Kret albo Monty Python w sztabie Bronisława Komorowskiego. Kto podsuwa prezydentowi tłumaczenia ws. szoguna i walki z japońskim fotelem?

Twitter/prezydent.pl
Twitter/prezydent.pl

Japońska wpadka Bronisława Komorowskiego powinna być tematem na dowcipny felieton, kąśliwą uwagę kontrkandydatów w kampanii czy kabaretową piosenkę. Nic więcej. Bo w gruncie rzeczy prezydent choć zachował się jak słoń w składzie porcelany, to korona nikomu z głowy nie spadła.

I cała historia skończyłaby się na kilku memach internautów gdyby nie to, że do akcji postanowiło wejść otoczenie pana prezydenta. Najpierw co bardziej zaciekli obrońcy obozu rządzącego (jak Waldemar Kuczyński) postanowili udowodnić, że nie było tam fotela, tylko przygotowany dla Komorowskiego podest. Dlaczego więc gospodarze wizyty tak gorączkowo „zrzucali” głowę polskiego państwa? Pozostanie to tajemnicą.

Jednak gdy japoński korespondent rozwiał wątpliwości, a temat wydawał się umierać śmiercią naturalną, do akcji postanowiło wejść otoczenie pana prezydenta, które walczy o reelekcję dla swojego patrona.

CZYTAJ WIĘCEJ: A jednak Komorowski wlazł na fotel spikera! Japoński korespondent ujawnia: „Tam jest siedzenie wyłożone poduszką…”

Wytoczono najcięższą artylerię: oficjalne stanowisko zajęło Ministerstwo Spraw Zagranicznych, prof. Tomasz Nałęcz groził pozwem Zbigniewowi Ziobrze, a swoje oburzenie wyraził Pałac Prezydencki (ustami nieocenionej Joanny Trzaski-Wieczorek). Zabrakło tylko postulatu klubu PO ws. powołania komisji śledczej, telefonu Komorowskiego do Seremeta (celem ukarania rechoczących łobuzów) i wymuszenia na japońskiej delegacji oficjalnego komunikatu ws. fotela/podestu. Nawiasem mówiąc, są państwo pewni, że otoczenie Komorowskiego nie próbowało tego ostatniego?

CZYTAJ WIĘCEJ: Pałac Prezydencki wydaje oficjalne oświadczenie w sprawie… japońskiego fotela. O „Szogunie” na razie milczy

CZYTAJ TAKŻE: MSZ murem za prezydentem i „Szogunem”: Skoki po krześle i okrzyki w parlamencie „zgodne z protokołem dyplomatycznym”

Półżartem stawiam tezę, że w otoczeniu pana prezydenta i jego sztabu grasuje kret, którego wynajął Andrzej Duda. Albo przynajmniej chochlik w stylu Monty Pythona. Nie wierzę, że w Pałacu panuje aż taka nerwowość, by wydawać oficjalne komunikaty ws. fotela i naciskać na MSZ celem zabrania stanowiska przez Grzegorza Schetynę. Wpadki zdarzają się przecież każdemu. Śp. Lech Kaczyński miał zabawne przejęzyczenia z „Irasiadem” i przekręcaniem nazwiska Rogera Guerreiro, Jarosław Kaczyński, delikatnie mówiąc, kiepsko śpiewał hymn, a Donald Tusk opowiadał o kibolskiej przeszłości i pozował do zdjęć w czapce Słońca Peru. Ale dopiero Bronisław Komorowski - któremu „wpadki” zdarzają się dość często - postanowił zrobić z nich sprawę wagi państwowej, grożąc pozwami, wydając oświadczenia, bulwersując się. Po co? Nie jestem w stanie zrozumieć.

Kilka tygodni temu postulowałem, by do sztabu Bronisława Komorowskiego wysłać kwiaty po tym, jak „pompował” kandydaturę Andrzeja Dudy. Po jakimś czasie kandydat PiS zresztą to zrobił.. Dziś nie trzeba wysyłać kwiatów, choć Nałęcz, Trzaska-Wieczorek i Schetyna zasłużyli na dorodne bukiety. Takimi sprawami również przegrywa się wybory - zwłaszcza wśród młodego elektoratu. Żarty o wchodzeniu na krzesło opowiada się dziś w knajpach i na przyjęciach - „by nie być jak Komorowski”. Czemu służy rozdmuchiwanie sprawy przez Kancelarię Prezydenta? Dalibóg, nie potrafię zrozumieć. Kret albo Monty Python.

Jeśli w sobotę podczas „wielkiej konwencji” pan prezydent znów dostarczy amunicji swoim rywalom, to otoczenie Andrzeja Dudy powinno zafundować Komorowskiemu już nie bukiet, ale całą kwiaciarnię. Z kwitnącą wiśnią w logo.

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.