Nasz szpital w Isolo nosi imię św. Jana Pawła II, posiada 30 łóżek położniczych, 3 sale porodowe i oddział dla noworodków. Jak na tamte warunki jest luksusowy
— mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl prof. Bogdan Chazan, przewodniczący fundacji katolickich lekarzy ginekologów MaterCare Polska.**
wPolityce.pl: Kilka lat temu w Kenii otworzono szpital położniczy. Dlaczego zaangażował się Pan w ten projekt?
Prof. Bogdan Chazan: Pomysłodawcą budowy szpitala był dyrektor wykonawczy MaterCare International prof. Robert Walley. Celem naszej fundacji, której patronuje Św. Joanna Beretta Molla, jest pomoc matkom w krajach rozwijających się, dbanie o ich zdrowie i stwarzanie możliwości urodzenia zdrowego dziecka. Oprócz tego wspieramy katolickich lekarzy ginekologów, troszcząc się o ich rozwój osobisty i duchowy.Mniej więcej 8 lat temu do prof. Walleya zwrócił się ks. bp Luigi Locati, administrator apostolski w Isiolo w Kenii, z prośbą o pomoc dla tamtejszych matek. Tak to się zaczęło, a efektem jest projekt Isiolo. Budowa szpitala ruszyła pięć lat temu, trzy lata temu został on otwarty i jest jak na tamte warunki luksusowy. Szpital nosi imię św. Jana Pawła II, posiada 30 łóżek położniczych, 3 sale porodowe i oddział dla noworodków. Ostatnio otrzymaliśmy kontrakt z miejscowym Narodowym Funduszem Zdrowia, z czego bardzo się cieszymy.
Dlaczego właśnie Kenia? Jak wygląda sytuacja żyjących tam kobiet?
Jest to bardzo biedny rejon o klimacie subsaharyjskim. Na dodatek istnieje problem z uchodźcami z Somalii, ponieważ granica między tymi krajami jest słabo strzeżona. Połowa mieszkańców to muzułmanie, a druga połowa chrześcijanie -w większości katolicy. Tamtejsze plemiona (Boran, Samburu, Turkana) nie zawsze żyją z sobą w zgodzie, więc od czasu do czasu wybuchają konflikty.Ich przyczyną są kradzieże bydła czy rywalizacja o pastwiska. Matki na ogół rodzą w domu lub w lesie, opiekują się nimi podczas ciąży i porodu miejscowe, niewykształcone kobiety, które umiejętności odbierania porodów uczą się od swoich matek. Śmierć zbiera obfite żniwo - co 15. ciężarna kobieta umiera podczas porodu, wysoka śmiertelność panuje również wśród noworodków. Wiele ciężarnych kobiet zapada na anemię, ponieważ zgodnie z miejscowym zwyczajem nie piją w czasie ciąży mleka i nie jedzą mięsa. W takich warunkach działa nasz szpital położniczy. Odbywają się w nim porody, operacje ginekologiczne. Naszym planem jest także modernizacja przychodni położniczych i budowa nowych w całym regionie Isiolo. W 2011 r. oddaliśmy do użytku przychodnię w miejscowości Merti - 200 km od Isiolo. Zakupiliśmy samochód do transportu chorych. Staramy się również wspierać domowe „położne” i wyposażać je w potrzebny sprzęt, bo one nie mają dosłownie nic - nawet aparatów do mierzenia ciśnienia i rękawiczek.
Jak można wesprzeć działania fundacji MaterCare?
Są potrzebni ginekolodzy i położne do pracy w charakterze wolontariuszy. Opłacamy koszty podróży, zapewniamy mieszkanie, ale czas pracy w Kenii nie może być krótszy niż trzy miesiące. Można również pomóc wpłacając pieniądze na konto fundacji MaterCare Polska (PL 34 1240 6292 1111 0000 5015 2964 PKOPPPLPW). Nasz kraj uczestniczył w wyposażaniu szpitala w Isiolo. Przy pomocy Caritasu zorganizowałem zbiórkę używanego sprzętu medycznego, który w dwóch kontenerach wysłaliśmy z Gdyni do Mombasy, gdzie znajduje się największy port w Kenii.
Jak Pan sobie radzi po skandalicznym zwolnieniu Pana ze stanowiska dyrektora Szpitala im. Świętej Rodziny?
Muszę powiedzieć, że z trudem. Całe życie pracowałem w szpitalu - jako lekarz, kierownik kliniki czy ostatnio jako dyrektor, i zostałem od tego odsunięty. To przykre. Niedługo Fundacja SOS Pomoc Dziecku Poczętemu otworzy Poradnię Zdrowego Rodzicielstwa przy ulicy Nowolipie, w której będę pracował. Pracuję również na Uniwersytecie Jana Kochanowskiego w Kielcach. Obecnie przygotowujemy konferencję dla lekarzy i położnych w Rzymie - odbędzie się ona w dniach 31 sierpnia – 3 września b. roku - na temat kompatybilności współczesnego położnictwa i ginekologii z katolicyzmem. Serdecznie na nią zapraszamy.
Jak Pana koledzy z zagranicy komentują wyrzucenie Pana z pracy z tego powodu, że odmówił Pan zabicia ciężko chorego nienarodzonego dziecka?
Ostatnio wziąłem udział w sympozjum na Uniwersytecie Georgetown w Waszyngtonie, zorganizowanym przez amerykańskie Towarzystwo Ginekologów i Położników Pro Life. Zaproszono mnie tam właśnie w związku z tym, co działo się w Polsce wokół mojej osoby. Spotkałem się z bardzo pozytywnym odbiorem - powiem nieskromnie, że moje wystąpienie zostało nagrodzone owacją na stojąco. Tematem mojego referatu było to, jak lekarz służący życiu może się odnaleźć w niesprzyjającym czy wręcz wrogim środowisku.
Jakiej odpowiedzi udzielił Pan na to pytanie?
Na Zachodzie lekarze ginekolodzy są zobowiązani do uczestniczenia w procedurach, które mogą być niezgodne z ich sumieniem. Również to, co wydarzyło się w Polsce w moim przypadku, jest nieprzypadkowe. Myślę, że chodzi tu o pewien sygnał do młodych lekarzy, żeby nie próbowali stawiać swojego sumienia ponad przepisami - niekoniecznie przepisami prawa, ale także tymi tworzonymi przez Narodowy Fundusz Zdrowia czy przez lokalne administracje. Po moim wystąpieniu wywiązała się bardzo ciekawa dyskusja. Zapytano mnie, co mogę powiedzieć tym młodym lekarzom, którzy chcą realizować wymarzoną przez siebie specjalizację - ginekologię i położnictwo. Powiedziałem im, żeby nie załamywali rąk, ale domagali się od swoich instytucji poszanowania dla swojego sumienia i nie pozwalali na to, aby zawód lekarza został zredukowany do poziomu zakładu usługowego, w którym wykonuje się wszelkie życzenia klienta.
Rozmawiał Bogusław Rąpała
CZYTAJ TAKŻE:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/235775-prof-bogdan-chazan-cale-zycie-pracowalem-w-szpitalu-i-zostalem-od-tego-odsuniety-to-przykre-nasz-wywiad