Atak na Niceę może zmobilizować Zachód do zdobycia sanktuariów dżihadu, ale pucz w Turcji zamyka drogę. Odcięta baza atomowa NATO

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. PAP/EPA
fot. PAP/EPA

Strategiczne szachy grane są w świecie. Atak Państwa Islamskiego na Niceę był tak wielkim wstrząsem dla Francji i licznych innych krajów, że wzrosło prawdopodobieństwo przejścia do pełnej ofensywy militarnej przez NATO lub istniejącą od 2014 roku koalicję wielu państw zachodnich oraz prozachodnich państw arabskich i islamskich przeciw dżihadowi.

Ale 24 godziny po Nicei pucz wojskowy w Turcji, mimo że nie wyniósł junty do władzy, wybił wielką dziurę w potencjale sojuszu północnoatlantyckiego i koalicji. Turcja pozostanie ich członkiem, ale bardzo osłabionym, niezdolnym do trudnych działań zagranicą i pozbawionym zaufania sojuszników, zatem możliwości istotnego współdziałania. W Iraku i Syrii – na południe od granicy Turcji, więc NATO – Państwo Islamskie poczuło się bezpieczniej.

Jak zasady strategii wojskowej nakazują ofensywność, opisałem w artykułach „Plan wojny z dżihadem. Zasady strategii: przenosić walkę na terytorium wroga, zmieniać jego rachunek korzyści i kosztów” oraz „Paryż 2015, Bruksela 2016 – w reakcji na nowe bomby dżihadu nie powtórzmy starych błędów NATOUE. Zupełne usunięcie dżihadyzmu ze świata wymaga przemian kulturowych i społecznych przez pokolenia lub stulecia, ale odpowiedź militarna jest konieczna podobnie, jak cywilizacyjna. Mimo to Zachód i koalicjanci nawet po Paryżu i Brukseli – gdzie bomby wybuchały blisko gmachów najwyższych władz NATO i Unii Europejskiej – nie zdobyli się na przyspieszenie, nie zadali Państwu Islamskiemu szoku i nie zepchnęli go do defensywy. Wybrali tylko półśrodki: bombardowanie z powietrza, akcje komandosów, wsparcie dla prozachodnich wojsk rządowych w Iraku i prozachodnich rewolucjonistów w Syrii. Wszystko to cenne, lecz nie wystarczające.

Nikt nie spróbował zdobyć centrów mocy Państwa Islamskiego – jego politycznych, gospodarczych i militarnych sanktuariów na Bliskim Wschodzie. Główne sanktuaria to wielkie i bogate miasto handlowe, przemysłowe, naftowe i bankowe Mosul nad Tygrysem na północy Iraku oraz historyczne miasto-symbol Rakka (Ar-Rakka) nad Eufratem w północnej Syrii, ogłoszone przez Państwo Islamskie stolicą światowego kalifatu. Oba miasta leżą 100 kilometrów lądem od Turcji i NATO, a na tym lądzie nie ma nic, co mogłoby zatrzymać oddziały pancerne i inne bojowe sojuszu północnoatlantyckiego. Uzasadnieniem prawnym byłoby naturalne – a potwierdzone przez Kartę Narodów Zjednoczonych – prawo państw do indywidualnej i zbiorowej samoobrony. Samoobrona nie musi być defensywna i ograniczona do własnego terytorium.

Niezależnie kto wywołał pucz w Turcji i która strona ostatecznie wygra, najkrótsza droga NATO do Mosulu i Rakki zastała zamknięta na lata. Zdobycie obu głównych sanktuariów Państwa Islamskiego pozostaje możliwe innymi drogami – oraz z powietrza – ale wymagałoby dużo większych środków i narażałoby na dużo większe ryzyko.

Gra w szachy trwa. Niecałe 24 godziny po początku puczu rząd Turcji zamknął do odwołania przestrzeń powietrzną nad międzynarodową bazą sił powietrznych Incirlik na południu kraju blisko Morza Śródziemnego. Odciął również dopływ energii elektrycznej do bazy. Nie mogą startować rozmieszczone tam – ani lądować nowe – samoloty Stanów Zjednoczonych oraz innych członków NATO i koalicji. Głównie z tej bazy Amerykanie i sojusznicy prowadzili ataki lotnicze na Państwo Islamskie. Incirlik jest także jedyną w Turcji, a jedną z tylko sześciu w europejskich krajach sojuszu północnoatlantyckiego, bazą Nuclear Sharing – programu NATO wspólnego używania amerykańskiej broni jądrowej przez USA i sojuszników. Teraz siły powietrzne USA nie mogłyby użyć własnych bomb atomowych, nawet do ćwiczeń lub pokazy siły w ramach strategii odstraszania – w szczególności odstraszania Rosji. Tego Amerykanie nie zapominają. Pentagon publicznie ogłosił, że raport o sytuacji w Incirlik złożył prezydentowi Barackowi Obamie. Całe NATO wyciągnie wnioski.

Na tureckim terytorium mieszczą się również inne kluczowe elementy struktury sojuszu północnoatlantyckiego. Dowództwo Lądowe NATO działa w mieście Izmir w zachodniej Turcji nad Morzem Egejskim, a jest równorzędne Dowództwu Morskiemu w Northwood koło Londynu w Wielkiej Brytanii i Dowództwu Powietrznemu w Ramstein na zachodzie Niemiec.

W Kurecik w środkowej Turcji znajduje się główny radar strategicznego systemu obrony przeciwrakietowej USANATO – systemu, który obejmie bazę antyrakiet w polskim Redzikowie blisko Bałtyku, a już obejmuje podobną bazę w rumuńskim Deveselu blisko Dunaju i amerykańskie okręty z wyrzutniami antyrakiet w bazie morskiej Rota koło Kadyksu na atlantyckim wybrzeżu Hiszpanii. Wiarygodność Turcji ma żywotne znaczenie dla całego sojuszu północnoatlantyckiego. Sytuacja Turcji wpływa na sytuację Europy, Ameryki Północnej, Azji i Afryki.

Pucz nastąpił 24 godziny po ataku na Niceę i 160 godzin po zakończeniu szczytu NATO w Warszawie, gdzie postanowiono wysłać samoloty ostrzegania i kontroli powietrznej AWACS – będące własnością całego sojuszu północnoatlantyckiego, nie poszczególnych krajów – na potrzeby walki z Państwem Islamskim. NATO po raz pierwszy jako całość – jako organizacja międzynarodowa – włączyło się do koalicji. Więcej o ważnych decyzjach warszawskiego szczytu NATO napiszę wkrótce w tygodniku „wSieci”.

Kim są szachiści? Czy grają tylko o władzę w Turcji, czy aż o władzę w świecie? Pokażą to wydarzenia, które dopiero się zaczęły.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych