Decyzja ministra obrony narodowej o odwołaniu w trybie natychmiastowym dowódcy oraz komendanta garnizonu Koszalin po prostu cieszy. Po pierwsze - dlatego, że Tomasz Siemoniak dał tą dymisją pewien sygnał innym garnizonom i niższym stopniem, a po drugie - decyzja MON pokazuje, że presja społeczna w tak symbolicznych sprawach może być skuteczna.
Nie mogę jednak oprzeć się wrażeniu, że gorzka jest nasza radość, a dowódcy w Koszalinie są tu tylko kozłami ofiarnymi, którzy w gruncie rzeczy zawinili najmniej. Przykład idzie przecież z góry. Tomasz Siemoniak może mieć dziś pretensje do dowództwa garnizonu w Koszalinie, ale przecież i on sam, i prezydent Komorowski uświetnili uroczystości na pogrzebie Wojciecha Jaruzelskiego. Oddano cześć, były salwy honorowe i piękne słowa nad grobem.
W działaniach MON jest więc jakaś ponura niekonsekwencja. Skoro wówczas na Powązkach nikogo nie stać było rządzących na inną decyzję niż oddanie honorów Jaruzelskiemu, to dlaczego dowódcy z Koszalina musieli zapłacić dymisją? Skoro tak opornie idzie wprowadzanie w życie odpowiednich zapisów regulujących kwestie honorowych pochówków, czy naprawdę trzeba pogodzić się z salwami honorowymi ku czci stalinowskich oprawców? Jak zachowacie się na pogrzebach Czesława Kiszczaka czy Władysława Ciastonia (wszak generałów!)? Obawiam się, że to pytanie retoryczne.
To tym bardziej smutne, gdy spojrzy się na wysiłek i pracę ekipy prof. Szwagrzyka i całej rzeszy historyków i „zwykłych” obywateli, którzy z trudem przywrócili Wyklętych do powszechnej świadomości i „głównego obiegu”. Pracę, do której odwołują się przecież także dzisiejsi rządzący.
A przecież dla wszystkich, w tym - w co głęboko wierzę - dla ministra Siemoniaka powinno być jasne, że chodzi o sprawy symboliczne, więc podwójnie istotne. Albo wolna Polska będzie się przy takich okazjach odwoływać do dziedzictwa „Inki” i innych Żołnierzy Niezłomnych, albo będzie hołdować ich oprawcom. „25 lat wolności” III RP, które tak hucznie obchodzi prezydent Komorowski pokazało, że wielu z oprawców żyło się (i żyje dalej) nad wyraz dobrze. Nieniepokojeni przez nikogo, często w bardzo dobrych warunkach dotrwali w spokoju do końca swoich dni.
III RP - w olbrzymiej większości - nie poradziła sobie z problemem rozliczeń stalinowskich katów i zbrodniarzy. Czy naprawdę trzeba jeszcze dawać im satysfakcję na cmentarzach?
Polecamy nowy numer „wSieci”, tygodnika - który jak żaden inny - pilnuje sprawy przywracania pamięci o Żołnierzach Niezłomnych.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/218036-nie-ma-sie-co-dziwic-zolnierzom-oddajacym-czesc-katowi-inki-przyklad-idzie-z-gory-co-bylo-widac-na-pogrzebie-jaruzelskiego