Mec. Pszczółkowski: obowiązkiem polskiej strony było przeprowadzenie polskich sekcji zwłok. NASZA RELACJA

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. wPolityce.pl
Fot. wPolityce.pl

W ostatniej części III Konferencji Smoleńskiej prelegenci zajmują się zagadnieniami pozatechnicznymi.

Ostatnim wykładem w czasie III Konferencji Smoleńskiej było wystąpienie Natalii Wojtanowskiej, która skupiła się na omówieniu wybranych aspektów prawnych katastrofy smoleńskiej.

Wskazała, że Polska może mieć problem z otrzymaniem oryginałów czarnych skrzynek. Dodała, że Jerzy Miller podpisał dokument na mocy którego możemy mieć problem z dostępem do oryginałów czarnych skrzynek. Prelegent wskazywała, że Miller podpisał się pod stwierdzeniem, że pobrana przez niego kopia jest zgodna z oryginałem. Pytała, czy zatem minister miał dostęp do oryginalnych zapisów. Jeśli nie mógł złamać prawo.

Zdaniem Wojtanowskiej Polsce być może łatwiej będzie się domagać zwrotu wraku samolotu, a z czarnymi skrzynkami może być gorzej.

Ekspert omówiła również procedury związane z transportem zwłok z Rosji do Polski. Wskazuje, że nie było zakazu otwierania trumien. Dodaje, że nie ma żadnych przepisów międzynarodowych zakazujących dostępu do trumien, które przyjechały ze Smoleńska.

Wykazuje również, że nie ma również w polskich regulacjach zakazu otwierania trumny. Dodaje, że w świetle tych wydarzeń nie ma żadnych wątpliwości dotyczących zaniedbań polskiej prokuratury, która nie przeprowadziła sekcji zwłok.

Na koniec prelegent zajęła się procedurą przejęcia władzy przez Bronisława Komorowskiego. Rodzi się pytanie, czy przejęcie władzy odbywało się zgodnie z prawem. Dodaje, że uznanie za zmarłego odbywa się na podstawie prawa cywilnego, co oznacza, że powinien być wydany akt zgonu.

Wojtanowska wskazuje, że w chwili przejmowania władzy przez Bronisława Komorowskiego nie było nawet wiadomo, gdzie dokładnie znajdowało się ciało śp. Lecha Kaczyńskiego. Dodaje, że należało w tej sytuacji uznać prezydenta za osobę zaginioną i postępować zgodnie z odpowiednimi procedurami. Dodaje, że na podstawie depeszy z Rosji można było wydać akt zgonu, ale nie było jego w chwili przejmowania władzy 10 kwietnia.

W ocenie prelegent przejęcie władzy przez Bronisława Komorowskiego może być deliktem konstytucyjnym.


Na początku swojego przemówienie dr Grażyna Przybylska-Wendt odniosła się do przypuszczeń Andreasa Wielgosza, wskazując, że prezentowana przez niego fotografia nie daje podstaw, by mówić, że mamy do czynienia z kimś z raną postrzałową w głowie. Dodaje, że opis rany nie wskazuje na taką okoliczność. A obecnie nie da się tego stwierdzić jedynie na podstawie zdjęcia. Przybylska-Wendt wskazała również, że wyniki dotyczące karboksyhemoglobiny nie dają podstaw, by mówić o tym, że ktoś mógł przeżyć tragedię smoleńską. W jej ocenie nie ma takiej możliwości, a związek ten dostał się do organizmu w wyniku być może dwóch trzech wdechów jednej z ofiar.

Przechodząc do tematu swojego wykładu specjalistka wskazuje, że przebadała dokumentację 11 osób, które zginęły w Smoleńsku. Zaznacza, że polska strona nie wykonała własnych badań, ale prosiła rosyjską stronę o pomoc  i to Rosja przeprowadzała badania.

Przybylska-Wendt zaznacza, jakie wiadomości powinny zawierać dane z protokołów oględzin zwłok. Dodaje, że w przypadku ofiar tragedii smoleńskiej widać wiele błędów i niejasności. Materiały były chaotyczne, trudno było je interpretować.

Specjalistka wskazała również na tezy rosyjskich aktach zgonów, które wskazywały, że ofiary umierały w związku z wielonarządowymi urazami. To jednak jest błąd, ponieważ dokumentacja powinna wskazywać na konkretne przyczyny śmierci.

Dodaje, że akta dotyczące części ofiar opisywały ofiary, jako normalnie ubrane, gdy tymczasem na zdjęciach widać, że ludzie mają zdarte z ciał ubrania a odzież nosi ślady zniszczeń czy działania wysokiej temperatury.

Lekarz wymienia przykłady nierzetelności dokumentacji rosyjskiej. Mówi m.in. o informacja o złamaniu kości w sytuacji, w której kości były całe. Również inne nieprawidłowości wskazują, że rosyjska dokumentacja jest nierzetelna.

Kończąc wskazuje, że działania osób wytwarzających rosyjską dokumentację są niewiarygodne, a stosowne dokumenty powinno się wytworzyć w Polsce ponownie.

Specjalistka wskazuje, że rzetelne badania ciał mogą wnieść wiele do naszej wiedzy dotyczącej przyczyn tragedii smoleńskiej.


Mec. Piotr Pszczółkowski rozpoczynając swoje przemówienie zwrócił się do organizatorów Konferencji Smoleńskiej oraz polskich chemików, którzy wykazali błędy w procedurze badania obecności materiałów wybuchowych w Smoleńsku. Wskazał, że analizy chemików są przełomowe i są bardzo ważne dla sprawy smoleńskiej.

Następnie prawnik przeszedł do omawiania sytuacji prawniczej związanej  z prowadzeniem śledztwa. Pszczółkowski wskazał, że polskie instytucje prawne były zobligowane do korzystania z mechanizmów wpływania na śledztwo smoleńskie oraz równoprawny udział Polski w tym badaniu.

Mecenas wskazuje, że Polska miała na piśmie gwarancje związane z udziałem w czynnościach prowadzonych w Rosji. Jednak nie było to wykorzystywane, nawet w przypadku tych czynności, których później nie można było powtórzyć.

Prawnik wskazał na karygodne zaniedbanie związane z sekcjami zwłok. Zaznaczył, że polska strona nie była obecna w sekcjach zwłok w Rosji, a po powrocie ciał do Polski nie dokonano ekshumacji. Dodaje, że polscy śledczy nie wykorzystali również prawa do wspólnych oględzin miejsca tragedii. Wskazuje, że wysłany do Rosji prokurator Marek Pasionek nie został zaakceptowany i musiał wracać ze Smoleńska. Nie mógł wciąć udziału w ważnych czynnościach.

Mec. Pszczółkowski wskazuje, że w śledztwie dotyczącym śmierci Prezydenta RP Polska nie dysponuje oryginałem czarnych skrzynek, wraku itd. Prawnik zaznacza, że tak nie musiało być, a  ta sytuacja obarcza polski rząd.

Mecenas dodaje, że skoro ktoś napisał wniosek o pomoc prawną i udział w sekcjach zwłok, oględzinach miejsca tragedii, to czy polscy śledczy nie mogli być na czas w Rosji? Dodaje, że skoro tak ważne było wykonanie sekcji, to dlaczego nie doszło do ekshumacji zwłok po ich przylocie do Polski.

Pszczółkowski wskazuje, że przy pobieraniu próbek do badań w Polsce nie było polskich przedstawicieli. Dodaje, że czynności rosyjskie były wykonywane poza kontrolą polskiej strony.

Adwokat wskazuje, że łamano zapisy wskazujące, że w Polsce trzeba było przeprowadzać własne badania ciał ofiar. Dodaje, że to był obowiązek polskiej strony. Zaznacza, że w chwili pogrzebów ofiar tragedii smoleńskiej Polska nie miała żadnych dokumentów z Rosji. Prokurator generalny mówił oficjalnie, że nie przeprowadzono czynności ekshumacyjnych w Polsce, ponieważ nie było sygnałów, że czynności rosyjskie są nierzetelne. Pszczółkowski wskazał, że przecież nikogo z Polaków nie było w Rosji, więc skąd miały przyjść jakiekolwiek sygnały w tej sprawie. Dodaje, że polska prokuratura musiała podejrzewać, że w Smoleńsku mogło dojść do działania osób trzecich, więc nie mała prawa ufać Rosji w tej sprawie.

Przytacza opinię prok. Kazimierza Olejnika, który przyznał, że sekcje zwłok są czynnością podstawową i muszą być prowadzone.

Mec. Pszczółkowski przytacza również historię gen. pilota Andrzeja Błasika, który został przez Rosję oskarżony o spożywanie alkoholu. Prawnik wskazuje, że gdyby polska strona miała własne badania, obaliłaby natychmiast oskarżenia MAKu. Jednak skazano pamięć o generalne oraz jego rodzinę na wiele miesięcy na dodatkowe cierpienia.

Prawnik wskazał, że każdą czynności należało wykonać we własnym zakresie, kontrolując również to, co robi Rosja.

Skutkiem odstąpienia prokuratury od rzetelnego działania jest powstanie wielu niewiarygodnych dokumentów. Wskazuje, że przez to śledztwo napotyka na znacznie więcej problemów.


Fot. wPolityce.pl
Fot. wPolityce.pl

O akcji propagandowej przeciwko prof. Lechowi Kaczyńskiemu i wojnie informacyjnej mówiła kolejna ekspertka. Mec. Szonert-Binienda omówiła dwie sytuacje, które zostały wykorzystane do ataków na śp. Prezydenta RP.

Prawnik wróciła do sporu pomiędzy pilotem, a prezydentem o miejsce lądowania w czasie lotu do Gruzji. Wskazuje, że po odmowie lądowania w Tbilisi formowano kłamliwą narrację o tym, że prezydent nakrzyczał na pilota i pokłócił się z nim, a on sam został wyrzucony ze służby. Szonert-Binienda wskazywała również na sytuacje związaną z ostrzelaniem konwoju z prezydentem Kaczyńskim w składzie.

Prawnik zaznacza, że do tych historii wrócono po tragedii smoleńskiej, a rosyjska prasa promowała kłamliwą narrację.

Prawnik opisała scenariusz walk informacyjnych m.in. z wykorzystaniem „wirusa” w postaci wspierania V kolumny w innym kraju.

Innym ze scenariuszy jest wojna historyczna. W tym kontekście Szonert-Binienda przypomniała wydarzenia z września 2009 roku i zaproszenia Władimira Putina 1 września na Westerplatte. Wtedy prezydent Lech Kaczyński wskazał, że Polska ma prawo do własnej pamięci i swojego oceniania wydarzeń historycznych.

Szonert-Binienda przypomniała, że kilka dni po tragedii Tomasz Turowski mówił w mediach, że na krwi Prezydenta RP wyrosną nowe stosunki polsko-rosyjskie. Dodała, że widać było kto chce budować relacje polsko-rosyjskie na prawdzie, a kto prawdy nie chce.

Szonert-Binienda wskazuje na kilka modelowych sposobów manipulowania opinią publiczną. Jako przykład manipulowania przytacza historię artykułu „Gazety Wyborczej”, który dotyczył zeznań prof. Wiesława Biniendy, prof. Jana Obrębskiego oraz prof. Jacka Rońdy, opisanych w sposób tendencyjny i manipulatorski.

Cel tego artykułu był jasny, jak wskazywała Szonert-Binienda, chodziło o zdyskredytowanie niezależnych naukowców, którzy nie zgadzają się z oficjalną wersją katastrofy.

Przechodząc do wniosków mecenas wskazuje, że tragedia smoleńska była poprzedzona kampanią dyskredytacji śp. Lecha Kaczyńskiego, zaś po katastrofie rozpoczęła się manipulacja sprawą tragedii. W ocenie prawnik kampania socjotechniczna miała na celu przekonanie opinii publicznej, że oficjalna wersja wydarzeń jest prawdą.

Fot. blogpress.pl
Fot. blogpress.pl


Na wstępnie swojego wystąpienia Andreas Wielgosz wskazuje, że badania medyczno-sądowe ofiar tragedii samolotowej mogą rzucić wiele światła na przyczyny katastrofy lotniczej. Wielgosz zaznacza, że świat jest formowany przez tezy rosyjskiego MAK i jego śledztwa.

Dodaje, że analiza dotycząca spraw medyczno-sądowych jest przydatna, ponieważ raport MAK nie daje odpowiedzi na wiele pytań.

Prelegent wskazuje, że jednym z najważniejszych zadań patologów jest identyfikacja ciał i zbadanie rozkładu szczątków. Dodaje, że w przypadku tragedii smoleńskiej niewiele danych zebrano w tej sprawie. Zaznacza, że materiały rosyjskie są powierzchowne i nieprofesjonalne. Zaznacza, że szczegółowe analizy pokazałyby natomiast np. czy w samolocie doszło do wydzielania toksycznych materiałów czy doszło  do wybuchu.

Dodaje, że badania krwi wskazują, że trzy osoby, które miały w swojej krwi karboksyhemoglobiny, a nie były palaczami, mogły przeżyć moment katastrofy.

Wielgosz wskazuje, że nie ma badań, które pokazałyby czy doszło do eksplozji, bądź ją wykluczyły. Ekspert wskazuje, że nawet członków załogi nie przebadano rzetelnie, skupiając się gównie na ich dolnych kończynach. Wielgosz wskazuje, że opis obrażeń pozwala wiele rzeczy ustalić.

Brakuje również informacji dotyczących obrażeń pasażerów. Wskazuje się jedynie na brak obrażeń od pasa u niektórych pasażerów. Jednak nie ma weryfikacji, czy fotel tych osób został wyrwany, czy też nie. Brak również masowych badań choćby rentgenowskich dotyczących pasażerów.

Zdaniem Wielgosza braki dotyczące badań medyczno-sądowych powodują, że nie można wykluczyć ani potwierdzić hipotezy wybuchu na podstawie danych  z raportu MAK.

Na koniec Wielgosz pokazał zdjęcie z miejsca katastrofy, na którym widać jedną z ofiar z charakterystycznymi obrażeniami głowy. W ocenie Wielgosza być może te ślady są dowodem na zabijanie ofiar już po tragedii. W jego ocenie jedna z ran może być dziurą wlotową, zaś druga wylotową. Dodaje, że pod głową widać wyciek, który może być tkanką mózgową. Dodaje również, że strzał mógł być oddany, ale trudno uznać z jakiej broni. Wskazał, że powinno to być przedmiotem dalszych badań.

Kończąc swój wywód Andreas Wielgosz wskazuje, że potrzebne są nowe badania związane z ciałami ofiar tragedii smoleńskiej.

CZYTAJ TAKŻE: Ważny wykład Jorgensena. Jak inżynier zaplanowałby zamach? Scenariusz jak w Smoleńsku… NASZA RELACJA

CZYTAJ TAKŻE: Potwierdzają się ustalenia ekspertów opisane we „wSieci”! Czarne skrzynki zmanipulowano, by ukryć komendy wydawane przez załogę

CZYTAJ TAKŻE: Historia smoleńskiego matactwa. Dr Gajewski punktuje oficjalne „śledztwa”. RELACJA NA ŻYWO

CZYTAJ TAKŻE: Jorgensen: pierwszą część skrzydła Tu stracił przed brzozą. Samolot musiał ulec eksplozji. NASZA RELACJA

saż

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych