Jakie jest przesłanie "Gazety Wyborczej" na Święto Niepodległości? "Zabory pod wieloma względami oznaczały postęp i modernizację"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Kołacz królewski – alegoria rozbioru Polski, Fot. Wikipedia.org
Kołacz królewski – alegoria rozbioru Polski, Fot. Wikipedia.org

W typowy dla siebie sposób "Gazeta Wyborcza" postanowiła uczcić rocznicę odzyskania niepodległości przez Polskę. W obszernym wywiadzie na temat polskiej historii przekonuje o cudownych skutkach rozbioru Polski.

Rozbiory wypadają mniej więcej wtedy, kiedy ma miejsce rewolucja amerykańska i francuska - dwa wielkie triumfy nowoczesności. Moim zdaniem były trzecim triumfem - eliminacją resztek tego, co przednowoczesne i antynowoczesne

- mówi "GW" Jan Sowa z Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Pytany czy zabory były również triumfem Polski, Sowa odpowiada:

Pod wieloma względami oznaczały postęp i modernizację. Oczywiście w każdym zaborze było inaczej, ale nie zgadzam się z tezą, że w rosyjskim była wyłącznie rujnacja i plądrowanie. Przecież obszar Warszawy i Łodzi był jednym z najlepiej rozwiniętych gospodarczo obszarów całego imperium rosyjskiego. To tu powstały pierwsze masowe, nowoczesne partie polityczne. Dopiero zaborcy opodatkowują masowo szlachtę i konstruują mechanizm administracyjny. Dopiero oni znoszą pańszczyznę, wyzwalając "polskich" chłopów od Polaków. Reformują gospodarkę. Pod zaborami na terenie byłej I RP rozwija się infrastruktura i zmieniają się stosunki społeczne. Ale następuje też zmiana społeczno-kulturowa - nowoczesność kształtuje się jako siła antagonistyczna wobec tradycyjnej tożsamości polskiej.

Sowa przyznaje, że zaborcy realizują w podbitej Polsce własne interesy, ale zaraz dodaje:

Dążyli (zaborcy - red.) do osłabienia polskiej szlachty, żeby skutecznie rządzić podbitymi terenami. Ale ze względu na pasożytniczą pozycję szlachty działania skierowane przeciw niej miały pozytywne skutki. Dla wszystkich.

Socjolog odnosząc się do zaborów dodaje, że "w dużej mierze sami to sobie zrobiliśmy, a właściwie elity państwa całej reszcie".

Dawka przemocy, która była konieczna do ich dokonania, nie zasługuje na pozytywną ocenę, jednak można wskazać wiele pozytywnych skutków. Bo czy zniesienie pańszczyzny było złe? Wszak równało się zniesieniu niewolnictwa i z tym sensie czymś dobrym było zniszczenie elementu tradycyjnej tożsamości kultury polsko-sarmackiej, której nie byłoby bez darmowej, niewolniczej pracy chłopów

- mówi dalej Sowa.

W rozmowie Jan Sowa nie omieszkał również wspomnieć o projekcie IV RP. Skrytykował przy tej okazji zarówno polską szlachtę, jak i projekt niepodległościowej odnowy polskiego państwa.

Szlachta, która nie dawała sobie odebrać ani krzty wolności, sama chciała się ograniczyć, bo rozpoznawała w tym swój interes. Zdobywanie doświadczenia i najnowszej wiedzy za granicą zostało uznane za niebezpieczne dla tradycyjnego porządku. Przyczyniła się do tego antyintelektualna postawa szlachty, która rezonuje do dzisiaj w polskim dyskursie publicznym. Wystarczy przypomnieć jeden z ikonicznych elementów projektu IV RP, kategorię "wykształciuchów". PiS odważył się na jej użycie, wiedząc, że większość temu przyklaśnie, bo w Polsce brak poważania dla inteligencji. To paradoks, bo z jednej strony badania świadczą o tym, że najbardziej prestiżowym zawodem jest profesor uniwersytetu, a z drugiej - jesteśmy kulturą głęboko antyintelektualną, która uważa, że zbytnia ilość spekulacji, wiedzy, namysłu, racjonalności jest szkodliwa

- tłumaczy.

W rozmowie znalazło się również miejsce dla słów, że "rojenia o potędze były podstawą polityki zagranicznej PiS-u i Lecha Kaczyńskiego, stąd np. jego obsesyjne zainteresowanie Gruzją".

Rozmowę Jan Sowa kończy taką oto konstatacją:

Mamy historycznie głęboko zakorzenione przyzwolenie, żeby oszukiwać swoje państwo, bo ono nigdy nie było nasze. Jeżeli ktoś kantuje na podatkach, pobiera fałszywą rentę, idzie na lewe zwolnienie lekarskie, nie jest uznawany za oszusta. To jest emanacja postawy, że państwo to element pasożytniczy, który nam szkodzi i zagraża. I że im bardziej je oszukujemy, im więcej pieniędzy zostawiamy sobie w kieszeni, tym lepiej, bo państwo by je tylko zmarnowało.

Zapewne ponad siły i możliwości Jana Sowy oraz dziennikarzy "GW" jest oczekiwanie, by zauważyli oni, że postawę odrzucenia polskiego państwa przez obywateli takimi wywiadami jedynie się wzmacnia.

Warto mieć w pamięci przesłanie "Wyborczej" na Święto Niepodległości w 2013 roku: "Zabory pod wieloma względami oznaczały postęp i modernizację".

KL

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych