Warto zwrócić uwagę na dwa piątkowe wydarzenia; pozornie ze sobą niezwiązane, ale tak naprawdę mówiące o tym samym - kompletnej nieodpowiedzialności i bylejakości, jakie wiszą nad rządami Platformy od samego początku. A może i w ogóle nad III RP.
Pierwsze z nich to doniesienia „Rzeczpospolitej” o ustawie, która miała powstrzymać zagraniczne koncerny przed nierozliczaniem się w Polsce i ucieczką do tzw. rajów podatkowych.
Rządowe Centrum Legislacji nie opublikowało na czas ustawy, więc ta - zgodnie z prawem - nie może wejść w życie. Najbardziej kuriozalne były tłumaczenia szefa RCL:
Rozmawiałem z ministrem finansów i resort planuje pilną interwencję w tej sprawie. Ze swojej strony mogę powiedzieć, że zabrakło wymiany informacji między RCL i ministerstwem. Szczególnie o terminie, w którym publikacja musi wejść w życie
— przyznał prezes Rządowego Centrum Legislacji Maciej Berek w rozmowie z tvn24BiŚ.
Ot, w sprawie ustawy (sensownej), która w założeniach miała wzmocnić polski budżet ponad trzema miliardami złotych, „zabrakło wymiany informacji”. Sorry, przeoczyliśmy, ale tak to bywa, trzy miliardy zawsze jakoś się tam wytnie: z dotacji na szpitale, kulturę albo naukę. Ministerstwo Finansów zapewnia więc teraz „pilną interwencję” - jak dobrze pójdzie, uda się przygotować specjalną nowelizację, w której termin wejścia w życie może być jednoznacznie określony jako początek przyszłego roku. O ile znów „nie zabraknie wymiany informacji”.
Z reguły nie chcę zakładać złej woli, ale ciężko nie wziąć pod uwagę argumentów, które przestawia na przykład Roman Kluska - przekonując, że z takim „opóźnieniem” nie może być przypadku. Że w tak fundamentalnej ustawie obsuwy z terminami po prostu się nie przydarzają bez powodu.
Ale nawet jeśli to po prostu koszmarne zaniedbanie urzędników (co w RCL nie jest niczym nadzwyczajnym), to przecież wystarczy przypomnieć sobie, jak skrupulatnie realizowane są konsekwencje, gdy obywatel spóźni się 1-2 dni z wysłaniem oświadczenia do Urzędu Skarbowego albo - jak w przypadku wspomnianego Kluski - zaniedba wniosek o legalną wycinkę drzewa z własnej działki.
Wówczas urzędnicy są nieprzebłagani, nie ma mowy o żadnych tłumaczeniach o „braku wymiany informacji” - jest kara, szereg utrudnień i cała masa wniosków, „czynnych żali”, którą trzeba złożyć. W drugą stronę to nie działa - nie mamy niemal żadnego instrumentu (poza wyborami), by wymusić jakąkolwiek formę „kary”. Także w tej dzisiejszej sprawie - minister pozostanie na stanowisku, szef RCL również. Nic się nie stało, może tylko jakaś tam pani Krysia z działu kadr zostanie opieprzona przed weekendem. To znamienne (i zabawne), że za praktykami IV RP zatęsknił nawet Jacek Żakowski.
I drugie wydarzenie z piątku. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych oficjalnie zapowiedziało, że nie zamierza spełniać obietnic Donalda Tuska i Bartłomieja Sienkiewicza w sprawie afery taśmowej.
Ujawnianie informacji ze śledztwa w sprawie tzw. afery podsłuchowej byłoby niezgodne z obowiązującym porządkiem prawnym. Chodzi o to, że de facto bez zgody prowadzącego śledztwo wszelkie informacje o nim są chronione tajemnicą
— mówiła rzecznik nowej pani minister.
A przecież obiecywali to, patrząc w obiektywy kamer i oczy dziennikarzy i polityków, i szef rządu, i minister spraw wewnętrznych. Gdy w środę w Sejmie pytałem Janusza Piechocińskiego o obiecany raport ws. afery, odparł, że to zadanie dla nowego ministra. I to bardziej Jacka Cichockiego, który przejął nadzór nad specsłużbami niż Teresy Piotrowskiej. Do reakcji szefa PSL w tej sprawie trzeba będzie wrócić zresztą w odrębnym tekście. Tutaj tylko zgłaszam wątek, choć ciężko pozbyć się wrażenia, że o aferze taśmowej mało kto dziś pamięta (tak jak o szesnastu wcześniejszych), a komunikat MSW raczej przekreśla sprawę.
Czy ktoś pamięta, że Tusk obiecał wyjaśnienie taśm do końca września? Była afera, nie ma afery…
Pozostaje jeszcze kwestia afery hazardowej (jeśli w ogóle ktoś pamięta tak zamierzchłe czasy). Jacek Kapica miał usłyszeć w tej sprawie zarzuty, ale nadgorliwemu prokuratorowi, który drążył w tej sprawie… śledztwo po prostu odebrano. Zarzutów nie będzie.
Zastanawia tylko, czy naprawdę można oczekiwać czegoś więcej po tak skonstruowanym polskim państwie, skoro - tak, będziemy sprawę 10/04 przypominać bez ustanku - po wciąż niewyjaśnionej śmierci polskiego prezydenta, awansowano szefa BOR? W Stanach Zjednoczonych kilka dni temu zwolniono szefową Secret Service - nie dlatego, że coś się stało, ale dlatego, że nie dopilnowano procedur, że w ogóle doszło do zagrożenia. W polskiej rzeczywistości skompromitowany Marian Janicki ocenia te same Secret Service z pozycji eksperta. O Arabskim, Grasiu, Tusku i całym szeregu ogranych przez Rosjan trampkarzy szkoda nawet przypominać w tym miejscu.
A ten dzisiejszy piątek to taki typowy dzień jak co dzień w III RP. Urzędnicy mogą robić „błędy” kosztujące kraj miliardy złotych, a politycy łgać i śmiać się w żywe oczy ze swoich obietnic. Obrzydliwa bylejakość, niechlujstwo i brak elementarnej odpowiedzialności - sztandary III RP zapisują się każdego dnia. Audyt, który postuluje PiS, to bardzo delikatne określenie na to, czego potrzebuje polskie państwo.
——————————————————————————————————-
Dobra lektura na weekend!
E - wydanie tygodnika „wSieci”- to wygodna forma czytania bez wychodzenia z domu, na monitorze własnego komputera. Dostępne są zarówno wydania aktualne jak i archiwalne.
Wejdź na: http://www.wsieci.pl/e-wydanie.html i wybierz jedną z trzech wygodnych opcji zakupu.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/216529-dzien-jak-co-dzien-w-iii-rp-zagrozone-miliardy-i-odspiewane-nic-sie-nie-stalo-ws-afer-uklad-zamkniety-ma-sie-dobrze