Jorgensen: pierwszą część skrzydła Tu stracił przed brzozą. Samolot musiał ulec eksplozji. NASZA RELACJA

Fot. wPolityce.pl
Fot. wPolityce.pl

O godzinie 9:00 rozpoczęła się III Konferencja Smoleńska. Grono wybitnych naukowców z kraju i ze świata prezentuje wyniki własnych badań dotyczących tragedii smoleńskiej. Relacja jest do obejrzenia na stronach internetowych Popler.tv..

Prof. Kazimierz Flaga otwierając Konferencję przywitał zgromadzonych i poinformował, że konferencja przedstawi wyniki prac z ostatniego roku. Dodał, że na konferencję zostało zakwalifikowanych 20 referatów.

Konferencja rozpoczęła się minutą ciszy, którą poświęcono ofiarom tragedii smoleńskiej oraz zmarłym profesorom, którzy byli inicjatorami Konferencji Smoleńskich.

NASZA RELACJA:


W ostatnim wystąpieniu przed przerwą Glenn Jorgensen prezentuje rekonstrukcję trajektorii samolotu Tu-154M  w Smoleńsku.

Badacz wskazuje, że gdyby samolot stracili 5,5-metrową końcówkę skrzydło utratę siły nośnej można zneutralizować zmieniając kąt natarcia. Dopiero utrata 10 metrów skrzydła, spowodowałoby, że samolot uderzył by w ziemię w tym miejscu, w którym uderzył.

Badacz wskazuje na analizy dotyczące przechylania się samolotu. Dodaje, że już po pierwszej utracie skrzydła samolot zaczął się przekręcać, ale piloci przeciwdziałali temu, co również widać na analizach. Ta korekta nastąpiła na około 120 metrach.

Dopiero utrata kolejnych 5 metrów skrzydła powoduje, że piloci nie są w stanie kontrolować samolotu. To widać również w zapisach czarnych skrzynek. Badacz wskazuje, że przy tej skali zniszczeń samolotu maszyny nie można już uratować i bez względu na to, jaką trajektorią leciałby samolot, uderzyłby w ziemię w tym samym miejscu.

Jorgensen prezentuje również analizę ostatnich sekund lotu, zaznaczając sposób lotu kadłuba i końcówki lewego skrzydła.

Badacz zaznacza, że samolot 70 metrów przed drzewem był na 70 metrach. I to właśnie tu samolot miał stracić pierwszą część skrzydła.

Jorgensen prezentuje również zdjęcie lotnicze ze Smoleńska, wskazując, że zniszczenia flory pasują do możliwych zniszczeń, które mogły powstać w związku ze zniszczeniami samolotu i wyciekiem paliwa.

Badacz prezentuje również mechanizm uderzenia w ziemię, prezentując skutki uderzenia poszczególnych części samolotu.

Jorgensen pokazuje zdjęcie jednego ze skrzydeł, wskazując, że zniszczenia, jakie widać na nich mogły powstać jedynie w wyniku ciśnienia wewnętrznego. Dodaje, że koła są zabrudzone w sposób charakterystyczny. Są one brudne jedynie po bokach, a nie na powierzchniach nośnych.

Jorgensen prezentuje grafikę, zakładając, że w momencie odwrócenia się samolotu następują zniszczenia w wyniku ciśnienia wewnętrznego. Tłumaczy, że w tym przypadku kadłub mógłby doznać takich zniszczeń, jakie widać było na zdjęciach ze Smoleńska.

Prezentuje szczegółową analizę sił działających na poszczególne części rozpadającego się samolotu. Wskazuje, że sposób ubrudzenia kół samolotu sugeruje, że doszło do eksplozji.

Jorgensen wskazuje również na zagięcie gondoli na ogonie oraz na uszkodzenia silników, które wskazują, że ta część musiała zostać oderwana od reszty maszyny, a dopiero potem opaść na ziemię.

Analizując następnie ustalenia prof. Kowaleczki Jorgensen wskazał, że opracował on dobrą trajektorię, ale przesuniętą czasoprzestrzennie. Dodał, że gdy przyłoży się jego opracowanie w miejsce katastrofy okazałoby się, że również jego obliczenia pokazują, że samolot przeleciał znacząco ponad brzozą.

Podsumowując swój wykład Jorgensen wskazał, że utrata 5,5-metrowej końcówki skrzydła nie mogłoby doprowadzić to takich wydarzeń, jakie zostały opisane przez czarne skrzynki. Dopiero utrata 10 metrów skrzydła powoduje, że piloci nie byliby w stanie uratować maszyny. Badacz wskazał, że utratę dwóch części skrzydła potwierdzają zapisy czarnych skrzynek, a utrata pierwszej części wystąpiła znaczenie przed brzozą. Naukowiec wskazał, że zniszczenia na ziemi, widoczne w Smoleńsku, korespondują z tą hipotezą.

Zaznaczył, że tuż przed ostatecznym uderzeniem w ziemię, w sytuacji, gdy samolot był już odwrócony doszło do eksplozji, która zniszczyła samolot.

Fot. wPolityce.pl
Fot. wPolityce.pl


Glenn Jorgensen w kolejnym referacie zaprezentował wykonaną przez siebie analizę zniszczeń powierzchni skrzydła i degradacji aerodynamicznej samolotu Tu154M po zniszczeniu skrzydła w Smoleńsku. Naukowiec wskazał, że swoje obliczenia prowadził zgodnie z metodą CFD.

Naukowiec wskazuje, że jego obliczenia są ważne dla zrozumienia przyczyn tragedii smoleńskiej oraz jej przebiegu.

Jorgensen przypomniał, że oficjalne czynniki nie przewidują żadnego wyjaśnienia ani analizy aerodynamicznej dotyczących zniszczeń skrzydła. Wskazał, że dopiero po jego pracach sprawą zainteresował się zespół Laska, a prof. Kowaleczko doszedł do podobnych wyników, co on.

Badacz wskazał, że Kowaleczko popełnił wiele błędów, ale nie będzie się on na nich koncentrował.

Jorgensen wskazał, że im więcej skrzydła straci lecący samolot, tym szybciej będzie się on przekręcał wokół własnej osi.

Wskazał, że utracone 5,5 metra skrzydła – jak głosi oficjalne wersja wydarzeń - przez Tu oznacza stracę 9 procent skrzydła.

Jorgensen wskazał, że zaprezentuje badania ostatnich sekund lotu w dwóch wersjach: pierwsza zakłada utratę 5,5 m. skrzydła, druga – aż 10.

Zaprezentował model skrzydła, jaki wykorzystał w swoich pracach, wskazując, że szczegółowe dane pochodzą z oficjalnych informacji producenta. Wskazał, że w przypadku obliczania modelu samolotu ważne jest, by pamiętać o wysuniętych klapach i slotach.

Zaprezentował również wiele szczegółowych modeli, które wykorzystywał w czasie swoich prac. Na jednym z wykresów pokazano siły działające na poszczególne skrzydła, a także jak się one zmieniają, gdy dojdzie do utraty części skrzydła.

Jorgensen pokazuje, że w chwili utraty jedynie 5,5-metrowej końcówki skrzydła pilot mógłby z łatwością ustabilizować lot, ponieważ utrata siły nośnej nie jest aż tak znacząca.

Załoga jest w stanie kilkukrotnie nadrobić utratę siły nośnej w związku z utratą jedynie 5,5-metrowej końcówki skrzydła.

Jorgensen wskazuje, że przy prędkości, którą leciał Tu-154 był jeszcze spory margines, który zapewniał dalszy lot, w przypadku utraty skrzydła o długości 5,5 metra. Duński ekspert wskazał, że dane pokazują jasno, że utrata jedynie takiej części skrzydła nie uzasadnia tego, co zostało opisane przez Kowaleczkę oraz zespół Millera i MAK.

Jorgensen wskazał, że dopiero gdy przyjął, że tupolew stracił 10-metrowy odcinek skrzydła, wyniki uzasadniają to, o czym piszą oficjalne raporty. Naukowiec dodaje, że analiza prof. Kowaleczki również dowodzi, że prezentowane przez niego ustalenia były wiarygodne, a Tupolew zapewne stracił jeszcze jedną część skrzydła.

Fot. wPolityce.pl
Fot. wPolityce.pl


W kolejnym referacie prof. Jan Błaszczyk, emerytowany profesor WAT-u, zaprezentował analizę drgań, jakie mają miejsce w tupolewie-154M. Zaprezentował bryłowo-belkowy model Tu-154M i nakreślił, jakie zjawiska fizyczne widać w samolocie.

Naukowiec szczegółowo zaznaczył, jakie rodzaje drgań występują w samolocie. Zaprezentował aparat obliczeniowy zastosowany do opracowanego modelu.

Prof. Błaszczyk wskazał, że opracowany przez niego model samolotu jest zbliżony do rzeczywistej konstrukcji samolotu i nadaje się do wykonania kolejnych badań związanych z tragedią smoleńską.

Widmo samolotu jest zrobione. Na podstawie tego widma można prowadzić kolejna analizy drgań

— mówił Błaszczyk.


W kolejnym wystąpieniu prof. Anna Gruszczyńska-Ziółkowska prezentowała problemy związane z identyfikacją źródła dźwięków zarejestrowanych na rejestratorach. Jej ustalenia są szokujące.

CZYTAJ TAKŻE: Naukowcy dowodzą: czarne skrzynki zostały sfałszowane. Nowy numer „wSieci” od poniedziałku w kioskach!

Prof. Gruszczyńska-Ziółkowska wskazała, że w wielu miejscach odczytów wskazano, że mamy do czynienia z „niezidentyfikowanymi odgłosami”.

Naukowiec wskazała, że wyniki jej badań są zaskakujące.

Te wyniki nakazują zadań pytanie komisji Millera, czy zweryfikowała on możliwość manipulowania tymi zapisami w Moskwie

— tłumaczy muzykolog.

Wskazuje, że w pewnym momencie na zapisach widać, że przez kilka sekund nie ma w nagraniu żadnych dźwięków. Dodaje, że w tym właśnie czasie – jak wskazuje Instytut Sehna – miało nastąpić połączenie radiowe. Dodatkowo nie ma w tym czasie wielu hałasów, więc to połączenie powinno być zaznaczone.

Prof. Gruszczyńska-Ziółkowska prezentuje fragment zapisu, w którym badaczka zlokalizowała wypowiedź:

Zaraz/Teraz, coś się tutaj dzieje

W kolejnych, znalezionych przez prof. Gruszczyńską-Ziółkowską wypowiedziach załoga mówiła:

Dochodzimy do dalszej/Dochodzimy do naszej.

Kolejna, zdaniem naukowiec wyraźna, brzmi:

Wychodzimy w górę powoli.

Ta wypowiedź jest szczególnie znacząca, ponieważ miała paść dokładnie w czasie, gdy komisja Millera zaznaczyła, że w zapisach słychać było uderzenie w brzozę.

Muzykolog zastanawiała się jak to możliwe, że komisja Millera zaznaczyła, że w chwili wypowiadania tej wypowiedzi komisja wskazała, iż słychać dźwięk uderzenia w brzozę.

Prof. Gruszczyńska-Ziółkowska wskazała również, że odczyty zapisów zostały zmanipulowane. Wskazała, że okrzyk „Ku..a mać” został zmanipulowany, a w zapisach dźwiękowych tego okrzyku nie ma. Brakuje głoski „ć” na końcu wypowiedzi, a w środku słychać „s” lub „sz”.

Prezentuje również, że w innych miejscach zapisy były manipulowane i brzmią niewiarygodnie.

W jej ocenie materiał był tak manipulowany, by ukryć komendy wydawane przez załogę, by były one nie zostały zrozumiałe.

Na koniec prof. Gruszczyńska-Ziółkowska wskazała, że manipulowanie głosem ludzi, którzy zginęli w Smoleńsku jest niczym bezczeszczenie zwłok.

Badacz wskazała, że jedynie oryginalne zapisy rejestratorów mogą być w tej sytuacji badane, bowiem inne nie mają znamion wiarygodności.

Gruszczyńska-Ziółkowska wskazała, że obecnie widać kilka różnych wersji zapisów, co powinno zostać poddane szczególnej weryfikacji.

Fot. wPolityce.pl
Fot. wPolityce.pl


Po prof. Witakowskim głos zabrał Marek Dąbrowski, który prezentuje analizę części składowych systemu elektroenergetycznego w Tu-154M.

Dąbrowski przypomniał, że eksperci wskazują, iż samolot nie mógł ulec katastrofie zgodnie z oficjalnymi wersjami wydarzeń. Wskazuje m.in. na brak krateru, duży rozrzut szczątków, wygląd szczątków.

Jego referat ma wskazać, jak elementy elektroenergetyczne mogą pomóc w analizie przebiegu rozpadu tupolewa.

Referent prezentuje części składowe systemu elektroenergetycznego, jaki zamontowany został w rządowym samolocie, który rozpadł się w Smoleńsku, i zaznacza, w jakich miejscach znaleziono którą z części.

Dąbrowski zaznacza, że elementy elektroenergetyczne widać było na zdjęciach Siergieja Amelina, jak i w materiałach zespołu Macieja Laska.

Naukowiec wskazuje, że wiele kabli zostało zniszczonych.

Bardzo niewiele części układu elektroenergetycznego jest widocznych na zdjęciach. Część elementów nie zostało zniszczonych w samej katastrofie, a wiele z nich było przenoszonych z miejsca na miejsce po tragedii. (…) Cześć elementów była demontowana, na razie trudno wskazać dlaczego

— podsumował Marek Dąbrowski.

Dodał, że nie wiadomo, czy oryginalne miejsca znalezienia fragmentów instalacji elektroenergetycznej były dobrze opisane.


Pierwszym referatem było wystąpienie prof. Piotra Witakowskiego, który naświetlił rys związany z przygotowaniem Konferencji.

Zagadnienia ogólne i techniczne, analiza doniesień medialnych, najbardziej prawdopodobna hipoteza wydarzeń i pozatechniczne zagadnienia – takie są główne panele Konferencji

— informował Witakowski.

Prof. Witakowski prezentuje zdjęcie wraku z lotniska w Smoleńsku. Wskazuje, że oczywiste jest, iż wrak został rozerwany, a samolot nie uległ, jak mówiły oficjalne doniesienia, zwykłej katastrofie smoleńskiej. Właśnie ta sprzeczność była impulsem dla powstania śledztwa akademickiego.

Naukowiec wskazuje, że organizatorzy Konferencji zapraszali oficjalne instytucje, które powinny być zainteresowane organizacją konferencji poświęconej przyczynom tragedii smoleńskiej, ale żadna z nich nie była zainteresowana włączeniem się w prace naukowe dotyczące Smoleńska.

Prof. Witakowski wymienił, przedstawiciele jakich dziedzin nauki powinny zostać włączeni w badanie przyczyn tragedii smoleńskiej. Przypomniał m.in., że archeolodzy znaleźli kilkadziesiąt tysięcy szczątek Tu-154M.

Profesor Witakowski wskazał, że prof. Binienda i prof. Flaga zostali w ostatnim czasie uhonorowani prestiżowymi nagrodami naukowymi.

Witakowski zapewnił, że konferencja jest otwarta dla każdego, a hipotezy nie są ograniczane. Jedynym ograniczeniem jest poziom naukowy.

Szczątki samolotu i ich rozkład wyklucza możliwość przebiegu tragedii zgodnie ze scenariuszem, który opisano w oficjalnych dokumentach. To trzeba sobie jasno powiedzieć

— tłumaczył Witakowski.

Dodał, że naukowcy wiele razy apelowali do świata nauki o włączenie się w prace badawcze związane z tragedią. Jednak nikt nie był był zainteresowany.

To zdaje się wiele mówi o tym, co stało się naszym światem nauki. Tym oficjalnym

— dodaje.

Prof. Witakowski prezentuje podział typów katastrof lotniczych.

Pierwszy skupia się na mechanizmie katastrofy i dotyczy tego, czy samolot uderza w ziemie jako całość, czy też rozpadał się po kolej.

Drugi podział dotyczy tego, czy w czasie katastrofy doszło do wybuchu, czy nie doszło.

Naukowiec wskazuje, że oficjalne doniesienia próbują dowodzić, że w Smoleńsku w przebiegu tragedii nie było wybuchu, a samolot uderzył w ziemię w całości.

To jednak nie możliwe, wskazuje prof. Witakowski, prezentując m.in. szereg zdjęć, które dokumentują katastrofy lotnicze.

Dodaje, że w katastrofie, która byłaby uderzeniem o ziemie w całości i bez wybuchu, kadłub uległby zniszczeniu poprzecznemu, a nie podłużnemu. Takie wnioski płynął z dokumentacji dotyczącej innych katastrof.

Prof. Witakowski prezentuje eksperyment studentów amerykańskiego Purude College of technology.

Wskazuje, że zgodnie z wynikami tego eksperymentu piłeczka pingpongowa jest w stanie przebić rakietkę do pingponga! Wszystko dzięki prędkości.

Witakowski wskazał, że to samo widać w Smoleńsku, gdzie lecący z ogromną prędkością samolot jest w stanie dokonać bardzo dużych zniszczeń.

Prof. Witakowski podkreśla, że innym ważnym wątkiem badań naukowców związanych z Konferencją jest analiza dokumentacji sądowo-medycznej.

Wszystko wskazuje na to, że dokumentacja sądowa przysłana z Rosji jest niewiele warta i nie wiarygodna

— zakończył swoje wystąpienie prof. Wiatkowski.

Konferencja Smoleńska potrwa do godziny 19:00

saż

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.