Kolejny cios w Macierewicza. "Przekazał raport o WSI do tłumaczenia jeszcze przed ujawnieniem". Dowód na działanie niezgodne z prawem czy akcja służb?

Fot. PAP/Tomasz Gzell
Fot. PAP/Tomasz Gzell

Tygodnik "Wprost" pisze, że Antoni Macierewicz, likwidujący Wojskowe Służby Informacyjne, jeszcze przez upublicznieniem raportu z likwidacji WSI skierował dokument do tłumaczenia na język rosyjski. Miał on trafić do Iriny O., mieszkającej na tzw. osiedlu rosyjskim w Warszawie. Za tłumaczenie miała ona otrzymać 17 tys. złotych.

Zatrudniono ją bez procedury przetargowej, a umowę podpisano po zakończeniu tłumaczenia. Fragmenty raportu dostarczano do mieszkania kobiety znajdującego się na tzw. osiedlu rosyjskim w Warszawie, tj. przy ulicy Sobieskiego na Mokotowie

- pisze "Wprost".

Na tezy tygodnika odpowiedział poseł Antoni Macierewicz, wskazując, że doniesienia są nieprawdziwe.

To jest absurd, gdy Wprost opublikuje ten materiał zostanie wytoczony mu proces. To jest absolutnie niemożliwe, żeby jakikolwiek fragment Raportu z likwidacji WSI był wynoszony na zewnątrz przed ujawnieniem go przez Prezydenta RP. Wszystkie tłumaczenia odbywały się po publikacji jawnej części raportu. Raport po publikacji przetłumaczono na wszystkie języki kongresowe, w tym na j. rosyjski, lecz najczęściej korzystano z tłumaczenia angielskiego. Jeżeli ktoś myśli, że służby rosyjskie nie znają j. polskiego lub j. angielskiego to niech zapisze się do Ruchu Palikota. Można powiedzieć, że autorzy tej mistyfikacji osiągnęli swój cel, bo wszyscy uważają, że muszą na ten temat dyskutować. Można jeszcze tylko zapytać czy raport nie był rozwożony kawalkadą słoni

– wyjaśnia Antoni Macierewicz w oświadczeniu publikowanym przez Niezalezna.pl.

Wydaje się, że w tej sprawie możemy mieć do czynienia z cyniczną akcją służb obliczoną na uderzenie w posła Macierewicza.

Po raz pierwszy o sprawie opisanej przez tygodnik "Wprost" mówił poseł Artur Dębski, po przejęciu przez PiS kontroli nad sejmowym zespołem badającym sprawę weryfikacji WSI.

W Polskim Radiu mówił wtedy (cytat ze strony Polskiego Radia):

"Takiej przysługi, jaką zrobili posłowie PiS, nigdy bym się nie spodziewał. Wszyscy mówią o zespole. Mnóstwo ludzi się do mnie odezwało. Dostarczono mi najprzeróżniejsze, bardzo interesujące dokumenty, z których jeden uważam w tym tygodniu będziemy omawiali na komisji służb" - powiedział Dębski.

Jak wyjaśnił, dokument ten jest dowodem na to, że Antoni Macierewicz mógł zlecić przetłumaczenie raportu o likwidacji WSI na język rosyjski i za to zapłacić.

"Nasza wiedza jest wystarczająca, by uchylić Antoniemu Macierewiczowi immunitet. Ja nie mówię, że to zdrajca, przestępca. Ale niech stanie przed sądem" - powiedział Dębski.

Z kolei tygodnik "Wprost" wskazuje, że "o sprawie zlecenia przez Antoniego Macierewicza tłumaczenia raportu na język rosyjski dowiedzieli się posłowie komisji ds. służb specjalnych od oficerów SKW".

Czy zatem mamy do czynienia z kolejną akcją służb obliczoną na zdyskredytowanie posła Macierewicza? Czy należy to wiązać z objęciem przez Antoniego Macierewicza funkcji wiceprezesa PiS?

A może jego sukcesy przy badaniu katastrofy smoleńskiej zaczęły na prawdę kogoś niepokoić...

Stanisław Żaryn

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.