"Studniówka" Ewy Kopacz - miałkość, zero konkretów i cała seria uników. Dlaczego pani premier nie odpowiedziała mi na pytanie o przeszłość w ZSL?

PAP/Radek Pietruszka
PAP/Radek Pietruszka

Jakkolwiek groteskowo by to nie zabrzmiało, byłem w środę na „studniówce” premier Ewy Kopacz. Szefowa rządu na specjalnej konferencji prasowej wypadła blado. Nie przedstawiła niemal żadnych konkretów, wykazała się niewiedzą i niepamięcią, a na co trudniejsze pytania reagowała serią uników.

CZYTAJ TAKŻE: Kopacz murem za Bartoszem Arłukowiczem i Teresą Piotrowską. „Mam dobrych ministrów. To twardzi ludzie”

Ale po kolei. Premier przez pierwszą godzinę swojej konferencji opowiadała o sukcesach swojego gabinetu. Kuriozalne połajanki wobec opozycji mieszała z ustawami przepchniętymi przez koalicję rządową w ostatnich stu dniach i tymi, które były już dawno omówione przez Donalda Tuska. Zapowiedź kolejnych działań rządu była chaotyczna, niespójna, cząstkowa i bez szerszej wizji, która miałaby im przyświecać.

Gdy wreszcie serię ogólników zastąpiły konkretne pytania dziennikarzy, w tym niżej podpisanego, okazał się, że król (a w zasadzie królowa?) jest nagi. Pani premier nie jest zorientowana, jakie będą koszty rosyjskiego embarga („Nie wiem…”), nie wiedziała też, jak wielu górników może stracić pracę z powodu „restrukturyzacji górnictwa” (musiał pomagać jej pan minister - pracę może stracić nawet kilka tysięcy osób!), wreszcie ponownie zasłoniła się niepamięcią w sprawie przynależności do Zjednoczonego Stronnictwa Ludowego.

Przypomnijmy, kwestia działalności w satelickiej wobec PZPR partii była przedmiotem przedświątecznej konferencji Ewy Kopacz. Szefowa rządu obiecała wówczas „szczegółowe” informacje w tej sprawie.

Nie przypominam sobie (…) Zawsze myślałam, że moją pierwszą partią była Unia Wolności (…) Sięgnę do archiwów i sprawdzę, jak się mogło zdarzyć, że wstąpiłam do ZSL

— obiecywała Kopacz.

WIĘCEJ: Ewa Kopacz tłumaczy się z sesji w „Vivie!”. Nie pamięta jednak o swojej przeszłości w ZSL-u

Naturalną reakcją dziennikarzy było więc sprawdzenie wiarygodności pani premier. Zadaliśmy szefowej rządu (do spółki z dziennikarzami „GPC” i Telewizji Republika) proste pytania:

Kiedy pani zapisała się do partii, jakie były motywy wstąpienia do ZSL i jak wyglądała ta działalność?

Na moje pytania w tej sprawie premier Kopacz odparła, że „nie ma powodu się wstydzić”, a zamiast opowiedzieć o swoich związkach z ZSL, opowiadała o początkach pracy jako „młodej lekarki”. Zdenerwowanie spowodowało również pomyłkę w datach.

Poszłam do pracy w roku dwa tysiące… To jest… 1981. To był mój pierwszy rok pracy. Daję panu rękę obciąć - nie przypominam sobie faktu, bym była osobą, która deklarowała to (zapisanie się do ZSL - dop. mf), ale wszyscy, którzy pracowali w tym ośrodku byli zapisani do tego koła…

— tłumaczyła się Kopacz. Dodała, że „nie wiązało się to z działalnością polityczną, bo była młodym lekarzem”.

Doprawdy, ciężko uwierzyć, że dorosły człowiek usuwa ze swojej pamięci tak ważny fakt jak zapisanie się do partii politycznej i działalność w niej. Chcę być dobrze zrozumiany - ewentualna działalność w ZSL nie musi być (choć może) dla pani premier powodem do wstydu. Niemniej jednak Ewa Kopacz piastuje bardzo ważne stanowisko w Polsce i opinia publiczna ma prawo znać szczegóły związane z działalnością publiczną szefowej rządu, a tym jest przynależność do ZSL. Zwłaszcza, że sama Kopacz obiecała wyjaśnienie tej sprawy.

Wystarczy zresztą sięgnąć do dokumentów, by przekonać się, że nie mówimy o rzeczach z kosmosu, a szefowa rządu kluczy i ściemnia.

WIĘCEJ: Odświeżamy pamięć Ewie Kopacz! Dlaczego szefowa rządu ściemnia ws. przynależności do ZSL? Zobacz dokumenty!

Premier jednak konsekwentnie stosowała uniki:

Ja w dalszym ciągu byłam lekarzem wiejskim, nie uczestniczyłam w happeningach, nie organizowałam akcji… Ja podejrzewam, że wszyscy przynależeli… Dokumenty nie kłamią - jestem na liście tego koła… Tak, byłam - choć nie mam się czego wstydzić za ten okres. Pracowałam jako lekarz wiejski i leczyłam dzieci. A działalność polityczną rozpoczęłam od Unii Wolności

— tłumaczyła Ewa Kopacz.

Ciężko uznać, że wiarygodnie wytłumaczyła tę kwestię. Będziemy jeszcze dopytywać o tę sprawę.

Drugą kwestią, na którą chciałbym zwrócić uwagę są konkretne obietnice, jakie Ewa Kopacz złożyła podczas swojego październikowego expose. Jedną z nich była kwestia zwiększenia dostępu do bezpłatnej opieki prawnej.

Zbyt często w naszym kraju barierą do skorzystanie z dobrej usługi prawnej są pieniądze

— oceniała Ewa Kopacz…

… po czym jej rząd wprowadził zapisy, które de facto ograniczają tę usługę.

Okazało się, że gabinet Ewy Kopacz zablokował możliwość świadczenia bezpłatnych porad osobom niebędącym klientami ośrodków pomocy społecznej. To uderzenie w instytucje pozarządowe i fundacje, które pełniły ważną rolę społeczną. To cios w - na przykład - parafie, w których często prawnicy pomagali biedniejszym parafianom, pełniąc bezpłatne dyżury.

Ktoś postanowił zablokować poradnictwo prowadzone przez organizacje pozarządowe (NGO). Pieniądze, które obiecała Ewa Kopacz, mają zasilić samorządy i korporacje prawnicze. Porada prawna będzie mogła być udzielona wyłącznie przez prawnika po aplikacji, a żeby poradnie przy NGO nie mogły ich już udzielać, dla tych klientów, którzy nie są klientami ośrodków pomocy społecznej (OPS), wprowadzono wymóg rozliczania się z fiskusem

napisał na swoim blogu Petros Tovmasyan. Serdecznie polecam cały wpis wyjaśniający istotę sprawy.

Gdy przedstawiłem problem premier Ewie Kopacz, ta znów kluczyła i unikała konkretnej odpowiedzi. Szkoda tylko, że nie odniosła się do istoty problemu.

Dla mnie bardzo ważne jest, by ta pomoc prawna dotyczyła jak największej liczby osób, którzy tej pomocy prawnej potrzebują. Jak pan wie, dzisiaj barierą dla tych ludzi najsłabszych i najbiedniejszych jest jej uzyskanie. Nie jest sztuką pójść, znaleźć adwokata by za określoną kwotę napisał pismo procesowe czy wystąpił w jakiejś sprawie. Najbardziej pokrzywdzoną grupą, która jest bezradna, jest ta grupa najuboższa, która korzysta z pomocy społecznej. (…) Żeby w tej chwili nie blokować pomocy tym, którzy jej potrzebują, to ci, którzy tych pieniędzy nie mają, mają blokadę, by dostać tę pomoc. Skoncentrowaliśmy się na tych osobach. Wszyscy inni nie będą mogli skorzystać z punktów stałych, gdzie będzie siedział prawnik, ale z punktów, w których dyżur będzie miał prawnik i korzystając z infolinii

— perorowała Kopacz.

Państwo wybaczą, ale ciężko wyciągnąć z tego jakikolwiek konkret. Próbowałem dopytywać o szczegóły - bez skutku.

Jestem zwolennikiem wchodzenia w projekty organizacji pozarządowych

— zadeklarowała jedynie pani premier.

I znów - szkoda jedynie, że działania jej rządu idą w zupełnie przeciwnym kierunku. Kopacz odesłała do dokumentów przygotowanych przez KPRM (i rozdawanych dziennikarzom). Nie ma w nich odpowiedzi na pytania i problemy trapiące instytucje NGO.

Przeszłość w ZSL i bezpłatna pomoc prawna. To tylko dwa przykłady, ale dobrze pokazujące bezradność, niewiedzę i słabość intelektualną pani premier Kopacz. „Studniówka” szefowej rządu okazała się pokazem miałkości. Co najgorsze, ciężko o optymizm jeśli chodzi o przyszłość tego gabinetu.

CZYTAJ TAKŻE: Kopacz kręci i kręci, ale na pytania wPolityce.pl nie odpowiada. „Nie przypominam sobie, abym była osobą coś deklarującą…”

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.