Proszę do mnie nie krzyczeć, że to jakaś hańba, że coś zaniedbałam, że w Smoleńsku było inaczej niż wówczas opowiadałam.
Było tak, jak mówiłam. A ja zawsze mówię prawdę, tak wtedy, jak i dziś. Tusk, Arabski, Sienkiewicz, Stefan N., Beata S., Julia Pitera, Miro Drzewiecki, Zbyś Chlebowski, Adaś Szejnfeld, a nawet Miś Kamiński i kto wie, czy nie Antoś Mężydło mogą to potwierdzić. Zestaw osób, mogących zaświadczyć o mojej bezwzględnej prawdomówności, jest znacznie szerszy. Jeśli trzeba, na jutro będzie gotowa lista równie przyzwoitych i uczciwych obywateli, dla których moje słowa brzmią o każdej porze prawdziwie. Tylko źli mogą rozsiewać fałszywe plotki, a nawet oskarżenia… Ja wiem, jak mało kto, co to prawda, solidność i honor.
Dlaczego miałabym nie wierzyć rosyjskim służbom, skoro przynosili mi wciąż worki pełne ludzkich szczątków? Zapewniali, że kopali na metr, to im uwierzyłam. Przecież gdyby chcieli kłamać, mówiliby, że na dwa metry, albo pięć. Wkrótce zresztą, aby uciszyć te niepotrzebne wątpliwości, nasi przyjaciele z Moskwy zabetonowali cały pas, na którym rozbił się samolot. Zrobili to bardzo starannie. Tam właśnie wszystko tak wyglądało. Wszelkie sekcje, te gdzie wspólnie, ramię w ramię… Dopiero później dowiedziałam się, że te wszystkie ramiona były rosyjskie, ale to naprawdę niczego nie zmienia. W Moskwie byłam cały czas i wydawało mi się, że były to polskie ręce. Jak, w tym strasznym pośpiechu i w takim zdenerwowaniu, odróżnić polską rękę od rosyjskiej? I po co odróżniać? Żeby skłócić ludzi, a nawet narody?
Ja cały czas działałam tam w imieniu rodzin. Nie, nie. Wcale nie w imieniu rodzin peowskich, choć na nich także bardzo mi zależy. To są kolejne pomówienia. Ja potrafię odróżnić rodzinę smoleńską od peowskiej. Cierpieliśmy wtedy wszyscy, prawie tak samo, jak Stefan N, . gdy to na niego zorganizowano w Łodzi zamach, a przez pomyłkę zamordowano działacza PiS. To są uczucia trudne do opisania. I uczcilibyśmy już dawno smoleńskie ofiary pomnikiem, tylko po co te comiesięczne marsze, manifestacje? Na pewno ofiary nie życzyłyby sobie takich demonstracji, bo wszyscy, którzy zginęli lubili pracę, a nie monumenty. Tym bardziej na własną cześć. To byli skromni ludzie. Tak samo, jak ja. I też cenili prawdę. Zapewniam Was, że tak będzie po wsze czasy. Nawet wtedy, gdy znowu mnie zastąpi, jak przed paru laty, Arłukowicz. On także jest do prawdy bardzo przywiązany. I także bardzo solidny, zdolny. Może nawet wspólnie przywrócimy kasę chorych.
Chorych mamy coraz więcej, a kasę także niezłą. Na razie dla siebie, ale z czasem może i to da się zmienić. Trzeba tylko najprawdziwiej kochać prawdę. Tak właśnie, jak my. I nasze rodziny.
CZYTAJ WIĘCEJ: Będąc starszą lekarką (2). Z dywanu na dywan, czyli podróże z przedskoczkiem Będąc starszą lekarką…W nowej przychodni nie jest źle. Poprzednik uciekł w popłochu, pacjenci nie mają ani dokąd, ani za co
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/219775-bedac-starsza-lekarka-dlaczego-mialabym-nie-wierzyc-rosyjskim-sluzbom-worki-mi-znosili