Premier zrównuje Wołyńską Rzeź z przesiedleniami: "Spór o definicję ludobójstwa jest dwuznaczny. Ukraińcy mogliby podobnie zdefiniować akcję 'Wisła'"

Fot. wPolityce.pl
Fot. wPolityce.pl

Premier Donald Tusk na specjalnej konferencji prasowej mówił o jego ocenie bieżących wydarzeń w polskiej polityce. Szef rządu na początku spotkania z dziennikarzami został zapytany o sprawę uboju rytualnego, którego zakaz został dziś przegłosowany. Sam Tusk głosował za zalegalizowaniem uboju, stąd zasadnym było pytanie o porażkę w dzisiejszym głosowaniu.

CZYTAJ WIĘCEJ: Ubój rytualny pozostanie zakazany. Rządowy projekt legalizacji tego prawa przepadł w sejmowym głosowaniu

Premier w swoim stylu próbował kluczyć, unikając jednoznacznej oceny uboju:

Ubój rytualny był problemem od początku dość trudnym dla Platformy Obywatelskiej. Z jednej strony mieliśmy determinację i sporo argumentów ze strony koalicjanta na rzecz uboju. To argumenty na rzecz polskich przedsiębiorstw, dość dużego eksportu związanego z tym typem bicia zwierząt. Podawano różne dane, one oscylowały ok. miliarda złotych. Z punktu widzenia rządu miejsca pracy to priorytet i nie muszę przekonywać, dlaczego. Z drugiej strony szczególnie dla PO było rzeczą bardzo przykrą zaakceptowanie takiego rygoru ubijania zwierząt, co do którego jest przekonanie, że zwiększa ono cierpienie. Nie najlepiej się czuję, gdy promuję głosowania i je przegrywam. Po tym głosowaniu rozum był smutny, serce się cieszyło. (…) Sam dobrze rozumiem – także jako człowiek, który zawsze w domu miał jakiegoś przyjaciela, czy koty… Dobrze rozumiem ten typ wrażliwości. Mieliśmy dość typowy w polityce dylemat – to nie było tak, że z jednej strony jest czarne, a z drugiej białe

- argumentował Tusk.

Kontynuując ten wątek, szef rządu zarzucił innym partiom hipokryzję w tej sprawie, tłumacząc, że zmienili oni zdanie w tej kwestii z powodu oczekiwań społecznych:

Tutaj z jednej strony był interes polskich pracowników, a więc rozum podpowiada brać coś takiego. Z drugiej strony podzielam wrażliwość. Na końcu mieliśmy do czynienia z odrobiną hipokryzji. W dyskusji na temat cierpienia zwierząt w ubojniach rytualnych, nie pojawił się wątek odnośnie polowań. Mam wrażenie, że wielu polityków, znając nastawienie młodych Polaków, nagle stało się rzecznikami praw zwierząt

- przypominając dotychczasowe podejście SLD i PiS w tej sprawie.

Zdając sobie sprawę, że dla typowego wyborcy PO była to kwestia na rzecz ochrony zwierząt przed cierpieniem, zwracałem uwagę PSL-owi i premierowi Piechocińskiemu, że trudne jest przekonanie posłów i posłanek PO do tego projektu. (…) Efekt tych przekonywań był umiarkowany. Rzadko bywają sytuację, gdy przegrywając głosowanie rządowe, nie czuję smutku. Dzisiaj tak jest

- zakończył ten wątek Tusk, deklarując, że z jego strony nie będzie inicjatywy co do kolejnej próby zalegalizowania uboju. Nie wykluczył jednak, że w koalicji mogą pojawić się inne zdania w tej kwestii.

Tusk oceniał również podejście związków zawodowych, które zapowiedziały na jesień strajk generalny i zarzuciły premierowi brak chęci dialogu. Szef rządu nie krył oburzenia i irytacji w tej sprawie:

Jeśli dobrze zauważyłem, to ogłoszono kilkadziesiąt godzin temu termin strajku generalnego w Polsce. Jednym z powodów, dla którego Polska przechodzi w nie najgorszy sposób czas kryzysu – a będę np. w kraju, gdzie bezrobocie młodych przekracza 50% - jest to, że udało się utrzymać elementarną nadzieję, która ma realny wpływ na gospodarkę i spokój, i stabilność społeczno-polityczną. Ktoś, kto decyduje się na organizowanie strajku generalnego, nie jest człowiekiem dialogu. Chcę powiedzieć, że Polska i Polacy mogą tylko stracić na tego typu przedsięwzięciach. Aby uniknąć tego scenariusza jestem gotowy rozmawiać z każdym i o każdej porze. (…) Nie ma dzisiaj żadnego powodu, by centralne związkowe – uciekając od rozmowy, protestując, że nie ma dialogu – zrywały ten dialog i organizowały strajk. Rozmowa po to, by pohukiwać i obalać rządy jest dość ponurym spektaklem

- oznajmił przewodniczący Platformy Obywatelskiej.

W trakcie konferencji nie mogło zabraknąć pytania o uchwałę Sejmu upamiętniającą pomordowanych Polaków na Wołyniu. Parlamentarzyści przegłosowali wersję uchwały, która nie zawiera jednoznacznej nazwy "ludobójstwa" wobec tamtych wydarzeń.

CZYTAJ WIĘCEJ: Sejm odrzucił wniosek o nazwanie zbrodni na Wołyniu ludobójstwem. Głosowanie poprzedziła ostra debata, minister Sikorski straszył "upokorzeniem Ukraińców"

Kiedy na stojąco wysłuchaliśmy po raz kolejny – ale już przyjętą uchwałę w sprawie rzezi wołyńskiej, nikt nie miał wątpliwości, że jej tekst stosownie czci pamięć ofiar i jest miażdżący dla sprawców. Spór nie był o to, czy czcimy pamieć ofiar, ale o to, czy zaostrzamy stanowisko w porównaniu do tego, które przyjęliśmy 5 lat temu. Kłamią ci, którzy twierdzą, że przyjmując wspólnie inaczej brzmiący tekst, że ten jest patriotą, kto najgłośniej i najbardziej radykalnie wykrzyczy swoje oburzenie

- przekonywał Tusk.

I dodawał:

To nie był spór o to, jak oceniamy zbrodnię wołyńską, to był spór o politykę wewnętrzną – kto kogo przekrzyczy – i zewnętrzną,, gdzie gra jest bardzo ryzykowna.

- mówiąc o manifestacji grupki Ukraińców pod sejmem i nadziei na lepsze relacje polsko-ukraińskie w przyszłości.

W końcu odniósł się jednak do samej definicji ludobójstwa, sugerując, że dzisiejsze zawarcie w uchwale tego sformułowania otworzyłoby furtkę Ukraińcom, by ci uznali akcję "Wisła" za ludobójstwo:

Ten spór o definicje ludobójstwa był tyleż dwuznaczny, co charakterystyczny. Nikt nie zauważył, że wg definicji jaką przytoczył marszałek Zych, Ukraińcy mogliby podobnie zdefiniować akcję "Wisła". Zastanówmy się, czy dzisiaj w sprawie przeszłości trzeba licytować się na to, kto kogo mocniej uderzy słowem

- bronił się Tusk.

Przywoływał także różne przykład prowadzenia polityki wobec Ukrainy:

I co ważniejsze: w tego typu rozmowach uczestniczyłem z poprzednimi prezydentami – Aleksandrem Kwaśniewskiego i Lecha Kaczyńskiego – i kiedy nie ma fleszy i kampanijnego zaiciecia, to polscy politycy racjonalnie mówili o problemach polsko-ukraińskich. Przez 23 lata nie mieliśmy wątpliwości, że to była cała sztafeta identycznie myślących polityków o tym, jak wyglądają polsko-ukraińskie relacje

- mówił premier.

W trakcie konferencji Tusk mówił też o planach znowelizowania budżetu. Szczegóły w tej sprawie mają zostać podane w przyszłym tygodniu:

Będziemy musieli zniwelować ten niedobór w dochodach. On nie ma dla Polski i Polaków praktycznego znaczenia, ale ma znaczenie polityczno-prawne

- tłumacząc że progi rygorystyczne ograniczają możliwości.

Przekonywał też, że jego rząd będzie chciał manewrować w sprawie deficytu:

Chcę powiedzieć, że byłbym zainteresowany możliwością zwiększenia deficytu. Z punktu widzenia Polski jest, by w krytycznym 2013 i niełatwym 2014 uzyskać możliwości stymulacyjne. Oznacza to, że będziemy szukali przepisów prawa, które umożliwią bezpieczne manewrowanie deficytem, tak by nie obarczać ludzi tym ubytkiem w dochodach państwa

- stwierdził Tusk.

svl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.