Kim jest Andrzej Hadacz i czyje zadania realizował w czasie kampanii wyborczej? Tekst Marka Pyzy i Marcina Wikło nakazuje wrócić do słynnego prowokatora spod krzyża i postawić niewygodne dla sztabu Bronisława Komorowskiego i PO pytania.
Zadzwonił do mnie pan Nałęcz, doszło do spotkania z prezydentem, poprosił mnie o głos. Spotkałem się z panem profesorem Nałęczem, myśmy omawiali sytuację, jak tu się spotkać z panem prezydentem (…) Pan prezydent poprosił mnie o silne wsparcie, bo powiedział, że mój głos to tak jak 10 tys. głosów
— mówił w maju Andrzej Hadacz. Tłumaczył w ten sposób swoje nagłe pojawienie się w kampanii Bronisława Komorowskiego.
Prof. Nałęcz dementował rewelacje Hadacza, wskazując, że o żadnym spotkaniu z prezydentem nie było mowy, o żadnym współdziałaniu również. Jednak tekst Pyzy i Wikło nakazuje ponownie spojrzeć na tę sprawę. Mamy bowiem dowód, że atak na Andrzeja Dudę, który skupił na sobie media w czasie kampanii wyborczej, nie był przypadkiem. Był dokładnie wyreżyserowanym przez mocodawców Hadacza spektaklem.
Jak w świetle doniesień „wSieci” rozumieć słowa Hadacza z maja? Czy jego udział w kampanii Bronisława Komorowskiego był konsultowany z prof. Nałęczem, a także samym prezydentem Komorowskim? Czy jego pojawianie się w czasie kampanii było zaplanowane? A jeśli tak, przez kogo? Kto wysłał Hadacza pod TVP? Sam Nałęcz przyznawał, że Hadacz jest dla niego „ciekawym zjawiskiem”. Czy zatem uznano, że warto po niego sięgnąć?
Sprawa Hadacza jest przyczynkiem do debaty o polskiej polityce, o tym, jakie mechanizmy są wykorzystywane do prowadzenia dyskursu politycznego, jakie narzędzia są stosowane do manipulowania opinią publiczną. I jak wiele z poprzedniego systemu pozostało w III RP. Przytaczane przez „wSieci” rozmowy przypominają rozmowy agenta i oficera prowadzącego, który instruuje jak agent ma się zachować, z kim ma rozmawiać, a kogo unikać, jak będzie zabezpieczany. A po robocie obaj omawiają sposób zapłaty, a agent otrzymuje pochwały i uwagi po wykonanej pracy. Prowokacja rodem ze służb została wykonana. Na czyje zlecenie?
Czy Robert G. vel. S. i Andrzej Hadaczy byli samotnymi wilkami, którzy na własną rękę postanowili bawić się w kampanię? To bardzo wątpliwe. W czasie rozmów między Hadaczem a G. wymieniane jest nazwisko Tyszkiewicza (szefa sztabu B.Komorowskiego), wymieniany jest „Dawid”, który miał nagrywać incydent pod TVP i przygotowywać z niego materiał na potrzeby kampanii. Z drugiej strony Hadacz negocjuje mieszkanie komunalne, jako – jak można rozumieć – zapłatę za wykonaną robotę. Można domniemywać, że Hadacz i G. mają więc umocowania polityczne, w sztabie, albo kręgach, które kryjąc się za fasadą polityki rządzą III RP. Rozmowa rodzi podejrzenie, że sztab Bronisława Komorowskiego sięgnął po najbardziej obrzydliwe metody, na które w demokracji nie ma miejsca.
Każdy, kto pamięta końcówkę kampanii, musi niestety na poważnie rozważać, czy atak Hadacza pod TVP nie był integralną częścią kampanii byłego już prezydenta. Pamiętamy narastającą agresję i frustrację Bronisława Komorowskiego, jego ataki na Andrzeja Dudę za pomocą tekstu science fiction Krzysztofa Szczerskiego, czy zmanipulowanego tekstu asystentki Andrzeja Dudy, Magdaleny Żuraw. Niestety akcja Hadacza pod TVP układa się w pewną całość z tym, co obserwowaliśmy pod koniec kampanii. Kampanii zakończonej innym incydentem: zamachem na prezydenta Komorowskiego. Zamachem, o którym media w Polsce trąbiły do końca. Zamachem, który okazał się być wielkim nieporozumieniem, albo kolejną ustawką medialną, kolejną prowokacją.
Dziś media milczą, nie chcą pytać czy zajmować się doniesieniami, które rzucają nowe światło na kampanię prezydencką. Dziś nikt nie ciągnie tematu, nie pyta Roberta Tyszkiewicza, kim był Robert G. vel S. czy Andrzej Hadacz w kampanii kandydata PO na prezydenta. Nikt nie zajmuje się tym, co o polskiej demokracji mówi tekst tygodnika „wSieci”.
A pokazuje on, że w Polsce od lat rządzi partia, w której orbicie znajdują się działania iście mafijne, że w Polsce władza korzysta z zasobów państwowych w sposób korzystny dla swojej partii, zaś demokrację traktuje jak poletko operacji specjalnych rodem ze świata autorytarnych reżimów.
W jednej ze swoich rozmów Robert G. i Andrzej Hadacz tłumaczą, że dzięki prowokacji pod TVP pokażą Polakom prawdziwe oblicze PiS-u. PO i „zaprzyjaźnione z nią media” w podobny sposób pokazują Polakom „prawdziwą twarz PiS-u” już od lat. Teraz widać, jak ten obraz jest przygotowywany.
III RP – demokracja, czy prowokacja…
CZYTAJ TAKŻE: „wSieci”: UJAWNIAMY taśmy brudnej kampanii. POZNAJ kulisy prowokacji przeciwko Andrzejowi Dudzie!
CZYTAJ TAKŻE: Burza w internecie po doniesieniach „wSieci” nt. Andrzeja Hadacza. A mainstream milczy…
CZYTAJ TAKŻE: Zaskakujące nagranie z Andrzejem Hadaczem. Jaką rolę w prowokacji odgrywał Robert G.? WIDEO
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/263904-tasmy-hadacza-czy-sztab-bronislawa-komorowskiego-siegnal-po-najbardziej-obrzydliwe-metody-na-ktore-w-demokracji-nie-ma-miejsca