Gen. Kiszczak ostrzega. Były szef MSW doskonale więc pamięta nie tylko, kto znajdował się na jego liście agentów

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. wPolityce.pl/ SE
fot. wPolityce.pl/ SE

Było tylko kwestią czasu, kiedy generał Czesław Kiszczak odegra się za upokorzenie, jakim niewątpliwie było dla niego przymusowe doprowadzenie go (a raczej dowiezienie) przez policję na badania lekarskie do Gdańska w związku z koniecznością ustalenia, czy stan zdrowia byłego ministra spraw wewnętrznych PRL pozwala mu na zasiadanie na ławie oskarżonych w procesie o wprowadzenie stanu wojennego.

I właśnie jako formę pogrożenia palcem ludziom ośmielającym się obecnie krytykować człowieka nr 2 w ekipie gen. Wojciecha Jaruzelskiego odbieram ten fragment wywiadu udzielonego przezeń „Super Expressowi”, w którym przypomina on o swojej wiedzy na temat nigdy nie ujawnionych tajnych współpracowników, jakimi dysponował podległy mu resort w wielu środowiskach opozycyjnych wobec sowieckiego reżimu Polski Ludowej.

Niech więc nikogo nie zwiodą jego słowa…:

Kiedy po 1989 roku ktokolwiek zwrócił się do mnie w sprawie niszczenia akt, zawsze je niszczyłem,

… ponieważ spalenie części dokumentów bezpieki bynajmniej nie oznacza zapomnienia nazwisk donosicieli, które pozostały nie tylko w pamięci Kiszczaka i jego podwładnych, ale z pewnością także w formie jakichś zapisów, niekoniecznie znajdujących się tylko w Warszawie.

Jako bajeczkę dla naiwnych dzieci można potraktować słowa jego żony z łamów „SE”:

Szef biura przynosił teczkę, wtedy oddawał ją danemu człowiekowi i ten jeszcze w tym samym pomieszczeniu niszczył ją w niszczarce. I oryginały, i duplikaty.

Kiszczak jasno dał do zrozumienia, że nie wszystko poszło z dymem lub zostało zmielone, mówiąc tabloidowi:

To byli ludzie poważni. Pisarze, wielcy aktorzy i politycy. Nie powiem, kto. Ale widzę ich w telewizji, często jak na mnie plują.

Były szef MSW doskonale więc pamięta nie tylko, kto znajdował się na jego liście agentów, ale także które osoby

zostały zmuszone do współpracy w niezbyt elegancki sposób - przez słabość do kobiet, alkoholu, hazardu itp.

To poważne ostrzeżenie dla wszystkich mających coś brzydkiego na sumieniu z peerelowskiej przeszłości, a dzisiaj atakujących gen. Czesława Kiszczaka, który ma jeszcze wystarczająco wiele atutów w rękawie, aby im skutecznie zaszkodzić i skompromitować ich w oczach opinii publicznej. Dał to nader wyraźnie do zrozumienia w rozmowie z „Super Expressem”.

CZYTAJ TEŻ: Wywiad ze „słabym i schorowanym” Kiszczakiem. Cóż to za ustawka? Mamy uwierzyć, że ten stary, dobry człowiek zasługuje na święty spokój?

Autor

Nowy portal informacyjny telewizji wPolsce24.tv Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych