Tzw. darmowy podręcznik lansowany przez rząd jest plagiatem? Uderzające podobieństwa do książek wydanych przez WSiP

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot.wsip.pl
Fot.wsip.pl

Nasz Elementarz” - duma MEN-u - zawiera błędy metodologiczne i językowe, jest niespójny i bardzo chaotyczny. Do wszystkich tych zarzutów dochodzi kolejny… Kto wie, czy nie najpoważniejszy.

Nie ma już odwrotu. Jest bardzo wielu zadowolonych z nowego elementarza. Nie spotkałam żadnego rodzica, który mówiłby, że to zły pomysł-

mówiła w pierwszych dniach maja w rozmowie z RMF.FM bardzo z siebie zadowolona Joanna Kluzik Roskowska.

Gdy tylko MEN zapowiadał wprowadzenie darmowego podręcznika dla klas pierwszych, Dorota Łosiewicz w tygodniku „wSieci” pisała, że nie da się w tak szybkim tempie przygotować dobrego podręcznika (czytaj Wielki bubel Kluzik).

Mówiło o tym wielu ekspertów, metodyków nauczania początkowego i autorów podręczników. Pierwsza część „Naszego Elementarza” niestety wszystkie te oceny potwierdza. Do wszystkich tych zarzutów dochodzi kolejny.

Rządowy podręcznik dla pół miliona pierwszoklasistów to plagiat. Wydawnictwa Szkolne i Pedagogiczne informują, że zaprezentowana w kwietniu przez MEN pierwsza część „Naszego elementarza” to w dużym stopniu kopia m.in. dwóch podręczników WSiP. W ubiegłym tygodniu Zarząd Wydawnictw Szkolnych i Pedagogicznych zwrócił się w tej sprawie pisemnie do pani Minister Edukacji Narodowej, Joanny Kluzik-Rostkowskiej. Przeprowadzone przez WSiP analizy graficzne, językowe, metodologiczne i prawne wskazują bowiem na to, że w około jednej trzeciej rządowego podręcznika, na ponad 30 stronach, zostały wykorzystane rozwiązania graficzne, metodologiczne i koncepcyjne wypracowane w Wydawnictwach Szkolnych i Pedagogicznych

— czytamy na stronie wydawnictwa.

Porównanie podręczników: MEN-u i WSiP-u (fot.wsip.pl)
Porównanie podręczników: MEN-u i WSiP-u (fot.wsip.pl)

Jerzy Garlicki, prezes wydawnictwa zwrócił uwagę m.in. na naruszenie praw autorskich, wskazuje na niemal identyczne dialogi czy ilustracje.

Prezes WSiP porównał swój podręcznik z nową propozycją MEN. Twierdzi, że „Nasz elementarz” jest bliźniaczo podobny do podręcznika, który WSiP publikował wiele lat temu.

Na stronie wsip.pl czytamy:

Wg WSiP intensywność kopii, powtórzeń i nawiązań uzasadnia przypuszczenie, że podręcznik MEN nie jest efektem samodzielnej działalności twórczej jego autorów. Można wręcz sądzić, że doszło do wykorzystania rezultatów pracy zespołu redakcyjnego pracującego nad podręcznikiem WSiP.

Porównanie podręczników: MEN-u i WSiP-u (fot.wsip.pl)
Porównanie podręczników: MEN-u i WSiP-u (fot.wsip.pl)

Porównanie podręczników: MEN-u i WSiP-u (fot.wsip.pl)
Porównanie podręczników: MEN-u i WSiP-u (fot.wsip.pl)

Jak zauważa Jerzy Garlicki, prezes wydawnictwa:

Przykładem może być strona nowego elementarza, na której dzieci poznają literkę „J”. Pojawia się tam dialog w kuchni, gdzie w roli głównej występuje Kajtek, który krzyczy: „Ojej, omlety!”. Mama dodaje słówko „koktajl”, a tata zachęca rodzinę do mycia naczyń: „Jemy i myjemy”. Prawie identyczne rozmowy można znaleźć w „Elementarzu klasy pierwszej” WSiP z 1993 roku. Zamiast Kajtka jest tylko Jola.

WSiP nie ukrywa, co myśli o takich praktykach MEN-u.

Zarząd WSiP stoi na stanowisku, że wobec tak oczywistych zapożyczeń i nawiązań co do sposobu prezentacji treści, nie można wykluczyć, że doszło do naruszenia zasad etyki branżowej oraz praw autorskich przysługujących WSiP. Poza wszystkim jednak korzystanie z rezultatów cudzej pracy w celu zaoszczędzenia nakładów i przyśpieszenia terminu opracowania gotowego produktu, jest nieuczciwe

— czytamy w komunikacie wydawnictwa.

Główna autorka książki Maria Lorek za przygotowanie tzw.”darmowego podręcznika” otrzyma 134 tys. zł. W tygodniku tłumaczy, że w 1993 r. napisała „Elementarz klasy pierwszej” dla WSiP. Zapewnia, że teraz jedynie posiłkowała się pomysłami ze starej książki.

Czy były to dobrze wydane pieniądze? Kolejne argumenty wskazują, że nie.

ann/wsip.pl/”Newsweek”

Czytaj też:

Darmowy podręcznik tonie w chaosie

Minister Kluzik - Rostkowska nie słyszała krytyki pod adresem rządowego „darmowego” podręcznika. Z dobrego serca - kilka opinii, które ciężko uznać za pozytywne

Ele-mele-dudki-gospodarz malutki czyli jak Ele-Men-tArz świadczy o resorcie edukacji. Szefa rządu bardziej niż dobro dzieci interesują potrzeby wyborców

Pora zatrzymać ten eksperyment!

Nie sposób wymienić wszystkich mankamentów tego podręcznika. Jest on po prostu kiepski - tzw. darmowy podręcznik oczami pedagog Ireny Budziszewskiej

Ile na darmowym podręczniku zarobi jego autorka? Eksperci szacują, że kilkaset tysięcy złotych

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych