Przypominam sobie wypowiedź ministra Klicha, który twierdził, że zdaje sobie sprawę z braków w Siłach Powietrznych, ale nic z tym nie może zrobić.
Nic nie mógł zrobić? To ciekawe. Ale krytykować to każdy teraz może. I zrzucać odpowiedzialność na Bogu ducha winnych pilotów, którzy zawsze wykonywali zadania z wielkim poświęceniem. Bo służba to jest poświęcenie się wykonywaniu zadań przez 365 dni w roku i 24 godziny na dobę, więc praktycznie byliśmy cały czas pod telefonem. Te zadania wykonywaliśmy zgodnie z wiedzą, którą posiadaliśmy i nie można mówić, że byliśmy źle wyszkoleni czy niedoszkoleni. Bo zarówno śp. Arek Protasiuk, dowódca załogi Tu-154M, jak śp. Robert Grzywna, drugi pilot dosłownie kilka miesięcy wcześniej przeszli pełne szkolenie naziemne i symulatorowe na Embraerach 170 w Szwajcarii. „Pojechały nieuki z armii, nie znający języka angielskiego” - tak nas cały czas przedstawiano po 10 kwietnia 2010 roku, lecz oni pozdawali egzaminy na 94 proc. w języku angielskim.
Wiem z rozmów z ich kolegami ze spec pułku, że z rosyjskim też nie mieli problemów.
Oczywiście. To tak samo jak mnie próbowano przez te wszystkie lata zdyskredytować. Zresztą do tej pory w przestrzeni publicznej pojawiają się informacje o tym, że „Wosztyl to przestępca”, że złamał prawo, bo nie powinien był tam lądować. Ostatnio zaczepiła mnie jedna pani, zacząłem z nią rozmawiać, ale wyczułem dystans. Pytam ją: „Czy pani też uważa, że popełniłem przestępstwo lądując tam?”. I widać było, że tak myśli, nie musiała odpowiadać, bo na jej twarzy była złość. Mówię jej: „Proszę panią, pani powtarza te brednie, które powtarzały media za raportem komisji Millera i jego członkami, nie mówiąc już o para ekspertach, typu Hypki i inni”.
Wiadomo już, że pobierali za to duże gratyfikacje.
Tak, bo oni byli tą tubą, która powtarzała pewne kłamstwa. I dlatego one tak utrwaliły się w przestrzeni publicznej. Dziś to samo robi PO ze swoim zespołem. Oni do znudzenia cały czas chcą powtarzać te same kwestie, będą zalewać media informacjami, które będą nieprawdziwe. Znów pojawi się pan generał Błasik i kontekst sytuacyjny, chociaż doskonale wiemy, że żadna ekspertyza nie potwierdziła obecności głosu generała w kokpicie. A w miejscu, w którym go znaleziono, było jeszcze wiele innych ciał. To co, te wszystkie ciała były w tym kokpicie? Cały czas trwały pielgrzymki do niego? Już nie mówię o matactwach z przypisywaniem generałowi słów, które w rzeczywistości mówił drugi pilot. Znowu będzie się powtarzała narracja, że samolot Tu-154M nie mógł odejść w automacie przy tak oprzyrządowanym lotnisku, co też jest nieprawdą.
Dowiodły tego loty próbne na bliźniaczym Tupolewie.
Oczywiście. One pokazały ewidentnie, że jest to możliwe, ale członkowie komisji Millera parę dni przed opublikowaniem raportu, który został podany opinii publicznej, świadomie to zataili. Odbyło się wtedy spotkanie w Dowództwie Sił Powietrznych, na które wezwano pilotów ze spec pułku, m.in ja tam byłem. Była pełna sala, stawili się wszyscy szefowie komórek bezpieczeństwa z jednostek podległych Dowództwu Sił Powietrznych. I wtedy członkowie komisji Millera jawnie to powiedzieli, że badania wykazały, że można było odejść w automacie. Ale, że nie ma tego opisanego w instrukcji, na których latali piloci ze spec pułku, bo te instrukcje były z lat 90., oni tego nie wpiszą do raportu. Stwierdzili, że podadzą w nim, że nie jest to możliwe. To już jest jawne zakłamywanie rzeczywistości. I co teraz pan dr Lasek wyjdzie i powie, że nie było możliwości odejścia w automacie, gdy taka możliwość była? A Arek Protasiuk świetnie znał ten samolot? Moi koledzy, z którymi rozmawiałem mówili, że był zakochany w lataniu tym samolotem i świetnie znał autopilota i wszystkie systemy tego samolotu. Oczywiście zespół PO i pana Laska stwierdzi zapewne, że lecieli nie wykorzystując odpowiedniego wysokościomierza.
Dalszy ciąg na następnej stronie
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Przypominam sobie wypowiedź ministra Klicha, który twierdził, że zdaje sobie sprawę z braków w Siłach Powietrznych, ale nic z tym nie może zrobić.
Nic nie mógł zrobić? To ciekawe. Ale krytykować to każdy teraz może. I zrzucać odpowiedzialność na Bogu ducha winnych pilotów, którzy zawsze wykonywali zadania z wielkim poświęceniem. Bo służba to jest poświęcenie się wykonywaniu zadań przez 365 dni w roku i 24 godziny na dobę, więc praktycznie byliśmy cały czas pod telefonem. Te zadania wykonywaliśmy zgodnie z wiedzą, którą posiadaliśmy i nie można mówić, że byliśmy źle wyszkoleni czy niedoszkoleni. Bo zarówno śp. Arek Protasiuk, dowódca załogi Tu-154M, jak śp. Robert Grzywna, drugi pilot dosłownie kilka miesięcy wcześniej przeszli pełne szkolenie naziemne i symulatorowe na Embraerach 170 w Szwajcarii. „Pojechały nieuki z armii, nie znający języka angielskiego” - tak nas cały czas przedstawiano po 10 kwietnia 2010 roku, lecz oni pozdawali egzaminy na 94 proc. w języku angielskim.
Wiem z rozmów z ich kolegami ze spec pułku, że z rosyjskim też nie mieli problemów.
Oczywiście. To tak samo jak mnie próbowano przez te wszystkie lata zdyskredytować. Zresztą do tej pory w przestrzeni publicznej pojawiają się informacje o tym, że „Wosztyl to przestępca”, że złamał prawo, bo nie powinien był tam lądować. Ostatnio zaczepiła mnie jedna pani, zacząłem z nią rozmawiać, ale wyczułem dystans. Pytam ją: „Czy pani też uważa, że popełniłem przestępstwo lądując tam?”. I widać było, że tak myśli, nie musiała odpowiadać, bo na jej twarzy była złość. Mówię jej: „Proszę panią, pani powtarza te brednie, które powtarzały media za raportem komisji Millera i jego członkami, nie mówiąc już o para ekspertach, typu Hypki i inni”.
Wiadomo już, że pobierali za to duże gratyfikacje.
Tak, bo oni byli tą tubą, która powtarzała pewne kłamstwa. I dlatego one tak utrwaliły się w przestrzeni publicznej. Dziś to samo robi PO ze swoim zespołem. Oni do znudzenia cały czas chcą powtarzać te same kwestie, będą zalewać media informacjami, które będą nieprawdziwe. Znów pojawi się pan generał Błasik i kontekst sytuacyjny, chociaż doskonale wiemy, że żadna ekspertyza nie potwierdziła obecności głosu generała w kokpicie. A w miejscu, w którym go znaleziono, było jeszcze wiele innych ciał. To co, te wszystkie ciała były w tym kokpicie? Cały czas trwały pielgrzymki do niego? Już nie mówię o matactwach z przypisywaniem generałowi słów, które w rzeczywistości mówił drugi pilot. Znowu będzie się powtarzała narracja, że samolot Tu-154M nie mógł odejść w automacie przy tak oprzyrządowanym lotnisku, co też jest nieprawdą.
Dowiodły tego loty próbne na bliźniaczym Tupolewie.
Oczywiście. One pokazały ewidentnie, że jest to możliwe, ale członkowie komisji Millera parę dni przed opublikowaniem raportu, który został podany opinii publicznej, świadomie to zataili. Odbyło się wtedy spotkanie w Dowództwie Sił Powietrznych, na które wezwano pilotów ze spec pułku, m.in ja tam byłem. Była pełna sala, stawili się wszyscy szefowie komórek bezpieczeństwa z jednostek podległych Dowództwu Sił Powietrznych. I wtedy członkowie komisji Millera jawnie to powiedzieli, że badania wykazały, że można było odejść w automacie. Ale, że nie ma tego opisanego w instrukcji, na których latali piloci ze spec pułku, bo te instrukcje były z lat 90., oni tego nie wpiszą do raportu. Stwierdzili, że podadzą w nim, że nie jest to możliwe. To już jest jawne zakłamywanie rzeczywistości. I co teraz pan dr Lasek wyjdzie i powie, że nie było możliwości odejścia w automacie, gdy taka możliwość była? A Arek Protasiuk świetnie znał ten samolot? Moi koledzy, z którymi rozmawiałem mówili, że był zakochany w lataniu tym samolotem i świetnie znał autopilota i wszystkie systemy tego samolotu. Oczywiście zespół PO i pana Laska stwierdzi zapewne, że lecieli nie wykorzystując odpowiedniego wysokościomierza.
Dalszy ciąg na następnej stronie
Strona 3 z 4
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/smolensk/313402-nasz-wywiad-por-wosztyl-o-smolenskim-zespole-po-to-kpina-lasek-i-komisja-millera-zdyskredytuja-kazdego-kto-podwaza-ich-raport?strona=3