Na naszych oczach edukacja obraca się w kamieni kupę. Ilu kolegów i koleżanek szefowa MEN zatrudni, by ją uratować?

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. FB Joanna Kluzik-Rostkowska
Fot. FB Joanna Kluzik-Rostkowska

Kolejna członkini rządu daje pracę swoim kumplom. To już w gabinecie PO-PSL nowa świecka tradycja. Czy efekt będzie podobny jak w przypadku „naszego elementarza”?

Miesiąc temu pisałam, że jeśli połączymy słowa „MEN” i „podręcznik”, to wychodzi z tego bubel. I nie ważny czy chodzi o podręcznik czy też o e-podręcznik. Kilka dni przed Świętami media obiegła informacja, że są zwolnienia w Ośrodku Rozwoju Edukacji w związku z e-podręcznikiem. Z pracą pożegnało się kilka osób odpowiedzialnych za przygotowanie cyfrowych książek dla szkół. MEN przyznało, że to, co dostało od wykonawców tego projektu, to bubel.

Czytaj także: MEN wyprodukowało kolejny edukacyjny bubel

Z nowym rokiem prace nad e-podręcznikiem mają ruszyć z kopyta. A to niby dlatego, że kolejni przyjaciele Joanny Kluzik-Rostkowskiej wzięli e-podręcznik w swoje ręce.

Koordynatorem projektu e-podręcznika została koleżanka minister Kluzik-
-Rostkowskiej z „Przyjaciółki”. Trafili do niego też znajomi doradcy szefowej MEN. Chodzi o Agnieszkę Lesiak, Dominika Rutkowskiego i Agnieszkę Gzylewską. To najnowsze nabytki Ośrodka Rozwoju Edukacji, agendy podległej Ministerstwu Edukacji odpowiedzialnej za projekt e-podręcznika

— informowała „Rzeczpospolita”.

Niestety ledwo ogłoszono nowy zespół, a już MEN zacząło odkręcać kota ogonem. Choć początkowo rzecznik resortu przekonywała, że „komponent merytoryczny” cyfrowych publikacji jest już gotowy, a nowy zespół ma tylko przełożyć go język i formę przystępną i zrozumiałą dla uczniów, szybko okazało się, że nad częścią treści nawet nie rozpoczęto jeszcze prac.

A przecież szefowa MEN komentując powołanie nowego zespołu, złożonego głównie z dziennikarzy odpowiedziała „Rzeczpospolitej” esemesem, że celowo wybrała do prac nad e-podręcznikiem dziennikarzy, bo to praca redakcyjna. Niestety jak się okazuje merytoryczna trochę też. Czyżby pani minister sama nie wiedziała na jakim etapie są prace? „Rzeczpospolita” informuje:

Z naszych informacji wynika, że na koniec listopada, był gotowy zaledwie jeden z pięciu podręczników do informatyki, i fragment kolejnego. Co więcej przygotowana publikacja została negatywnie zaopiniowana przez działającą przy Ministerstwie Edukacji Radę ds. Informatyzacji Edukacji.

Co więcej, jak informuje dziennik Uniwersytet Wrocławski, który jest partnerem w projekcie e-podręcznika odpowiedzialnym za przygotowanie treści do nauczania przedmiotów humanistycznych nie rozstrzygnął jeszcze przetargu na przygotowanie 218 map, które mają się znaleźć w podręcznikach do historii od szkoły podstawowej aż po liceum. Itd, itp.

Strach myśleć o efektach, skoro dotychczasowa kumpela szefowej MEN wyprodukowała bubel, który tylko dla zmyłki nosi nazwę „elementarz”. Ta publikacja nie tylko nie nadaje się pod względem merytorycznym, ale też rozpada się w rękach, więc trzeba się z nim obchodzić jak z g… po prostu. Z kolejnego projektu, przygotowanego przez kolejnych kumpli pani minister może więc wyjść zwykła kamieni e-kupa. Niestety na naszych oczach w kamieni kupę obraca się cała polska edukacja.

Czytaj także:

Kolejna pełnomocnik Kopacz daje popis niekompetencji. MEN tonie

Władza jest jak darmowy elementarz

Autor

Nowy portal informacyjny telewizji wPolsce24.tv Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych