Władza jest jak darmowy elementarz. Może i na pierwszy rzut oka ładnie wygląda, ale w środku bubel i rozpada się na naszych oczach

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. FB Joanna Kluzik-Rostkowska
Fot. FB Joanna Kluzik-Rostkowska

MEN-owski darmowy elementarz miał służyć uczniom przez trzy lata. Między innymi właśnie dlatego nie można w nim pisać, rysować, nie ma żadnych ćwiczeń. Niestety, druga część podobnie jak pierwsza po prostu rozpada się w rękach. Nie dość więc, że jest to bubel merytoryczny (co ciekawe - nie korzystają z niego np. szkoły niepubliczne), to zwyczajnie nie nadaje się do użytku.

Czytaj także: Nasz elementarz, to deprawowanie pedagogiki wczesnoszkolnej

Sześcioletni Bartek jest w pierwszej klasie. To jeden z wielu uczniów, którzy ostatnio przeżyli rozczarowanie – jego nowy, kolorowy podręcznik rozpadł się po miesiącu. To nie odosobniony przypadek - elementarze Oli i Błażeja wyglądają podobnie. – Jak robiliśmy coś w elementarzach, to nam odpadały kartki – mówi Błażej Chojnowski, uczeń I klasy. W Szkole Podstawowej nr 15 w Białymstoku pierwsza część rządowego prezentu rozpadła się u połowy uczniów

— informuje Telewizja Białystok.

O tym, że „Nasze Elementarze” dosłownie sypią się w rękach media informowały już w listopadzie, dwa i pół miesiąca po oddaniu książek do użytku. Dziś już wiadomo jak duża jest skala problemu.

Czytaj także: Rządowy Elementarz się rozpada

Najwyraźniej resort, którym kieruje Joanna Kluzik-Rostkowska wiedział jaki bubel oddaje dzieciom do użytku, skoro za zniszczenie książek wyznaczył kary. Specjalnej opłaty może zażądać od rodziców szkoła. Tylko dlaczego rodzice mają płacić za coś, czego jedyną pozytywną cechą była właśnie darmowość?

Jest tych zniszczonych podręczników bardzo dużo i właściwie nie jest to wina dzieci, ani sposobu użytkowania, ale producenta

— mówi Telewizji Białystok Ewa Zając, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 15 w Białymstoku.

Na wielu forach rodzice wściekają się na jakość książki i opłaty za podobno darmowy podręcznik uważają za nieuczciwe. Co na to MEN? Jak zwykle umywa ręce od odpowiedzialności. Aleksandra Wicha, która napisała do resortu Kluzik-Rostkowskiej w sprawie jakości książki dostała taką odpowiedź:

Szanowna Pani, zgodnie z ustawą o systemie oświaty, znowelizowaną ustawą z dnia 30 maja 2014 r. o zmianie ustawy o systemie oświaty oraz niektórych innych ustaw (Dz. U. z dnia 23 czerwca 2014 r. poz. 811), czynności związane z gospodarowaniem podręcznikami i materiałami edukacyjnymi wykonuje dyrektor szkoły. Dotyczy to również szczegółowych warunków korzystania z podręczników i materiałów edukacyjnych, w tym sposobu postępowania w przypadku zguby/zniszczenia/niezwrócenia przez ucznia egzemplarza podręcznika. Podręczniki uszkodzone podczas użytkowania podlegają wymianie z rezerwy. W takim przypadku dyrektorzy szkoły mogą zgłaszać się do kuratorium, które dysponuje rezerwą, po nowy egzemplarz. W związku z powyższym proszę zwrócić się do dyrektora szkoły o decyzję w sprawie ewentualnej wymiany podręcznika, z którego korzysta Pani syn.

Może od przyszłego roku MEN będzie rozprowadzać więc swój elementarz w zestawie z taśmą klejącą lub zszywaczami. Nie można się oprzeć wrażeniu, że ten nieszczęsny podręcznik jest jak cała władza PO. Może i na pierwszy rzut oka z zewnątrz ładnie wygląda, ale w środku bubel i rozpada się na naszych oczach.

Kolejna pełnomocnik Ewy Kopacz daje popis niekompetencji. Men tonie

Autor

Wesprzyj patriotyczne media wPolsce24.tv Wesprzyj patriotyczne media wPolsce24.tv Wesprzyj patriotyczne media wPolsce24.tv

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych