NATO zmienia kurs. Wnioski po Szczycie w Warszawie: "Polska była nie tylko gospodarzem, ale była gospodarzem aktywnym i współtwórcą kompromisów"

fot. Fratria
fot. Fratria

Jens Stoltenberg zadeklarował także, iż Sojusz Atlantycki będzie wspierał wysiłki Gruzji do zachowania suwerenności i integralności granic. Zapowiedziano też nową misję na Morzu Śródziemnym, wspierającą Unię Europejską w zwalczaniu kryzysu imigracyjnego w regionie. Dalsze misje szkoleniowe dla żołnierzy irackich w Jordanii, nowe centrum wywiadowcze w Tunezji jako pomoc w radzeniu sobie z ekstremistami, doradztwo rządowi Libii w walce z radykałami, przedłużenie misji „Resolute Support” i finansowanie afgańskiej armii i policji poza 2016 rok. Jak widać, wcale niemało.

A o czym mówiło się najczęściej w oficjalnych wystąpieniach i kuluarach? Po pierwsze, że nastąpiła rewitalizacja NATO, w której Polska miała swój wielki udział. Ponadto, że była to pierwsza, i udana, próba przełamania różnicy poziomów bezpieczeństwa Europy Zachodniej i Wschodniej, oczywiście na niekorzyść tej drugiej. Wspominało się także, iż „kiedyś wschodnia flanka znajdowała się w Niemczech Zachodnich, dziś w Polsce, i o tym przesunięciu warto pamiętać”. Wskazywano na to, że Sojusz został obudzony nie przez przewrażliwionych Polaków, lecz rabunkowe wypady rosyjskiego niedźwiedzia.

Przez ostatnich kilka lat trudno było nie dostrzec, iż problemem Sojuszu Atlantyckiego był „słowo-czyn”. Hamletyzowanie i słowa, słowa, słowa… Dziś najwyraźniej NATO dojrzało do autokorekty i w Warszawie nastąpiła zmiana tego niebezpiecznego dla Europy trendu. W wystąpieniach raz po raz powtarzało się muszkieterowie „jeden za wszystkich, wszyscy za jednego”, czyli odwołania do art. 5 Traktatu Waszyngtońskiego. Sojusz wydaje się powracać do źródeł, jego spojrzenie na aktualne zagrożenia jest chyba bardziej realistyczne niż jeszcze kilka lat temu.

Z tym odzyskanym poczuciem misji i z nowym wigorem, Pakt wydaje się dziś instytucją „wznoszącą”, podczas gdy Unia, na jego tle, „zstępującą”, schyłkową.

Dlatego dużym sukcesem jest popisanie na Szczycie porozumienia między NATOUE. Współpraca tych dwóch wielkich struktur wchodzi na następny, wyższy poziom, np. wspólne działania na południowej flance. Unia najwyraźniej nie ma własnej polityki zagranicznej – nie mówię o gnębieniu państw konserwatywnych groźbami kolejnych sankcji, bo to nie jest żadna polityka zagraniczna. Nie ma urzędników, myślących według logiki europejskiego bezpieczeństwa. A hasło „wojny się skończyły, mamy pokój”, nie jest dobrą odpowiedzią na ostatnie zagrożenia, Rosja, niekontrolowana imigracja, terroryzm. Słyszało się także, iż  Unia powinna skończyć z kręceniem nosem na NATO, co obserwuje się pośród wysokich urzędników w Brukseli. Te dwie instytucje muszą być komplementarne, i powinny współdziałać. I  porozumienie zawarte między NATOUE w Warszawie popycha Unię w dobrym kierunku.

Głównie po polskiej stronie słychać było: nareszcie zaczęliśmy artykułować nasze oczekiwania, stanowczo, ale bez roszczeniowości czy agresji. I kontestując zasadę „wejście do UE i NATO, to wszystko o czym marzyliśmy”, staramy się zdobyć nowe instrumenty, tym razem do współdecydowania o losach swoich i Sojuszu. Mamy do tego prawo, mamy także duży potencjał rozwojowy. Dalej, w Newport zadecydowaliśmy, że tzw. szpica w warunkach nowych zagrożeń, nie wystarczy do trzymania Rosji z daleka od naszych granic. Szpica ma siedzibę w Hiszpanii, i w razie ataku nie jest w stanie zareagować szybko i skutecznie. Toteż w lutym Polska uruchomiła projekt wzmocnienia wschodniej flanki, a w Warszawie wprowadziła go w życie. Choć koncept „wschodniego NATO od Bałtyku do Morza Czarnego” daleki jest do doskonałości, bo tymczasem siły rosyjskie i natowskie nie są kompatybilne, jest w stanie działać odstraszająco. Tak więc realizujemy projekty z Newport, tak jak w przyszłości będziemy dopinać te, które zostały nakreślone w Warszawie.

NATO dysponuje coraz lepszym sprzętem, ma coraz lepiej wyszkolonych żołnierzy. Ale wiele jeszcze trzeba zrobić, toteż zobowiązano państwa członkowskie do podniesienie budżetu na wojsko i armię do przynajmniej 2% PKB. A  Polska już osiągnęła ten pułap. No i nie tylko w kuluarach słyszało się skargi Amerykanów na Europę, że to oni ponoszą ciężar utrzymania sojuszniczej armii. Widać, że  bez względu na to, kto od listopada zamieszka w Białym Domu, będą trwały próby skłonienia europejskich państw członkowskich do zwiększenia wydatków na bezpieczeństwo.

Czytaj dalej na następnej stronie

« poprzednia strona
123
następna strona »

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.