Cyfryzacja miała być skokiem cywilizacyjnym. Skończyło się skokiem na pieniądze. Kto kryje się za infoaferą? Dokąd płynęły pieniądze? ANALIZA

Rys. A. Krauze
Rys. A. Krauze

CBA weszło do Prokuratury Generalnej informują media. Okazuje się, że infoafera, mimo zaklęć i medialnej ciszy, wciąż nie została dobrze rozpoznana. Nie widać końca działań śledczych i CBA w tej sprawie, choć pierwsze wiadomości dotyczące ustawiania przetargów na cyfryzację dotarły do służb jeszcze w 2008 roku. Po kilku latach nie znamy rzeczywistej skali przestępczych działań, ani mechanizmów politycznych, które umożliwiły rozwój i trwanie „największej afery III RP”, jak nazwał ją Paweł Wojtunik, szef CBA.

CZYTAJ TAKŻE: Wąsik: Im dłużej prowadzona jest sprawa infoafery, tym silniejsza jest pozycja Wojtunika. On może mieć „kwity” na wiele osób. NASZ WYWIAD

Informatyzacja w Polsce była prowadzona przez ponad dekadę. Nie tak dawno w Polsce obchodziliśmy 10-lecie uchwalenia specjalnej ustawy, dotyczącej cyfryzacji Polski. 12 lat minęło od powstania stosownego działu administracji. Niestety zamiast cywilizacyjnego skoku skończyło się na gigantycznym skoku na pieniądze, co odbiło się na procesach modernizacyjnych. Po dekadzie informatyzacji mamy gigantyczną aferę i wiele źle wydatkowanych środków. Polsce grożą w tej sprawie poważne konsekwencje finansowe.

CZYTAJ TAKŻE: Unijne pieniądze wstrzymane. „Największa afera korupcyjna III RP” zbiera kolejne żniwo

Zdecydowana większość prowadzonych systemów teleinformatycznych nie jest ze sobą połączona i zintegrowana, a projekty prowadzone są niezależnie i rozłącznie. Dane przetwarzane w poszczególnych systemach są niespójne i niepełne

— wskazują eksperci zajmujący się projektami informatyzacyjnymi, komentując działania informatyzacyjne.

Dodają, że „dział „informatyzacja” nie spełnił roli proaktywnego koordynatora projektów administracji”.

Zdecydowana większość usług elektronicznych w Polsce jest oceniana w klasyfikacji Komisji, co najwyżej na poziomie 3 (transakcyjnym) zaawansowania usług eGovernment w modelu Gartnera. Zdecydowana większość krajów UE oferuje już usługi na poziomie, co najmniej 4. Ocenę pogarsza niska innowacyjność polskich e-usług (polska administracja zajmuje ostatnia pozycje w rankingu innowacyjności administracji) i nikła ich ergonomia

— wskazują eksperci.

Ludzie z branży wymieniają wiele błędów i braków dotyczących cyfryzacji i wskazują, że „patrząc z perspektywy czasu widać, że żaden z urzędów, który obsługiwał ministra właściwego ds. informatyzacji, nie spełnił swojej roli”.

Dziś pytaniem podstawowym jest pytanie o to, co de facto stało za polskimi projektami informatyzacyjnymi. Od lat sposób zarządzania tymi działaniami budził wątpliwości. Już w 2012 roku portal wPolityce.pl opisywał analizy ekspertów wskazujące, że prowadzący działania cyfryzacyjne MAiC jest tworem sztucznym, który został stworzony jedynie na potrzeby polityczne, a działania w tym obszarze są nieprofesjonalne.

Kolejne opinie i oceny wskazują, że projekty dotyczące cyfryzacji zaczęły być prowadzone szybciej dzięki jednemu człowiekowi – Andrzejowi M., specjaliście ds. informatyzacyjnych z Policji, a potem dyrektorowi podległego MAiCowi CPI. Eksperci wskazują, że M. zaczął prowadzić swoje działania szybko i sprawnie.

Złośliwi mówią, że dopiero CPI pod wodza Andrzeja M. pokazało jak można „wzorcowo realizować” zamówienia publiczne w procesie informatyzacji Państwa – bez protestów, sprawnie, szybko

— wskazują eksperci, zaznaczając, że „owa ‘wzorowość’ bazowała na układzie korupcyjnym”. To właśnie M. prowadzić miał operacje ustawiania przetargów pod konkretnych kontrahentów, w zamian za łapówki.

W podsumowaniu procesów informatyzacyjnych, jakie powstało w gronie specjalistów, wskazuje się, że „u korzeni infoafery leży marginalne traktowanie kwestii ‘informatyzacji’ przez MSWiA za rządów PO”.

Błędem strategicznym było powierzenie zadań nadzoru nad jednostką realizującą główne projekty informatyczne Państwa, dyrektorowi jednego z departamentów MSWiA. Nie tylko osobowość Andrzeja M. i jego rozległe znajomości spowodowały, że tak sprawnie CPI wyzwoliło się spod jakiegokolwiek nadzoru

— tłumaczą.

I właśnie ten człowiek, Andrzej M., jak przekonują polskie media i organa ścigania, był w stanie rozpętać gigantyczną aferę łapówkarską. Jego kariera jest jedną z większych zagadek, jakie nie zostały do tej pory wyjaśnione. „Plus Minus” w jednym z ostatnich numerów naświetlił karierę M. Karierę, która jest więcej niż zaskakująca.

Ciąg dalszy na kolejnej stronie!

12
następna strona »

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.