NASZ WYWIAD. Łukasz Warzecha o współpracy z "Rzeczpospolitą": "Nie jest sztuką zamknąć się w getcie własnego środowiska"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Łukasz Warzecha w studiu telewizyjnym wPolityce.pl
Łukasz Warzecha w studiu telewizyjnym wPolityce.pl

wPolityce.pl: W internecie rozgorzała zażarta dyskusja wokół tzw. powrotu publicystów do „Rzeczpospolitej”, a więc do dziennika wydawanego przez Grzegorza Hajdarowicza - człowieka, który wcześniej rozgonił ekipę tygodnika „Uważam Rze”. Dziennikarzom „wracającym” zarzuca się złamanie danego słowa, przypominając zdanie Rafała Ziemkiewicza „Nigdy z Hajdarowiczem nie będziem w aliansach”, będące cytatem z Pieśni Konfederatów Barskich. Pana nazwisko też jest wymieniane w tym kontekście. Czy poczuwa się Pan do „winy”?

Łukasz Warzecha, publicysta "Faktu": Absolutnie nie. Cała sytuacja jest wynikiem tego, że wiele osób – w tym niestety także niektórzy nasi koledzy, a także spora część czytelników – uległa narracji, sprytnie wykreowanej przez „Gazetę Wyborczą”, która nie bez powodu wpakowała wszystkich konserwatywnych publicystów piszących dziś dla „Rz”, a wcześniej dla „Urze”, to jednego worka. Tekst był opatrzony kpiarskim tytułem „Niepokorni wracają do Hajdarowicza”.

Tymczasem sytuacja każdej z tych osób jest odmienna. Np. Piotr Semka w ogóle nie przestał publikować w „Plusie-Minusie”, więc nie mógł do Hajdarowicza „wrócić”. Tylko jeden z kolegów wyraźnie zadeklarował, że „nigdy z Hajdarowiczem” i ostatecznie zastrzeżenia można by zgłaszać tylko do niego.

Ja z kolei w ogóle nigdy nie byłem pracownikiem Presspubliki. Z „Rz” nie odszedłem sam, zostałem tam zablokowany przez Andrzeja Talagę. Gdy wypowiadałem się po tym zdarzeniu dla wPolityce, wyraźnie zaznaczyłem, że mam nadzieję, iż to tylko chwilowa blokada i wrócę do pisania w tym dzienniku. Potem była sytuacja z „URze”. Podpisałem list, w którym stwierdzaliśmy, że więcej dla tego tytułu nic nie napiszemy i, o ile mi wiadomo, wszyscy sygnatariusze się tego trzymają.

 

Może jednak problemem jest fakt, że w czasie gdy środowisko ogłaszało bojkot "Uważam Rze", a w szerszym planie co najmniej nie zaprzeczało, że chodzi także o inne wydawnictwa Hajdarowicza, nie powiedział Pan jasno, że "Rzepa" z pańskiego punktu widzenia nie podlega bojkotowi?

Nie widziałem takiej potrzeby. Zawsze uważnie czytam, co podpisuję. W liście wyraźnie była mowa o konkretnym tytule. Kwestia pisania w „Rz” wtedy nie istniała, Talaga nadal pełnił obowiązki naczelnego, więc jaki sens miałoby wyjaśnianie, że teoretycznie nie uwzględniam „Rz” – zwłaszcza że o niej w liście w ogóle nie było mowy?

Okoliczności zmieniły się po przyjściu Bogusława Chraboty. Przy czym chcę wyraźnie zaznaczyć, że mój powrót do pisania w „Rz” jest w ogromnej mierze wyrazem szacunku dla pracy i wysiłków tamtejszego działu Opinii z Dominikiem Zdortem na czele.

 

Może wszyscy – jako środowisko – zabrnęliśmy za daleko, ustanawiając tak wysokie standardy, i nie umiejąc ich dochować, nie tylko na tym polu zresztą?

Trudno powiedzieć. Ja generalnie nie jestem wielbicielem pompatycznych przymiotników. Uważam na przykład, że podtytuł „Uważam Rze” brzmiący: „Tygodnik autorów niepokornych” był błędem. Zresztą dziś wygląda szczególnie komicznie na winiecie „URze”, redagowanego przez Pińskiego, z jakimiś no name’ami w środku. Uważam, że konserwatywni publicyści nie potrzebują się sami dodatkowo opisywać. A takie opisy, jeśli się już po nie sięga, mają konsekwencje. Ja sam jestem po prostu Łukaszem Warzechą i mam nadzieję, że moje nazwisko mówi wystarczająco wiele, nie potrzeba do niego już nic dodawać.

Druga sprawa to ta, że nasi czytelnicy, spośród których wielu poddaje się niestety atmosferze plemiennej wojny, reagują impulsywnie i mają maksymalistyczne oczekiwania. Sięgają po określenia, jakbyśmy byli w stanie gorącej wojny domowej, co oczywiście nie ma miejsca. Bardzo to przykre, że ważniejsze jest dla nich, gdzie piszemy niż co piszemy. Jeszcze przykrzejsze są bardzo aroganckie, niczym nie poparte komentarze typu „no tak, kredyty, kasa nie śmierdzi”. Ludzie, którzy to piszą, nie mają pojęcia ani o wysokości stawek autorskich, ani o naszej sytuacji osobistej. Zapewniam, że żadna z osób, które podobno do „Rz” „wróciły” nie musi ściubić kasy i łapać się każdego możliwego zajęcia. Nasze motywy były zapewne w różnych wypadkach odmienne, ale z pewnością w żadnym z nich nie były finansowe.

Ja sam – jako wielbiciel szkoły myślenia krakowskich stańczyków czy realizmu Cata-Mackiewicza albo Kisiela – uważam, że konserwatywną myśl należy głosić wszędzie, gdzie się da. Poza miejscami w oczywisty sposób niegodnymi, których katalog każdy powinien sobie sam ustalić. Nie jest sztuką zamknąć się w getcie własnego środowiska, sztuką jest pojawiać się tam, gdzie trzeba się z kimś zetrzeć. Uważam, że normalną reakcją naszej publiczności na obecność w „Rz” Semki, Mazurka, Warzechy, Ziemkiewicza powinna być satysfakcja: „Świetnie, że tam jesteście, że nie oddajecie pola, że można tam czytać was, a nie tylko Wołka czy Makowskiego”. Fakt, że reakcja jest w większości skrajnie odmienna, to postawienie spraw na głowie. Myśląc w ten sposób, przegrywa się, nie wygrywa.

 

Tzw. „zwykli ludzie” – w cudzysłowie, bo każdy człowiek jest niezwykły – mogli się w tym wszystkim już całkowicie pogubić...

To prawda. Ale to trochę ich wina. Gdyby mieli dłuższą pamięć, gdyby pamiętali, co kto deklarował, gdyby śledzili nasze teksty, zamiast łykać gotowe schematy, nie czuliby się pogubieni.

 

Zamierza Pan dalej współpracować z "Rzeczpospolitą"?

Oczywiście. Jestem konsekwentny. Będę współpracował z „Rz” tak długo, jak długo będę mógł tam pisać teksty w zgodzie z własnymi poglądami. Będę tam pisał również dlatego, że daje mi satysfakcję myśl, jak musi to irytować osoby, które cieszyły się, gdy z jej łamów zniknąłem. Nie dam im tej satysfakcji.

 

Dziękujemy za rozmowę.

 

CZYTAJ TAKŻE NA TEN TEMAT:

Opinia Jerzego Jachowicza

Opinia Krzysztofa Kłopotowskiego

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych