Jak pokazuje przykład Wielkiej Brytanii, Polki bardzo chętnie rodzą dzieci, pod warunkiem że państwo im to ułatwi

rys. Andrzej Krauze
rys. Andrzej Krauze

Fundacja Republikańska opublikowała raport "Polityka prorodzinna w wybranych krajach Unii Europejskiej", w którym pokazano przykład polityk rodzinnych w dziewięciu państwach UE: Francji, Wielkiej Brytanii, Irlandii, Szwecji, Finlandii, Estonii, Węgrzech, Niemczech i Hiszpanii.

Rozmaite rozwiązania polityczne pogrupowano w cztery kategorie:

- urlopy macierzyńskie i wychowawcze

- świadczenia pieniężne

- preferencje w systemach podatkowych

- świadczenia związane z opieką zastępczą nad dziećmi

Przykład trzech pierwszych analizowanych krajów: Francji, Wielkiej Brytanii i Irlandii, w których poziom dzietności jest dużo wyższy niż średnia europejska, pokazuje, że tylko kompleksowa, przemyślana polityka prorodzinna na poziomie państwa jest w stanie odwrócić niekorzystne trendy demograficzne.

Oczywiście obliczona na długofalowe korzyści polityka prorodzinna stwarza tylko i aż odpowiednie warunki, które zachęcają ludzi do zakładania rodziny i posiadania dużej ilości dzieci. Reszta zależy od nich samych. Ale jak pokazują liczne badania, to od warunków ekonomicznych i poczucia bezpieczeństwa większość respondentów uzależnia zakładanie rodziny i rodzenie dzieci, także tych kolejnych.

Jak pokazuje spektakularny przykład Wielkiej Brytanii, Polki bardzo chętnie rodzą dzieci pod warunkiem, że państwo im to ułatwi. Kobiety z Polski rodzą tam obecnie więcej dzieci niż Pakistanki, które plasowały się dotychczas w czołówce rankingu.

Polska należy do tych krajów, które pomimo alarmujących danych dotyczących najbliższej przyszłości, nie wypracowały żadnej spójnej polityki prorodzinnej. Bo trudno uznać za takie becikowe czy nawet ulgi w systemie podatkowym, które w budżecie rodzinnym stanowią promil wszystkich wydatków ponoszonych na wychowanie dzieci.

Nakłady naszego państwa na politykę prorodzinną są jednymi z najniższych w Europie. Dlatego wskaźnik urodzeń w Polsce jest na zatrważającym poziomie i nie odbiega zasadniczo od innych państw postkomunistycznych. To pośredni dowód na skażenie mentalności wielu ludzi komunistycznym podejściem do problematyki rozrodczości, które za normalne uznawało zabijanie dzieci na masową skalę.

Polska zmierza prostą drogą ku przepaści demograficznej. Ale to zdaje się nie zaprzątać zbytnio naszych rządzących, którzy nie dostrzegają, że to najważniejsze wyzwanie, przed jakim stoimy. Zamiast tego słyszymy z ust premiera, że:

 

Bomby demograficznej nie rozbroi nikt, poza nami samymi. My możemy napisać 150 ustaw, zbudować 65 systemów emerytalnych, a bomba demograficzna po polsku nazywa się: za mało dzieci. A skoro za mało dzieci, to nie trzeba pisać ustaw, tylko wziąć się do zupełnie innej roboty.

Lub:

Dla państwa najtańsza jest rodzina bez dzieci. Finansowo to się zgadza, tylko że jest to perspektywa jednego pokolenia.

Jest niestety znacznie gorzej. Politycy rządzący nie są w stanie przyjąć nawet perspektywy dłuższej niż jedna kadencja.

Sęk w tym, że to teraz jest tzw. window of opportunity. Za parę lat żadna, nawet najbardziej kompleksowa polityka prorodzinna już nam nie pomoże. Zostanie nam ograniczony wybór między emigrantami ze wschodu lub południa, którzy będą przewijać pampersy Polakom w rozmiarze extra large.

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych