"Niszczyłem akta znanych..." Za życia Kiszczak groził aktami SB, dziś jego szafa zaczyna cieknąć. Czy archiwa Kiszczaka wysadzą establishment III RP?

Fot. wPolityce.pl
Fot. wPolityce.pl

Mocno na wyobraźnię działa historia ujawniona przez prezesa IPN. Łukasz Kamiński informuje, że wdowa po Czesławie Kiszczaku zaoferowała Instytutowi sprzedaż akt, które przechowywał jej mąż. Jedyna możliwa reakcja IPN-u, czyli przeszukanie domu Kiszczaków, budzi pytania i podejrzenia o to, co może się znajdować w prywatnym archiwum, jakie zostało po Kiszczaku. Czy ono może wysadzić establishment III RP w powietrze?

Takie pytania, choć podszyte emocjami i podejrzeniami, mają rację bytu. To przecież Kiszczak nadzorował akcję niszczenia akt SB, czym wręcz szczycił się, przypominając swoje niechlubne czyny z czasów transformacji. Kiszczak miał na rękach krew ludzi mordowanych w PRL-u, ale i wiele kompromatów na ludzi ważnych w III RP. Być może to zapewniło mu bezkarność w III RP. Takie akta dziś są tykającą bombą, która może zaszkodzić wielu. Sam Kiszczak dbał o to, by opinii publicznej przypominać, czym zajmował się na przełomie lat 80. i 90. W 2014 roku w wywiadzie dla „Super Expressu” dobitnie wskazał, że ci, którzy go atakują w mediach, a mieli swoje akta w SB, powinni mieć się na baczności.

Kiedy po 1989 roku ktokolwiek zwrócił się do mnie w sprawie niszczenia akt, zawsze je niszczyłem. Każdego. (…) To nie były płotki. To byli ludzie poważni. Pisarze, wielcy aktorzy i politycy, ludzie kościoła. (…) Nie powiem, kto. Ale widzę ich w telewizji, często jak na mnie plują

mówił Kiszczak o teczkach.

Jego słowa zostały odebrane w bardzo jednoznaczny sposób – jako próba uciszenia tych, na których był materiały SB.

To poważne ostrzeżenie dla wszystkich mających coś brzydkiego na sumieniu z peerelowskiej przeszłości, a dzisiaj atakujących gen. Czesława Kiszczaka, który ma jeszcze wystarczająco wiele atutów w rękawie, aby im skutecznie zaszkodzić i skompromitować ich w oczach opinii publicznej. Dał to nader wyraźnie do zrozumienia w rozmowie z „Super Expressem”

pisał o słowach Kiszczaka Jerzy Bukowski.

Podobnie oceniał wywiad Tadeusz Płużański, który w rozmowie z wPolityce.pl mówił:

Czesław Kiszczak jest sprawnym graczem. Tą rozmową pokazuje, że kontroluje sytuacje, mówi to, co chce powiedzieć. Dodatkowo pokazuje, co on mógłby zrobić, gdyby komuś przyszło do głowy dalej badać, ścigać, czy stawiać go przed sądem. Przekaz jest jasny: „jeśli będziecie chcieli złamać umowy okrągłostołowe, które zakładały abolicję dla komunistycznej wierchuszki, to będę rozmawiał z wami inaczej”. Teraz Kiszczak nie ujawnia nazwisk osób, które się rzekomo zgłaszały z prośbami o zniszczenie teczek, ale jeśli ten „spektakl nienawiści” będzie kontynuowany, to zapewne Kiszczak nazwiska zacznie ujawniać. O to chodzi w tym przekazie

— tłumaczył Płużański.

Historyk przyznawał, że spodziewa się, że Kiszczak miał swoje własne archiwum z aktami SB, które rzekomo zniszczył.

Zakładam, że jak istniała „szafa Lesiaka”, tak istnieje „szafa Kiszczaka”, a te najważniejsze akta, nad którymi miał on pełną kontrolę, wciąż trzyma u siebie. On ich nie przekazał nikomu. Ma je zapewne zdeponowane w bezpiecznym miejscu

— tłumaczył Kiszczak.

Dziś jego przypuszczenia potwierdził IPN i Policja, wchodząc do domu Kiszczaka i zabezpieczając dokumenty. Cała sytuacja budzi emocje i nakazuje pytać, jak wielką „bombę” znaleziono w domu Kiszczaków? Czy establishment III RP i elity okrągłostołowe czeka ostateczny cios i nokaut? To niewykluczone, choć dziwi niefrasobliwość wdowy po Kiszczaku. Jej zachowanie jest wręcz głupie, a o to otoczenia najważniejszych generałów PRL-u nie należy podejrzewać. Może więc chodzi jedynie o grę? O to, by de facto podbić cenę tych teczek i akt, które mają pozostać nadal w ukryciu? Może IPN dostał jedynie płotki, a teczki tych, których trzeba wciąć trzymać w kieszeni, pozostaną schowane. Ale będą bardziej cenne.

Zachowanie Kiszczakowej rozgrzewa emocje i budzi pytania. Niewątpliwie jednak mamy do czynienia z grą, która może pozwolić Polakom lepiej zrozumieć istotę III RP, w której PRL-owskie korzenie są wciąż ważne, w której nastąpiła prywatyzacja archiwów totalitarnej bezpieki, w której kompromaty z czasów komuny są i mogą być wykorzystywane do brudnej gry polityczno-społecznej. Bez względu na motywację wdowy po Kiszczaku, Polacy mają kolejny dowód na mafijny charakter państwa polskiego.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych