Mój redakcyjny kolega Andrzej Potocki (a także później poseł Janusz Szewczak), krytycznie odnieśli się do koncepcji, którą według mediów, od dłuższego czasu rozważają zarówno Beata Szydło jak i Jarosław Kaczyński, by szefem któregoś z kluczowych resortów odpowiedzialnych za gospodarkę w nowym rządzie był Mateusz Morawiecki, obecny szef banku BZWBK. Jeśli chodzi o nominacje ministerialne to zdałbym się na lidera PiS i przyszłą panią premier. Nie będę się w tej sprawie mądrzył, bo i jakież to będzie miało znaczenie. Po owocach ministrów Beaty Szydło, ją, a także prezesa Kaczyńskiego, ocenimy. Niemniej z niektórymi ocenami Andrzeja dotyczącymi osoby Mateusza Morawieckiego się gruntownie nie zgadzam. Nieco o tym napisał już Bronisław Wildstein, ale kilka słów warto jeszcze dodać.
Słusznie pisze Andrzej Potocki, że syn Kornela Morawieckiego punktuje życiorysem. Przypomnijmy – to czynny udział w strukturach najskuteczniejszej organizacji antykomunistycznej lat 80. i m.in. groźby odebrania życia ze względu na działalność ojca.
Jako jeden z nielicznych przedstawicieli świata finansjery od dawna dyskretnie stawiał na prawicę.
Tu już jednak nieco bym dodał. Mateusz Morawiecki nie obstawiał zakładu długoterminowego na zwycięstwo PiS, jak to się niektórym zapewne w Polsce zdarzało. Konsekwentnie za to wspiera wszelkiego rodzaju inicjatywy patriotyczne, związane z budowaniem postaw obywatelskich, upamiętnianiem polskiej historii. Często było to wsparcie mało znane. Do takich należy choćby jutrzejsze (sobotnie) odsłonięcie pomnika Żołnierzy Wyklętych w Ostrowi Mazowieckiej.
Podstawową jednak kwestią niezgody z Andrzejem Potockim, czy też anonimowymi postaciami posiadającymi co do Morawieckiego wątpliwości, jest ocena jego potencjału jako potencjalnego ministra.
Nawet zwolennicy twardego kursu nowego rządu tylko półgębkiem wyrażają wątpliwości, pytając, czy bankowiec będzie w stanie skutecznie prowadzić planowaną przez PiS twardą korektę kursu wobec banków i wielkich korporacji (…) Czy naprawdę postawi na restaurację przemysłu, odbudowę kopalń i stocznie, a nie na rządy wielkich banków?
Morawiecki – jako wieloletni szef ogromnego banku - nie ma raczej ambicji by dołączyć do administracji dla błyskotek, a po to, by się w niej zrealizować. Jeśli faktycznie chce w niej dziś uczestniczyć to musi liczyć się z akceptacją i realizacją programu PiS. Jestem przekonany, że człowiek z takim doświadczeniem lepiej może radzić sobie także w negocjacjach i przykręcaniu śruby sektorowi bankowemu – znać jego wyporność, słabe punkty. Raczej ciężko będzie go oszukać.
Jeśli chodzi o programy prospołeczne to warto, by osoba je realizująca uwzględniała takie okoliczności jak deficyt budżetowy czy dług publiczny, pojmowała państwo i społeczeństwo jako złożony organizm, a nie była tylko narzędziem realizacji interesów różnych grup nacisku zależnie od ich siły i politycznego umocowania. Bezrozumne rozdawnictwo akurat z powodzeniem realizowała pani Kopacz, chyba po coś ją sobie zmieniliśmy.
Warto sprostować jeszcze jedną rzecz. Morawiecki owszem miał dostawać propozycje ministrowania od Tuska i te propozycje miał odrzucić. To jednak ma znaczenie. Zasiadał w doradzającej Tuskowi Radzie Gospodarczej, owszem, gdyż był szefem jednego z największych banków funkcjonujących na polskim rynku. Podobnie jak Zbigniew Ziobro, a także przez krótki czas Jarosław Kaczyński, zasiadali w Radzie Bezpieczeństwa Narodowego przy Komorowskim, jako liderzy ugrupowań politycznych. To żaden zarzut. Zarzut można by czynić z faktu, że Morawiecki doradził podczas tych narad coś, co okazało się szkodliwe dla Polski. Nie zauważyłem tego rodzaju informacji.
Na końcu, wybacz Andrzeju, ale z obserwacją o tym, że „bardziej społecznych ministrów gospodarki miały rządy Tuska w postaci Pawlaka i Piechocińskiego”, nawet nie warto polemizować. Każdego z nas czasem temperament publicystyczny nieco za bardzo poniesie.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/gospodarka/270980-nie-taki-ten-morawiecki-straszny-polemika-z-potockim-i-szewczakiem