Kampania wrześniowa to porażka prawicy, Wałęsa Kościuszką naszych czasów, a przyczyną katastrofy smoleńskiej naciski Lecha Kaczyńskiego. Wajda przemawia

Fot. PAP/Grzegorz Jakubowski
Fot. PAP/Grzegorz Jakubowski

„Wałęsa. Człowiek z nadziei” nie powalczy już o Oskara. Natomiast reżyser tego „filmu roku” chyba chce powalczyć o tytuł „salonowego autorytetu roku.” W obszernym wywiadzie, którego udzielił w „Gazecie Wyborczej”, nie zabrakło żadnego z ulubionych tematów prorządowych autorytetów: historia, prawica, Smoleńsk, Kaczyński...

Ja bardzo przeżyłem klęskę wrześniową i ona raz na zawsze przekreśliła w moich oczach wiarę w rządy prawicy w Polsce, co nie znaczy, że zaakceptowałem tę lewicę, która przyszła z Moskwy. Ale pamiętam chaos w 1939, demonstrację głupoty, brak zrozumienia władz, w czym bierzemy udział

- ocenia reżyser.

Jeżeli tak samo analizował historię dotyczącą Lecha Wałęsy, tworząc „Człowieka z nadziei”, to nic dziwnego, że wyszło z tego to, co wyszło. Trzeba być dużym ignorantem historii, aby oceniać klęskę wrześniową jako „porażkę polskiej prawicy”. Andrzej Wajda najwyraźniej zapomina, że pakt Ribbentrop-Mołotow był nam nieznany, że nikt nie spodziewał się, że Zachód się odwróci do nas tyłem... Czynników tu jest wielu, dlatego radzilibyśmy Andrzejowi Wajdzie najpierw poczytać, a potem komentować.

Poza tym, przecież II Wojna Światowa zastała nas raptem 21 lat po odzyskaniu niepodległości po zaborach – o których „Gazeta Wyborcza” pisała jak to zmodernizowały nasz kraj. A Andrzej Wajda mówi, że

Przeciw czołgom mieliśmy szable i konie. Samochodem w 72. Pułku dysponował jedynie dowódca. (...) Jakkolwiek by patrzeć - rząd w Londynie zniszczył Warszawę, a rząd w Lublinie ją odbudował

- wspomina reżyser o Powstaniu Warszawskim. Rząd w Lublinie w ogóle nam Polskę „odbudował” na następne prawie 50 lat. Posługując się tym „murarskim językiem” - wręcz tę Polskę „przyspawał” do Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich.

Natomiast kilka akapitów poniżej czytamy o zagranicznych reakcjach na „Kanał”:

Gdy pojechałem do Japonii, zdumiało mnie, że ich stosunek do tego filmu był inny - ten, kto źle skończył, nie jest przegrany, mimo że przegrał, tylko wygrany, bo został przy swoim. Powstańcy postanowili bronić Warszawy, weszli do kanałów, zginęli, ale zostali przy swoim. Tak postępowali ronini, którzy nie godzili się z wyrokami, jakie wydawali na nich wrogowie ich patrona. To mnie w Japonii uderzyło, że "Kanał" i "Popiół i diament" odczytywano jako obraz Polaków, którzy idą do końca w imię zasad.

Czemu w takim razie Andrzej Wajda nie może tak odczytywać obrazu walecznych Polaków z Powstania Warszawskiego? Czemu krytycznie ocenia walkę z 1944 r., zamiast mówić o niej, jako o „boju o godność i honor”?

Idąc dalej, tropem polskiej historii, filmowiec opowiada także o latach powojennych:

Zaważył rok 1939, kiedy zobaczyłem, że Polska przedwojenna rozpadła się jak domek z kart. Ci, którzy nami rządzili, nie nadawali się do tego. I w związku z tym w 1945 myśmy się zabrali do roboty. Nie mieliśmy kompleksów, że kogokolwiek zdradzamy. Nie, my budowaliśmy nową, swoją rzeczywistość.

Rzeczywistość, która zabierała życie „Żołnierzom Wyklętym”, która grzebała pamięć o polskich oficerach w Katyniu... Czy taką rzeczywistość można było budować „bez kompleksów”, z czystym sumieniem?

Wałęsa to Kościuszko naszych czasów. Nie mogłem się pogodzić z tym, jak poniewierany jest nasz narodowy bohater

- mówi Andrzej Wajda, nawiązując do „Człowieka z nadziei”, zapominając, że ten „narodowy bohater” nie był tak krystaliczny jak wielu myślało.

Powiem pani, że bardzo się niepokoję o naszą drogą ojczyznę

- oznajmia filmowiec.

I kontynuuje:

Dowiaduję się, że istnieje ewentualność, w której część dzieci będzie się uczyć o seksie, a część nie będzie się uczyć - to co się stanie za chwilę? Część dzieci będzie się uczyć jednej historii Polski, a część drugiej. Do tej drugiej już są nauczyciele przygotowani przez instytut księdza Rydzyka. I będziemy mieli dwie historie. Może i geografii będą się uczyć różnych?

Hola, hola panie reżyserze – kilka odpowiedzi wcześniej mówił pan o tej „niezależności” o którą walczono w latach 80., a teraz chce pan narzucać rodzicom czy ich dzieci mają się uczyć o seksie czy nie? A co do historii Polski – to takowa jest przecież jedna. Tylko przedstawiana dwojako – niektórzy pomijają niewygodne dla siebie elementy, a nie którzy kładą przysłowiowe „karty na stół”. I to się najwidoczniej nie wszystkim podoba.

Prawica ma w swoim przekonaniu wyłączność na Polskę. Dlaczego? Dlatego że lewica rządziła w PRL. No, ale była i jest lewica reprezentująca wielką grupę ludzi, która domaga się, aby nie stwarzać z Polski jednego narodu, jednej religii, jednych poglądów na naszą przeszłość i przyszłość. Czy po to się odczepiliśmy od Sowietów, żeby znowu się odgrodzić od Europy?

- ocenia reżyser. To pytanie można także odwrócić: czy po to się odczepiliśmy od Sowietów, aby tracić znowu niezależność na rzecz Unii Europejskiej? Integracja europejska, którą projektowali Adenauer czy Schumann nie była „państwem europejskim”, do którego teraz zmierza Unia. A Polska to jeden naród – czy to się panu reżyserowi podoba. Nie ma narodów „multikulti”. Poglądów może być i wiele – ale fakty są tylko jedne.

No, ale to co najlepsze Andrzej Wajda zostawił na koniec.

Że oni zginęli w Katyniu? Gdzie Rzym, gdzie Krym, a gdzie karczma na Bielanach! Jak to się stało, że nikt nie dał temu odporu?

- rozpoczyna reżyser temat Smoleńska. Dokładnie – Smoleńska. Nikt z tych, którzy zginęli w katastrofie rządowego samolotu, nie ma napisane na grobie, że zginął w Katyniu, a w Smoleńsku.

Wyrobiłem sobie pogląd, co musiało się wydarzyć w Smoleńsku. Dzień po katastrofie przeczytałem zdanie działacza PiS-u, który powiedział, że prezydenta nie wiezie się jak walizkę - z czego wynika, że prezydent w trakcie lotu czy jazdy pociągiem może powiedzieć np.: "Skręćcie tu trochę na prawo". To nieszczęście mogło być konsekwencją takiego myślenia. Leciałem tym samolotem trzy dni wcześniej z premierem Tuskiem. Po pierwsze, Tusk był punktualny. Przywitał się z nami, dostaliśmy wiadomość, że pogoda jest w porządku, udaliśmy się do samolotu. Wystartowaliśmy, wylądowaliśmy. Nikt nie wchodził do kabiny. Nikt nie pytał Tuska, czy jest zadowolony z lotu - ponieważ leciał jak walizka. Dalej: czekaliśmy w samolotach, bo miał nadlecieć prezydent Putin. Jego samolot stanął obok naszego - były takie same. Jeśli chodzi o lotnisko w Smoleńsku, niech nie opowiadają, że tam są jakieś dziury, żadnych nie doświadczyłem. Wręcz przeciwnie, ma jedną wielką zaletę, dłuższy pas startowy, bo jest lotniskiem wojskowym, wygodniej na nim wylądować.

Czyli stara śpiewka – ja wszystko wiem, byłem, widziałem, zobaczyłem, doświadczyłem i wiem – prezydent kazał lądować, więc wylądowali – ot, historia – można streścić słowa Wajdy. Nie wiedzieliśmy, że reżyser ma dostęp do materiałów w śledztwie – które nota bene się jeszcze de facto nie zaczęło, żeby wskazywać przyczyny katastrofy z 10 kwietnia. Co więcej, filmowiec chyba bacznie nie śledzi wątku, na którego temat ma tak dużo do powiedzenia, bo zapomniał, że prokuratura już dawno orzekła, że żadnych nacisków na pokładzie Tupolewa nie było.

Odnosząc się natomiast do słów na temat lotu Wajdy z Tuskiem. Pozostaje tylko przypomnieć panu reżyserowi, że już kilka razy udowodniono, że lot ten był przygotowany o wiele lepiej niż ten z 10 kwietnia 2010 r., między innymi 7 kwietnia na lotnisku były specjalne systemy naprowadzające.

CZYTAJ WIĘCEJ: "W Smoleńsku po wizycie Putina zdemontowano wszystkie dodatkowe zabezpieczenia ustawione 7 kwietnia na lotnisku Siewiernyj"

I na miejscu pana reżysera dziękowalibyśmy Bogu, że lot z 7 kwietnia skończył się szczęśliwie, w przeciwieństwie do tego, który miał miejsce trzy dni później. To na pewno przyniesie większy pożytek niż rozpływanie się na temat zalet lotniska Siewiernyj.

Na zakończenie wywiadu Wajda zapowiada, że planuje zrobić kolejny film.

Dopiero teraz mam zamiar przywalić. Już się biorę do dwóch następnych filmów i trzeci się wyłania. Chciałbym zrobić film o tym, co się dzieje dziś. Są instytucje, które trzeba ośmieszyć, ludzie, którzy tworzą tę rzeczywistość nie do przyjęcia, i jest społeczeństwo, które żyje w potrzasku.

Strach się bać.

mc,gazeta.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.