Sprawa prof. Kieżuna? "Lustrujmy, ale każdy przypadek oceniajmy samodzielnie"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. wSieci
Fot. wSieci

Mnie było bliższe podejście takich ludzi jak Zbigniew Romaszewski czy Lech Kaczyński: lustrujmy, ale każdy przypadek oceniajmy samodzielnie

— mówił Piotr Zaremba w Salonie Dziennikarskim Floriańska 3 - wspólnej audycji Radia Warszawa, tygodnika „Idziemy” i portalu wPolityce.pl, odnosząc się do oskarżenia prof. Kieżuna o współpracę z SB.

CZYTAJ TAKŻE: Salon Dziennikarski Floriańska 3. Zaremba: Tusk odchodząc, montuje dwie bomby przy rządzie Kopacz

CZYTAJ TAKŻE: Prof. Kieżun u Mazurka: Nie byłem agentem. „Żaden podpis >>Tamiza<< nie wyszedł spod mojej ręki!”

Goście audycji, od lewej: Ks. Henryk Zieliński, Teresa Bochwic, Piotr Zaremba, Joanna Lichocka. Fot. wPolityce.pl
Goście audycji, od lewej: Ks. Henryk Zieliński, Teresa Bochwic, Piotr Zaremba, Joanna Lichocka. Fot. wPolityce.pl

Ks. Henryk Zieliński apelował, by oddzielić kwestie moralne od spraw merytorycznych.

Jako ekonomista i powstaniec, patriota, Kieżun będzie dla mnie dalej autorytetem. Jeśli chodzi o sprawy moralne, nie wchodzę w jego skórę – nie wierzę w to, że ktoś, kto wyjeżdżał za granicę i rozmawiał z funkcjonariuszami – i to czy duchowny, czy świecki – nie został zarejestrowany jako TW. Ci ludzie i tak potrafili coś wyłuskać ze słów i mieć na innego rozmówcę niby nic znaczącego, ale jednak

— mówił naczelny „Idziemy”.

Ks. Zieliński stwierdził również, że książki i oceny transformacji prof. Kieżuna - zwłaszcza te dotyczące transformacji po 1989 roku nie tracą na znaczeniu.

Zdaniem Teresy Bochwic lustracja prof. Kieżuna jest o tyle dziwna, że powstaniec nie zajmuje dziś żadnego stanowiska publicznego:

Prof. Kieżun jest w tej chwili moim kolegą z pracy, na pewno ta sprawa – jakkolwiek wygląda – jest znana dość dawno. Wydawałoby się, że nie przeprowadzono lustracji i zasady, którymi się lustrujący kierują są raz takie, a raz inne. Minimalny poziom lustracji, który kiedyś był konsensusem był ciekawy: co kto robił, to robił, ale nie może zajmować wysokich stanowisk, jeśli współpracował z SB. Nie widzę takiego stanowiska u prof. Kieżuna. Ale on zajął pozycję autorytetu w nawiązaniu do Powstania Warszawskiego, patriotyzmu. Lata stalinowskie nie były dla niego zabawnym okresem

— tłumaczyła.

Joanna Lichocka podkreśliła, że informację o jego kontaktach z SB słyszała już kilka lat temu.

On pisał o tym w książkach, nie jest tak, że ukrywał te kontakty

— zwracał uwagę Michał Karnowski.

W opinii Lichockiej Kieżunem należało się zainteresować, bowiem stał się - chcąc, nie chcąc - twarzą Powstania Warszawskiego o corocznych obchodów.

Gdy Muzeum Powstania Warszawskiego zainwestowało w jego wizerunek – bo to on stał się flagową twarzą Powstania Warszawskiego podczas tych obchodów – byłam na premierze „Miasta Ruin”, to prof. Kieżun był jednym z zaproszonych na scenę, długo przemawiał. Wszyscy klaskaliśmy tym bohaterom, ale pamiętam swoją myśl: to się źle skończy. W tym gronie jakaś grupa ludzi wiedziała, że profesor współpracował z SB, było kwestią czasu, gdy zostanie to ujawnione. Dziś ta publikacja wpisuje się w debatę dot. Powstania Warszawskiego i jego sensu. Nie wiem, czy emocja zemsty była intencją, ale to, że prof. Kieżun nagle stał się bardzo znany i mamy dyskomfort etyczny. To powoduje, że dziennikarze i naukowcy mają prawo do opisania tej postaci. Zgadzam się jednak, że moment jest wybrany niefortunnie i wygląda to tak, jakby chciano zdeprecjonować idee Powstania, uderzając w jego dzisiejszą twarz

— oceniła dziennikarka „GPC”.

I zaapelowała, by nie relatywizować poszczególnych przypadków, dzieląc lustrację na tę „dobrą” i „złą”.

Piotr Zaremba mówił o zawiłości przypadku Kieżuna:

Po pierwsze – prawdopodobnie wygrałby proces lustracyjny. Esbecy formułują myśl, że oni mu nie podsuwają zobowiązania do współpracy, by go nie spłoszyć. Prowadzono z nim grę – bardzo źle, że on tę grę podjął. Ale to trochę jak z księżmi: nie podsuwano im zobowiązań, ale prowadzono rozmowy i grę. Funkcjonalnie pełnili rolę informatorów, ale nie przekroczyli granicy. Twierdzę, że to kwestia pewnego podejścia. Mnie było bliższe podejście takich ludzi jak Romaszewski czy Lech Kaczyński: lustrujmy, ale każdy przypadek oceniajmy samodzielnie

— mówił publicysta „wSieci”.

I przekonywał, by nie tworzyć jednej wielkiej listy agentów:

Próba opisu każdego przypadku oddzielnie nie jest relatywizowaniem. Filozofia wizji, gdy wszyscy znajdą się na jednej liście, bez sprawdzenia, mnie odrzuca

— ocenił.

Na takiej liście Maleszka znalazłby się obok Kieżuna

— zwracał uwagę Karnowski.

A Zaremba mówił również o zachowaniu autorów publikacji wymierzonej w Kieżuna.

Powiedzmy sobie o drugiej warstwie: jeżeli są wątpliwości; on przedstawił własną wersję: czy należało na okładce wyrokować, że był agentem? Na razie nie byłem w stanie ułożyć pełnego obrazu. Ciężar obrony spoczywa na bohaterze tej historii – myśmy robili z nim wywiad, ten człowiek nie jest w stanie sformułować tej obrony. Nie może być tak, że coś wyrokujemy, a potem to sprawdzamy. Na napisanie obrony dostał jeden dzień – to jednak podejście bardzo brutalne. Nic nie stało na przeszkodzie, by ten artykuł powstał tydzień lub dwa tygodnie później

— mówił Zaremba.

A Karnowski podsumowywał:

Zauważalna jest pewna pasja w udowodnieniu, że on był agentem, to nie jest bezstronne przedstawienie stanu rzeczy. Oni idą o krok za daleko w stosunku do dokumentów, które mają

— podkreślił.

lw, Radio Warszawa

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych