzozie, żadnej przesieki w miejscu gdzie jest las, widoczny na zdjęciach satelitarnych z kwietnia. Pytał: "Czy tupolew przez niego przeniknął? No, ale to rosyjski las, kto wie". Jak już wspomnieliśmy, tuż po tragedii las został wycięty, roślinność wypalona.
8. ZAGADKA PODERWANIA SIĘ TUPOLEWA
W rosyjskiej wersji wydarzeń już po zderzeniu z brzozą tupolew nagle podrywa się do góry. Profesor Binienda także ten element poddał obliczeniom i doszedł do wniosku, że to niemożliwe. Tym bardziej, że podrywający się samolot robi to już - w opowieści MAK - bez skrzydła. "Widzimy, że ten samolot, rzekomo już bez skrzydła, gwałtownie podrywa się do góry. A to oznacza, że musiał osiągnąć przyspieszenie 10G, żeby tę 100 - tonową maszynę podnieść do góry. To jest niemożliwe, żaden samolot nie jest w stanie tego zrobić. Jednak zdaniem komisji Millera ten samolot rzekomo dał radę" - relacjonował profesor Binienda. Dlaczego stwierdzenie, że samolot nie mógł się tak podnieść jest tak ważne? Bo bez tego nie mamy wyjaśnienia dlaczego na pogorzelisku był obrócony do góry nogami.
9. KOLEJNA KOMPROMITACJA POLSKIEJ KOMISJI
Naukowiec opowiedział, że gdy robił swoje badania był absolutnie pewien, że podobne wykonano w Polsce. Ale gdy chciał porównać wyniki stwierdził, jak mówił zszokowany, że tego co powinno być standardem nie zrobiono! Nic nie obliczane, niczego nie porównano, po prostu - z tego wynika - przepisano dane, które podali Rosjanie. Profesor opowiadał, że polscy naukowcy są w stanie to zrobić, choć - podkreślał - zapewne atmosfera jaką wykreował polski rząd i media temu nie sprzyjają. Dodał: ""Władze polskie, rzad polski powinien zachęcać naukowców do tego by pracowali nad tym tematem, powinien tez udostępnić rysunki techniczne samolotu" - mówi profesor. Sala zareagowała gorzkim śmiechem.
10. A WIĘC CO SIĘ STAŁO?
Profesor Binienda odmówił odpowiedzi wprost na pytanie czy dopuszcza iż skrzydło odpadło na wysokości 26 metrów, a więc dużo wyżej niż podali Rosjanie, w wyniku wybuchów. Potwierdził, że urządzenia zanotowały na tej wysokości wstrząsy. Ale tu postawił kropkę nad i. Pośrednią odpowiedzią może być inny fragment prezentacji profesora, w którym zastanawiał się nad zadziwiającym rozczłonkowaniem tupolewa. Powinien on bowiem, co też wynika z symulacji, rozpaść się na dwie części. Profesor pokazał zdjęcia z doświadczenia amerykańskich naukowców, gdzie do zniszczenia samolotu użyto materiału wybuchowego. Zdjęcia efektów łudząco podobne do tego co zebrani zobaczyli na pokazanych chwilę potem kadrach w Smoleńsku. "Pasują też do tej sytuacji opisy matematyczne" - mówił profesor.
Zapis prezentacji wykonany przez Blogpress.pl:
gim
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/132972-nasza-analiza-10-najwazniejszych-punktow-z-prezentacji-profesora-biniendy-wszystko-inaczej-niz-twierdza-rosjanie-i-komisja-millera