Powiedzieć, że „Wołyń” to film ważny, potrzebny i mądry to nie powiedzieć nic. Banałem, choć prawdziwym, wydają się już powtarzane stwierdzenia, że Wojciech Smarzowski przywrócił swoim dziełem pamięć o tych strasznych wydarzeniach, że Wołyniacy odzyskali dzięki tej produkcji godność, a sam film łata haniebną dziurę w polskiej dyskusji o tożsamości i historii.
W poniedziałkowy wieczór miała miejsce uroczysta premiera produkcji. Wnioski po seansie? Spokojni mogą być ci widzowie, którzy obawiali się z jednej strony jakiegoś „antyukraińskiego” wydźwięku filmu, z drugiej zaś asekuranctwa i politycznej poprawności, które kazałyby równomiernie rozkładać winy i nie mówić o motywach tego ludobójstwa. Nic takiego nie ma miejsca. To film do bólu prawdziwy, a przy tym nie grzebiący w ranach, nie jątrzący - a połączyć te dwie cechy to wielka sztuka. Tym bardziej, że nie brakuje dziś tych, którzy chcieliby „Wołyń” wykorzystać do swojej propagandy i gry politycznej. Ten film wymyka się temu w sposób niezwykle umiejętny - charakterystyczne, że chwalony jest i przez „wSieci”, i przez ks. Isakowicza-Zaleskiego i Kresowiaków, i przez „Wyborczą”.
„Wołyń” to wielki traktat o nienawiści i miłości w czasach wielkiego okrucieństwa. Smarzowski z chirurgiczną precyzją pochyla się nad przyczynami tego stanu rzeczy, nie formułuje prostych oskarżeń, nie ulega publicystycznej pokusie. To film o złu, które triumfując, niszczy na swojej drodze absolutnie wszystko: rodziny, sąsiedzkie relacje, przepiękną kulturę Kresów, patriotyzm. Złu, które nie jest jednak w stanie zwyciężyć ostatecznie - „Wołyń” mimo ogromu pokazanego bestialstwa, mimo gigantycznych emocji, jakie budzi i brutalności, jaka wylewa się z ekranu, paradoksalnie daje nadzieję. I znów - trzeba tylko pochylić z szacunkiem głowę przed kunsztem Smarzowskiego.
Można się było obawiać - znając poprzednie filmy reżysera - że Smarzowski utopi „Wołyń” w jakiejś apokaliptycznej masakrze i morzu krwi. Że przesłanie, jakie niesie ta dramatyczna historia zostanie przesłonięte efektami specjalnymi i niezdrową fascynacją nad rzezią. Wydaje się, że sam artysta był świadom tego zagrożenia, czego wyraz dawał w swoich wywiadach.
Musiało tu być skalowanie okrucieństwa. Nigdy nie robiłem takiego filmu, podczas pracy nad którym tak bardzo bym uważał, nie chuchał na zimne. Temat jest delikatny, a tajemnica tkwi w wyważeniu proporcji
— powiedział Smarzowski.
O ile reżyser nie wpadł w pułapkę zastawioną przez swoje poprzednie produkcje, o tyle przeniósł do „Wołynia” niemal wszystkie artystyczne walory swoich dotychczasowych filmów. Rewelacyjne zdjęcia, przekonująca i dopasowana gra aktorska, nastrojowa muzyka - wszystko to składa się na niezwykły klimat. Klimat, który z polskich twórców mógł stworzyć chyba tylko Smarzowski.
Można oczywiście dyskutować, czy nieco inaczej nie mogły zostać rozłożone historyczne akcenty i szczegóły, czy nie należało lepiej zadbać o fabularne tło i ciągłość opowiadanej historii - to zapewne potrzebna debata - ale mam wrażenie, że byłoby to szukaniem dziury w całym. Film Smarzowskiego wymyka się zresztą tradycyjnym kategoriom recenzji i oceny, bo - co tu dużo mówić - „Wołyń” to coś więcej niż film. To dzieło, które z pewnością zapisze się w polskiej historii: i pod względem artystycznym, ale przede wszystkim w wymiarze społecznym, tożsamościowym.
Dobrym podsumowaniem, a przy tym pewną miarą tego rodzaju produkcji jest reakcja widzów po końcowych napisach. Jestem pewien, że w każdej kinowej sali po projekcji dominować będzie przejmująca cisza. „Wołyń” porusza, uderza widza, zmusza do refleksji, a przy tym jest czymś więcej niż tylko lekcją historii o strasznych wydarzeniach sprzed lat. To także - a może i przede wszystkim - opowieść o człowieczeństwie, złu i miłości w czasach przypominających piekło. Takie filmy po prostu przechodzą do historii.
Sponsorem i mecenasem filmu jest Kasa Stefczyka.
WIĘCEJ O FILMIE:
Łukasz Adamski z festiwalu w Gdyni: „Wołyń”. Idź i patrz! RECENZJA
Pominięcie „Wołynia” na festiwalu w Gdyni to ważny sygnał, gdzie są nasze elity kulturalne
.
Nigdy niepublikowane drukiem relacje tych, którzy przeżyli wołyńską rzeź w 1943 roku: „Wołyń. Bez komentarza”. Książka do kupienia „wSklepiku.pl”!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/310655-po-uroczystej-premierze-wolynia-smarzowski-stworzyl-cos-wiecej-niz-film-takie-dziela-po-prostu-przechodza-do-historii-recenzja