Świadek zajścia z Protasiewiczem w roli głównej: "W bezczelny sposób wyrwał innemu mężczyźnie wózek na bagaż. Od tego zaczęła się cała awantura"

fot. wPoityce.pl/Bild.de
fot. wPoityce.pl/Bild.de

Widziałem, jak Jacek Protasiewicz w bezczelny sposób wyrywa innemu mężczyźnie wózek na bagaż. Od tego zaczęła się cała awantura - twierdzi Mariusz Zacharski, polski robotnik, który był świadkiem wtorkowych wydarzeń na lotnisku we Frankfurcie. Rozmowę z Zacharskim publikuje gazeta.pl

CZYTAJ TAKŻE: Jan Pietrzak na Stefczyk.info: "Niech Protasiewicz walczy z 'polskimi obozami śmierci', a nie jak pijany idiota na lotnisku wykrzykuje jakieś brednie"

Mężczyzna, który leciał do Kataru, gdzie pracuje podkreślił, że sytuacja nie wyglądała tak, jak przedstawił to Protasiewicz.

Zacznijmy od tego, że z pewnością był po wpływem alkoholu. Nie były to na pewno dwie buteleczki wina z pokładu. Człowiek po takiej ilości wina tak się nie zachowuje. (…) Nie przewracał się, jak to opisał "Bild", ale był pijany. I to mocno. To, co opowiada teraz, że wypił dwie małe buteleczki wina, to bzdura. Czuć było od niego alkohol. Potem w bezczelny sposób podszedł do jakiegoś mężczyzny - nie wiem, czy był to pasażer, czy ktoś z obsługi lotniska, i wyrwał mu po chamsku wózek na bagaże. (…) Nie wiem, kim był ten człowiek. Wózek jednak z pewnością miał tylko jeden. A poseł mu go odebrał, po prostu wyrwał

- powiedział naoczny świadek zdarzenia. Mężczyzna potem widział, jak europoseł chciał zignorować strażnika i odejść. Kiedy celnik zablokował wózek Protasiewicza zaczęła się awantura.

Za chwilę zjawił się patrol mundurowych. Poseł próbował gdzieś dzwonić. Nie wiem gdzie. Nagle, nie zauważyłem nawet, jak do tego doszło, na jego rękach znalazły się kajdanki. Ale wcześniej nie było żadnej przepychanki. Nie było wielkiej awantury. Nikt nikogo nie ciągał po ziemi. Choć obie strony, owszem, mówiły do siebie podniesionym tonem. Poseł wciąż mówił podniesionym tonem, że jest dyplomatą. Zachowywał się, jakby wszystko było mu wolno. Taki sobiepan. Ale policjanci nie byli agresywni. Sporo latam i widziałem już, jak potrafią potraktować pijanego pasażera. Wiem też, że niemieccy za Polakami nie przepadają. Ale to nie był ten typ

- zaświadcza pasażer. Mówi także o tym, co słyszał.

Nikt nie krzyczał w jego kierunku "raus". Stałem wtedy naprawdę blisko. No chyba że szepnął mu to do ucha, to wtedy tak. Ale nie słyszałem też, żeby Protasiewicz mówił coś o Hitlerze i Auschwitz. To musiało być, kiedy już go zabrano

- dodał mężczyzna.

źródło: gazeta.pl/Wuj

ZOBACZ TAKŻE: Polisz your inglisz z autorem pytania: "Were you ever in Auschwitz?". Nasza ściąga pożytecznych zwrotów specjalnie dla Jacka Protasiewicza

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.