Prof. Zybertowicz: "Standardy, których nieprzestrzeganie niedawno nazywano dziką lustracją, są bez żenady stosowane przez ikony dziennikarstwa III RP"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. You Tube/wPolityce.pl
fot. You Tube/wPolityce.pl

Skoro jest takie poważne zagrożenie dla bezpieczeństwa państwa, to sprawę podejrzeń wobec Macierewicza powinna prowadzić SKW lub ABW, a nie dziennikarze

- mówi "Super Expressowi" prof. Andrzej Zybertowicz, komentując medialne oskarżenia o zleceniu tłumaczenia raportu z likwidacji WSI przed jego odtajnieniem.


CZYTAJ: Rzetelna dyskusja czy seans nienawiści? Komisja ds. służb zajmie się oskarżeniami wobec Antoniego Macierewicza

Socjolog zwraca uwagę na hipokryzję mainstreamowych dziennikarzy, którzy rzucili się na Macierewicza, ignorując jednocześnie bardziej niepokojące sygnały na temat innych osób. W tym kontekście wymienił informacje o b. ambasadorze Polski w Rosji Stanisławie Ciosku, zawarte w książce Mariana Zacharskiego "Rosyjska ruletka" wydanej w 2010 r.

Podane tam informacje stanowią poważniejsze poszlaki do mówienia o kimś, że jest ruskim agentem, niż to, co wystarczyło Jackowi Żakowskiemu i Tomaszowi Lisowi, by mówić tak o Antonim Macierewiczu

- zauważa prof. Zybertowicz. I nie dziwi się, że były likwidator WSI nie ma ochoty rozmawiać z Żakowskim czy Lisem którzy głośno wzywają go do wytłumaczenia się z "afery".

Akurat z Żakowskim nie - pompuje on temat nieproporcjonalnie do posiadanych informacji. Ale generalnie mógłby udzielić jakiejś szerszej wypowiedzi. Standardy, których nieprzestrzeganie niedawno nazywano dziką lustracją, teraz są bez żenady stosowane przez ikony dziennikarstwa III RP.

Dlatego socjolog nie ma wątpliwości, że ironiczna reakcja Macierewicza na atak na siebie była "proporcjonalna do kalibru podanych informacji".

CZYTAJ: Kolejny cios w Macierewicza. "Przekazał raport o WSI do tłumaczenia jeszcze przed ujawnieniem". Dowód na działanie niezgodne z prawem czy akcja służb?


Zybertowicz celnie odpiera też zarzuty stawiane Macierewiczowi, że publikacja przeprosin i wypłata odszkodowań osobom, które w wyniku publikacji raportu z likwidacji WSI poczuły się obrażone, kosztowały jak dotąd MON ponad 1 mln złotych.

Chcę tylko przypomnieć, że po roku 1992, MSW przepraszało osoby z tzw. listy Macierewicza, w tym Michała Boniego, który potem się przyznał, że jednak był TW. Ministerstwo hurtowo poszło na ugodę

- podkreśla socjolog.



kim, "Super Express"

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych