Nasz wywiad. Ewa Stankiewicz: Niesiołowski rzucił się na mnie i zaczął szarpać. Jego znajomi powiedzieli, że niczego nie widzieli

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź

 

Ewa Stankiewicz została wczoraj brutalnie zaatakowana przez posła Stefana Niesiołowskiego.

CZYTAJ TAKŻE: Niesiołowski atakuje - słownie i fizycznie - kamerę Ewy Stankiewicz, ją samą obraża. Niewiarygodny pokaz wściekłości, nienawiści i braku kultury


wPolityce: Jak doszło do tego skandalicznego wydarzenia?

Ewa Stankiewicz: Filmowałam zajścia przed Sejmem. Z powodu przegłosowania ustawy emerytalnej związkowcy solidarnościowi postanowili nie wypuścić posłów z Sejmu. Filmowałam to i zauważyłam, że posłowi Niesiołowskiemu nie pozwolono wyjść. Próbował z różnych stron, nie udało mu się, próbował wymknąć się bocznymi wyjściami, ale bezskutecznie. Poszłam więc w ślad za nim i zapytałam czy wie dlaczego nie może wyjść z Sejmu. Jak widać na filmie, zapytał mnie kim jestem, padły jakieś straszne określenia, po czym rzucił się na mnie. Najpierw rzucił się agresywnie na kamerę, później rzucił się też na mnie. Przy wszystkich.

 

Jak to się rzucił?

Rzucił się na mnie i zaczął szarpać. Tego nie widać, bo wszystko było sfilmowane z mojej kamery. Zaatakował mnie fizycznie. Wystraszyłam się, bo to przecież nienormalne.

 

Co na to towarzyszący mu posłowie?

Jego kompanii próbowali go hamować, odciągnęli go ode mnie, mówiąc: "Stefan, daj spokój". Ale gdy chciałam wezwać policję i zwróciłam się do nich mówiąc, że "państwo byliście świadkami", odpowiedzieli "nie, nic nie widzieliśmy". Jeden z nich powiedział nawet: "to pani zaatakowała". Był tam też operator z TVP, który filmował, ale gdy Niesiołowski się na mnie rzucił, to opuścił kamerę i przestał filmować. Zaczęłam się rozglądać, czułam się jak w jakiejś mafii.

 

Skąd taka agresja u posła Niesiołowskiego?

Nie wiem. Dziwna jest ta jego wolta. Miał kiedyś przecież postawę, którą szanowałam. Myślę, że pokazuje to pewną szczególną postawę rządu wobec mediów. Rząd przyzwyczaił się do "swoich" dziennikarzy. Dla nich to zupełnie nowa sytuacja, nie do przyjęcia, że na terenie Sejmu może być jakiś dziennikarz, który nie jest z nimi zaprzyjaźniony. Nie umieją się wobec tego zachować. Są chamscy, wydaje im się to niezwykłe, nienaturalne, nie wiedzą co z tym zrobić. To świadczy o tej rzeczywistości. Dla nich dziennikarz to ktoś, kto jest im przyjazny.

 

Wygląda to tak, że jest kasta dziennikarzy dopuszczona blisko, a do innych mówi się "won do PiS-u", czyli dziennikarz to tuba propagandowa, a nie ktoś, kto patrzy na ręce...

Dziennikarze, którzy stawiają trudne pytania, wzbudzają w niektórych politykach agresję. Zupełnie pomyliły im się role. Nie mają pojęcia o tym jaka jest rola dziennikarza, kim ten człowiek jest i jaką funkcję pełni również wobec nich. Jaką ma misję i obowiązek. Ja byłam przecież w trakcie nagrywania materiału dziennikarskiego.

 

W swoich dokumentach podejmujesz trudne tematy, zadajesz trudne pytania, jesteś na styku środowisk, które nie są sobie przyjazne. Zdarzyło się kiedyś, że ktoś tak zaatakował?

Pod krzyżem na Krakowskim Przedmieściu miały miejsce różne sytuacje, nie do końca życzliwe wobec mnie. To jest rzeczywiście taki symptom, widać że od katastrofy smoleńskiej i jej konsekwencji wszystko się zaczęło. Natomiast, nigdy, przenigdy, w całej - wcale niekrótkiej - historii filmowania dokumentów, nigdy nie spotkałam się z taką agresją. Pierwszy raz spotkałam się agresją pod krzyżem, po filmie "Solidarni 2010", po tej całej nagonce, kiedy filmowałam "Krzyż". Tam spotkałam się z agresją fizyczną i słowną, a drugi raz wczoraj przed Sejmem.

 

Ale to chyba jednak pierwszy taki atak ze strony posła, osoby publicznej?

Ależ oczywiście. Zachował się jak człowiek z marginesu.

 

Jak oceniasz tę postawę Stefana Niesiołowskiego jako posła?

Jak mam go oceniać, jako posła, skoro nie mogę go ocenić jako człowieka? Brakuje mu elementarnych ludzkich odruchów. Co tu mówić o misji posła, jeśli nie wykazuje podstawowej kultury jako człowiek?

 

Czym zakończyła się ta sytuacja?

Wielokrotnie prosiłam Straż Marszałkowską o wezwanie policji. Nie doprosiłam się tego. Za którymś razem, gdy podeszłam do strażnika i zapytałam co z policją, usłyszałam, że była i rozmawiała z marszałkiem Niesiołowskim. Odpowiedziałam, że to ja wzywałam funkcjonariuszy i ja chciałam z nimi rozmawiać. Wtedy zostałam odesłana do wyboru numeru 997.

 

Zadzwoniłaś?

Tak, przyszedł policjant, zrelacjonowałam mu całość zdarzenia. Odesłał mnie do komisariatu. Powiedziałam mu, że marszałek Niesiołowski gdzieś zniknął i być może wróci. Nie czuję się tu bezpieczna, nie wiem czy inni ludzie mogą się czuć tu bezpiecznie, skoro przebywa na terenie Sejmu.

 

Co on na to?

Powiedział" "proszę pani, co ja mogę, skoro marszałek ma immunitet". Zapytałam więc, czy to, że ma immunitet pozwala mu na pobicie drugiego człowieka? Odpowiedział, że póki nie złapie go na gorącym uczynku, nic nie może zrobić.

 

Co zamierzasz z tym zrobić?

Nie wiem. Mam się z tym człowiekiem procesować, chodzić po sądach? Chciałabym zapomnieć o tej sytuacji i trzymać do tego dystans.

 

Film krąży po Internecie, wielu ludzi Cię wspiera, na naszym portalu również.

Niestety jest też wielu ludzi, którzy mają satysfakcję z takiego zachowania Niesiołowskiego i to jest bardzo przerażające, że ta Polska jest podzielona. Ktoś napisał w jednym z komentarzy - wyobraźcie sobie co by się działo, gdyby tak jak Niesiołowski zachował się np. Joachim Brudziński. Te podwójne standardy, to że niektórzy ludzie mogą dowolnie przekraczać granice, zachowywać się już nawet nie chamsko, tylko jakby już rodem z faszystowskiej rzeczywistości i ich działania są bezkarne, a inni podlegają wyśrubowanym normom, to jest przerażające. Jedna strona jest całkowicie bezkarna, a inna jest wiecznie napiętnowana. Przy tym, gdy dochodzi do tak skandalicznych zachowań, jak wczorajsze, nikt nie poczuwa się do odpowiedzialności, ani policja ani koledzy klubowi.

To jest bardzo niebezpieczna tendencja w Polsce, bo to rzeczywiście zakrawa o faszyzm, o wykluczenie z życia społecznego olbrzymiej grupy ludzi i odebranie im prawa do godności, do szacunku. To jest potworne i bardzo niebezpieczne.

 

Przy tym wczoraj dowiedzieliśmy się, że prokuratura wszczęła śledztwo dotyczące obrażania prezydenta Komorowskiego i premiera Tuska przez uczestników uroczystości z okazji II rocznicy katastrofy smoleńskiej, którzy przynieśli transparenty z napisem "zdrajcy".

Póki sobie na to będziemy pozwalać, oni będą testować granicę, do jakiej mogą się posuwać w odbieraniu nam prawa do wolności i do godności. To jest tak naprawdę pytanie do nas na ile my sobie pozwolimy i gdzie tę granicę postawimy.

 

Wygląda na to, że społeczeństwo coraz bardziej zdecydowanie walczy o swoje prawa. Dowiedli tego chociażby Związkowcy "Solidarności". Z wydarzeń przed Sejmem będzie jakiś większy materiał?

Tak, właśnie zrobiłam 13 minutowy reportaż, który bardzo polecam. Można w nim zobaczyć Katarzynę Kolendę-Zalewską w pracy, można też zobaczyć jak posłowie nie zostali wypuszczeni z Sejmu, będzie można posłuchać zdania starych Solidarnościowców, którzy przykuli się do wejść i nie pozwalali wychodzić posłom. Moim zdaniem to ciekawy materiał. Czas, który tam wczoraj spędziłam był dla mnie wstrząsającym czasem, starałam się to przekazać.

rozm. M. Nykiel

 

 

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych