Co tam w Rzepie skrobią. A co komu przyjdzie z tego, że ten czy ów kolega ładnie się zapali, poskwierczy i pójdzie z dymem do nieba?

Fot. wPolityce.pl
Fot. wPolityce.pl

Powrót publicystów do "Rzeczpospolitej", którzy odeszli z łamów w proteście przeciwko czystkom, jakie przeprowadził właściciel Grzegorz Hajdarowicz, wywołał mieszane uczucia ich stałych czytelników. Wielu sądzi, że powinni wytrwać w odmowie współpracy z „czyścicielem”. Zwłaszcza Rafał Ziemkiewicz wprawił ich w zdumienie, bo wcześniej zapewniał, że ze „słupem Tuska”, G.H. nigdy nie będzie w aliansach. Moim zdaniem Ziemkiewicz oraz Łukasz Warzecha i Robert Mazurek postąpili słusznie. Nie należy dobrowolnie oddawać pola walki, gdy przeciwnik się cofa.

Nowy redaktor naczelny Rzeczpospolitej Bogusław Chrabota uczynił gest pojednawczy przyjmując do pracy z powrotem Bartosza Marczuka. Ten ostatni  został zwolniony na fali czystki, choć był na urlopie kiedy szykowano publikację o trotylu na wraku tupolewa. Dziwne byłoby, gdyby Chrabota zrobił to bez wiedzy właściciela. A jeżeli zrobił bez jego wiedzy i zgody, tym lepiej. Natomiast dział Opinii i Plus Minus zachowały przez cały czas dotychczasowe kierownictwo, z którym można współpracować. I tam pojawiły się teksty owych publicystów.

Ziemkiewicz słusznie nie chce zamykać się na łamach „Do Rzeczy” Pawła Lisickiego i mniej nakładowych periodyków na prawicy. Moim zdaniem ma on do wykonania pewną misję. To promocja polityki realnej, opartej na egoizmie narodowym. Ten egoizm wcale nie zaniknął we współczesnym świecie wbrew temu co głoszą głuptasy lub podstępni rzecznicy cudzych interesów. Rafał chce to zrobić odświeżając endecję i odcinając z tej tradycji anachroniczny antysemityzm. Taki program jest kontrowersyjny. Jednak wywoła pożyteczną debatę na czym polega obecnie polska racja stanu w kraju i za granicą. Taka debata powinna odbyć się także w centrum światopoglądowym, gdzie znajduje się Rzeczpospolita. Jeżeli dziennik będzie rzetelnie prowadzony przez nowego naczelnego, to stanie się najlepszym miejscem spokojnej wymiany argumentów.

Internauci spoza dziennikarstwa komentują poczynania swych medialnych ulubieńców oraz ulubionych wrogów, ale nie mają pojęcia o realiach zawodu. Oczekują od dziennikarzy rzucania się na ofiarniczy stos w imię wyższych wartości. A co komu przyjdzie z tego, że ten czy ów kolega ładnie się zapali, poskwierczy i pójdzie z dymem do nieba? Więcej da pożytku publicznego ten, kto ma cierpliwość, elastyczność, umie się cofnąć wobec przeważających sił przeciwnika i ruszyć do przodu, kiedy przyjdzie koniunktura. Wtedy może wejść nawet  na „reżimowe” łamy albo założyć własne media. To metoda sprawdzona w PRL. Jest tak dobra, że czasem prowadzi do zaszczytów. Używał jej  nasz prezes honorowy, który dzisiaj pieni się na kolegów o poglądach innych, niż jedynie słuszne.

PS. Uwaga na konflikt interesów: autor felietonu czasami publikuje w Rzeczpospolitej.

Artykuł ukazał się na portalu SDP.PL.

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.