Donald Tusk w trakcie konferencji prasowej w Sejmie odniósł się do ostatnich wydarzeń związanych z wypowiedziami prokuratorów wojskowych o obecności trotylu na wraku tupolewa.
Szef rządu usprawiedliwiał nieprecyzyjność wypowiedzi prokuratorów presją, którą wytwarza opozycja oraz... nieprzeszkoleniem prokuratury:
Prokuratura wojskowa pracuje pod niezwykłą, najwyższą presją, zwłaszcza opozycji, w sprawie zamachu smoleńskiego. Mam takie wrażenie, ze prokuratorów wojskowych nigdy nie szkolono pod kątem walki medialnej, politycznej i kształtowania przekazu medialnego. Wszyscy oczekujemy od Prokuratury Wojskowej profesjonalizmu w działaniach, chciałbym też żeby ta niewątpliwie profesjonalna prokuratura była również w pełni zawodowa jeśli o przekaz medialny… Ale prawdopodobnie jeszcze trochę czasu upłynie, zanim wszyscy dostosują się do tych bardzo wysokich wymagań i standardów mediów i opozycji
- mówił premier.
Pod niezwykłą presją W SPRAWIE ZAMACHU SMOLEŃSKIEGO. Czy premier wie coś więcej? To kolejne tego typu "przejęzyczenie" (?): najpierw robił to w rozmowie z Jackiem Żakowskim Radosław Sikorski, a później w sprawie wykrycia materiałów energetycznych premier Tusk. Dziwne to przejęzyczenia. I sporo ich w ostatnim czasie.
CZYTAJ WIĘCEJ: Żakowski i Sikorski otwarcie mówią o "zamachu w Smoleńsku". Też czują, że to nie był wypadek?
Jak ocenia samą sprawę wykrycia przez polskich biegły trotylu?
Istotą sprawy, jaką jest badanie przy pomocy różnych urządzeń, pod kątem różnych urządzeń, pod kątem obecności materiałów wybuchowych i pod kątem ewentualnych wybuchów na pokładzie tupolewa... Rozumiem, że te komunikaty prokuratury wykluczają zamach, a przecież o tym jest dyskusja. Przypominam, że nadzwyczajnej klasy urządzenia reagowały przecież podobnie na drugim tupolewie, który nie uległ żadnej eksplozji ani katastrofie. Rozumiem emocje, ale proszę o odrobinę wyrozumiałości wobec prokuratury wojskowej, która każdego dnia oprócz śledztwa, musi zmagać się z tą presją ze strony opozycji
- oceniał Tusk.
Na pytanie dziennikarzy, czy w oświadczeniu prokuratorów w październiku tuż po publikacji Cezarego Gmyza, nie zabrakło mu zdania, które potwierdziłoby wykrycie trotylu, premier odpowiadał:
Wydaje się, że Prokuratora Wojskowa padła ofiarą dość nieszczęsnej publikacji, która wywołała prawdziwą eksplozję; zarówno polityczną, jak i tę w mediach. (...) Publikacja w „Rzeczpospolitej” ukazała się nie po zakończeniu badań, ale w trakcie badań. Proszę się nie dziwić, że prokuratura jest powściągliwa w komunikowaniu fragmentów śledztwa. Prokuratura est zobowiązana do tego, żeby po zakończeniu wszystkich badań i metod sformułować odpowiedzialne wnioski. Dlatego jeszcze raz – sam chciałbym, jak państwo wiecie jest to dla mnie sprawa priorytetowa pod każdym względem – wolałbym żeby prokuratura potrafiła się komunikować lepiej i precyzyjniej, ale nie zakładam tu złych intencji czy prób ukrycia czegokolwiek. Prokuratura wojskowa nie ma żadnego powodu, by coś ukrywać, ale dobro śledztwa wymaga czasem pracy w skupieniu i ciszy. A jak wiecie państwo - praca prokuratury jest pod szczególną presją
- mówił Tusk, kompletnie ignorując fakt, że prokuratorzy w październiku po prostu ukryli kluczowe informacje, które zmanipulowały opinię publiczną i doprowadziły do czystek w "Rzeczpospolitej" i "Uważam Rze".
maf
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/146079-premier-tlumaczy-prokuratorow-wojskowych-nie-przeszli-szkolen-musza-sie-dostosowac-do-standardow-medialnych