wPolityce.pl: tygodnik "wSieci" publikuje na okładce nieznane dotąd zdjęcie ze Smoleńska. Stoi ono w sprzeczności z dominującym przekazem dot. tego, co działo się zaraz po tragedii smoleńskiej. Premier Tusk i premier Putin na fotografii z 10 kwietnia wyglądają na zadowolonych, a premier Polski coś demonstruje. Jak to możliwe, że przez tak długi czas takie zdjęcia były ukryte przed opinią publiczną?
Prof. Andrzej Zybertowicz: Przed analizą należy przyjąć pewne założenia. Zakładam, że zdjęcie jest oryginalne i nie było manipulowane. Sprawdzenie, czy tak jest, wymaga kompetencji, których badacz społeczny nie ma. Jeśli zdjęcie jest prawdziwe, to już sam fakt, że ono nie było znane od początku, świadczy o tym, że mieliśmy do czynienia ze świadomym, nie wykluczam, że prowadzonym w złej wierze, zarządzaniem informacjami o sytuacji zaraz po katastrofie. Gdyby obie strony zachowywały się uczciwie - jak nam obiecywano - dość szybko dostępny byłby pełen zakres materiałów fotograficznych. Gdyby zachowanie strony rosyjskiej było, jak mówił premier "ponadstandardowo" dobre, nie mówiąc już o postawie Polaków, to takie zdjęcia ujawniono by. A gdyby jakieś materiały zawierały treści niewygodne, gdyż mogące wprowadzać w błąd, to wątpliwości by rzeczowo wyjaśniano. Skoro jednak to zdjęcie, a zapewne również wiele innych informacji o tym, co się działo po tragedii z 10/04, było utajone, rozsądne jest przypuszczać, że mamy do czynienia z działaniem w warunkach złej woli.
To zdjęcie, o którym rozmawiamy, jest niewygodne dla rządzących? Co ono może mówić odbiorcom?
Spójrzmy na to zdjęcie z dystansem badawczym. Obserwując reakcje, widzę dwa typowe błędy poznawcze. Oba są psychologicznie zrozumiałe, ale są błędami. Pierwszy błąd to tzw. przedwczesny przeskok do konkluzji. Ludzie popełniający ten błąd patrzą na zdjęcie, które wywiera na nas wrażenie, odbierają przekaz emocjonalny i mają gotowy wniosek. Na przykład taki: Donald Tusk jest członkiem wspólnoty zbrodni albo na nią przyzwolił lub co najmniej cieszy się z tego, że tragedia wydaje się być dlań politycznie korzystna. Przeciwstawna reakcja to niechęć do analizy tego zdjęcia, niechęć wynikająca z obawy, że analiza może doprowadzić do wniosków bardzo przykrych dla rozważającego. To reakcja osób sympatyzujących z PO. Oni nie chcą podejść rzeczowo do tego zdjęcia, ponieważ obawiają się, że to może doprowadzić do tego, że będą musieli przebudować swoje wyobrażenie o tym, kim faktycznie jest lider, któremu zaufali. Są więźniami obawy przed dysonansem poznawczym.
Jak zatem powinniśmy interpretować to zdjęcie?
Badacz zaczynając analizę na samym początku może uchwycić swoje pierwsze odruchowe skojarzenia. Czy jest to skojarzenie, że Donald Tusk zdradził Prezydenta swego kraju? Czy skojarzenie, że to bracia Karnowscy grają nie fair? Ale po wyartykułowaniu takich skojarzeń, należy wziąć je w nawias. Zawiesić gdzieś obok zdjęcia. Wtedy można spróbować przeprowadzić neutralną analizę. Najpierw poszukać wytłumaczenia korzystnego dla premiera Tuska. W necie są specjalne stronki ze zdjęciami, które nie są przetwarzane cyfrowo, czyli nie są manipulacjami, ale pokazują coś, co zdaje być całkiem inne niż faktycznie jest. Na przykład, jakaś osoba stanęła tak, że zasłoniła inną, a przez to wydaje się, że ta druga osoba robi coś śmiesznego lub niegodnego - jednak nie jest to prawdą. W związku z tym należy sprawdzić, czy i w tym przypadku nie może tak być.
Co wtedy kryłoby się za tą fotografią?
Może wstrząśnięty i podekscytowany tragedią premier emocjonalnie reaguje dynamicznie gestykulując, a to zdjęcie zatrzymało w kadrze pewną fazę jego gestykulacji. Gdybyśmy zobaczyli tę scenę w pewnym ciągu zdarzeń, np. 8 następujących po sobie zdjęć, czy na materiale filmowym, to może okazałoby się, że mamy do czynienia z czymś innym niż nam się zdaje. Wtedy mogłoby się okazać, że również wyraz twarzy Władimira Putina, która wygląda jakby wyrażała zadowolenie, że marionetka zachowuje się tak, jak on tego oczekuje, jest przypadkowy. Gdy zrobi się komuś zdjęcie w czasie jedzenia, noblista może wypaść głupkowato. Obecnie ci, którzy chcą rzeczowo bronić Donalda Tuska, powinni starać się zdobyć informacje kontekstowe, wskazujące, że jego twarz i ręce wcale nie komunikują satysfakcji.
Powinni zdobyć dodatkowe materiały?
Przeanalizować już dostępne i zdobyć inne materiały zdjęciowe, filmowe, które pokażą tę scenę w szerszym kontekście. Zwolennicy premiera powinni się zaangażować w poszukiwanie racjonalnego, ale odmiennego od nasuwającego się wielu osobom, wytłumaczenia tej sytuacji. Moi doktoranci wskazali, że zaciśnięte pięści premiera to może być np. gest trzymania wolantu, gdyby Tusk odpowiadał na sugestię Putina, mówiącego: "nie udało się im podciągnąć wolantu i odejść na drugi krąg". To jedna z możliwych ścieżek interpretacji.
Mówił pan również o drugim założeniu? Tym krytycznym wobec premiera...
I przy interpretacji życzliwej, i przy niekorzystnej dla premiera Tuska rozważaniu trzeba uwzględniać na kontekst - np. to, co wiemy o postawie Donalda Tuska wobec Lecha Kaczyńskiego, czy o zachowaniu się urzędników premiera w Smoleńsku przed przybyciem Jarosława Kaczyńskiego. Wiemy, że premier Tusk toczył z prezydentem bezpardonową wojnę, w której narażał na szwank autorytet prezydenta, choćby odmawiając mu samolotu na lot do Brukseli. Że rękoma Janusza Palikota prowadził atak na, jak to określono, godnościowe podstawy prezydentury Lecha Kaczyńskiego. I nawet jeśli premier Tusk nie miał nic wspólnego z tragedią smoleńską, mógł czuć jakąś perwersyjną satysfakcję: oto wróg, którego atakował, zginął.
Taka satysfakcja „małego chłopca”?
Trzeba rozważyć, czy to, co wiemy o psychice Donalda Tuska, uwiarygadnia taki typ reakcji. Należy następnie rozważyć kontekst sytuacyjny. Wiemy, że Rosjanie świadomie spowalniali autobus z ekipą Jarosława Kaczyńskiego, jadącego na miejsce tragedii. Ekipa Donalda Tuska, której auta prześcignęły autobus z Jarosławem Kaczyńskim, musiała być świadoma, że opóźniano podróż autobusu z bratem śp. Prezydenta RP. Zatem premier rządu RP winien być świadom tego, że - to za jego przyzwoleniem - Rosjanie toczą grę przeciwko b. premierowi jego kraju. Dalej, mamy świadectwa pracowników Kancelarii Prezydenta obecnych na miejscu tragedii. Oni twierdzą, że bliscy współpracownicy premiera byli zainteresowani głównie marketingowym wydźwiękiem sprawy, a nie np. zabezpieczaniem dowodów, ustalaniem procedur postępowania, wreszcie zapewnieniem godnych warunków rozpoznawania zwłok przez brata Lecha Kaczyńskiego. Oni jednak, zgodnie ze swymi nawykami, zajmowali się PR-em. To może wskazywać na stopień demoralizacji tych ludzi. Zapomnieli, że reprezentują powagę Rzeczypospolitej; zachowywali się, jakby toczyli jakąś lokalną wojenkę na swoim partyjnym podwórku (w stylu wyborów na Dolnym Śląsku). Następnie trzeba zrobić kolejny krok i przeanalizować zachowanie Donalda Tuska, począwszy od jego roli w podjęciu decyzji o rozdzieleniu wizyt w Katyniu, a skończywszy na decyzjach dotyczących sposobów wyjaśniania przyczyn tragedii.
O czym mogą świadczyć te decyzje i sposób działania polskiego premiera?
Zaniedbania i decyzje premiera mogą być oznaką tego, że Donald Tusk ma poczucie winy albo czuje głęboki lęk. To nie musi oznaczać, że jest wspólnikiem w zbrodni. On może czuć się jak ktoś, kto przez nieroztropne włączenie do gry przeciwko prezydentowi swojego kraju premiera Putina, ułatwił Rosjanom takie zaniedbania przy obsłudze wizyty, który przyczyniły się do katastrofy lub - w wersji drastycznej - ułatwiły zamach.
Zarysował pan ramy dyskusji, która powinna się toczyć wokół zdjęcia?
Dyskusja powinna toczyć się w ramach badawczych. Obie strony powinny stopniowo, krok po kroku interpretować tę sytuację, odsiewając interpretacje, które są niespójne z faktami. Wiemy, że doszło do rozdzielenia wizyt, że spowalniano przyjazd Jarosława Kaczyńskiego do Smoleńska. Wiele innych rzeczy wiemy, ale w szumie informacyjnym, który jest cały czas tworzony, niełatwo dotrzeć do prawdy. Tym bardziej, gdy brakuje woli prawdy. Należy jednak wystrzegać się błędów, o których wspominałem. Nie można przechodzić zbyt wcześnie do konkluzji, ani unikać konfrontacji z niewygodnymi faktami. Pierwszy błąd już popełniają osoby krytyczne wobec Tuska, drugi jego zwolennicy.
Publikacja zdjęcia wywołała emocjonalne reakcje władz. Paweł Graś czy Radosław Sikorski atakowali tygodnik, mówiąc m.in., że publikacja fotografii to niegodziwość. Jednak nikt nie wskazywał, by zdjęcie było fałszywe. O czym świadczy reakcja władz na to zdjęcie?
Ta reakcja jest taka sama, jak reakcja na tezy ekspertów zespołu smoleńskiego. Te tezy mogą być błędne - w procesie badawczym naturalne jest dociekanie m.in. metodą prób i błędów. Gdy jednak pojawiają się pewne tezy ekspertów zespołu, zamiast analizy ich koncepcji, rzecz sprowadza się do absurdu, pyskówek, tworzy się szum informacyjny. O tym sposobie reakcji mówię w książce "III RP. Kulisy systemu". Przykładem, który tam przywołałem, jest tekst "Gazety Wyborczej", która artykuł opisujący manipulacje "Komsomolskiej Prawdy" zatytułowała: "Smoleńska pyskówka". Moim zdaniem, zrobiono to, by odwrócić uwagę naszej opinii publicznej od rzeczywistych sprawców ciągłych manipulacji na naszej wyobraźni. Chciałbym, żeby ktoś z obozu rządowego, czy jego sympatyków, np. dziennikarze, którzy akceptują raport komisji Jerzego Millera, przeprowadzili krok po kroku spokojną analizę tego, co mówi nam zdjęcie, o którym rozmawiamy. Jako obywatelowi byłoby mi lżej, gdyby ktoś przedstawił dowody wykazujące, że ta fotografia nie mówi tego, co podpowiada intuicja. Intuicja nie jest niezawodna i dla badaczy nie jest wiążąca. A pierwsza reakcja, która może być błędna, mówi, że magik z obcego kraju z satysfakcją patrzy, jak rybka chwyciła przynętę i reaguje zgodnie z wolą magika. A rybka cieszy się, że dostała przynętę do posmakowania. Chciałbym, żeby takie odczytanie zdjęcia zostało obalone w procesie spokojnej, rzeczowej i transparentnej analizy.
Rozmawiał Stanisław Żaryn
CZYTAJ TAKŻE: Graś spanikowany zdjęciem ze Smoleńska: "To niewytłumaczalna podłość!". Karnowski: "Zdjęcie jest autentyczne. Jesteśmy tego pewni"
CZYTAJ TAKŻE: Prof. Krystyna Pawłowicz o okładce "wSieci": "To szokująca publikacja. Wyraźnie widać, że tam atmosfery żałoby nie było"
CZYTAJ TAKŻE: Internauci o zdjęciu Tuska i Putina ujawnionego na okładce Tygodnika “wSieci”: “Tusk w Smoleńsku na powitanie z Putinem przybił żółwika!"
CZYTAJ TAKŻE: Prosta prawda jest brutalna, czyli o pewnym zdjęciu ze Smoleńska, które zabolało Grasia, Sikorskiego i Wielowieyską. Kogo jeszcze?
CZYTAJ TAKŻE: Jakub Opara o spotkaniu Tuska z Putinem: Głównymi logistykami byli wtedy Graś i Arabski. W całym chaosie zastanawiali się co zrobić, żeby obrazki z tego były dobre
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/169713-byloby-mi-lzej-gdyby-ktos-przedstawil-dowody-wykazujace-ze-ta-fotografia-nie-mowi-tego-co-podpowiada-intuicja-nasz-wywiad-z-prof-zybertowiczem