Kto winny katastrofy smoleńskiej? Kuczyński znów oskarża: Kaczyński. Bez znaczenia który. Na pewno jeden z nich

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. Faktysmolensk.gov.pl
Fot. Faktysmolensk.gov.pl

Niektórzy wciąż się nie poddają i wciąż próbują obciążyć winą za katastrofę smoleńską Kaczyńskiego. Bez znaczenie którego. Jak się uda, niech będzie i ś.p. Lech Kaczyński, jeśli nie, to choćby jego brat.

Popis takich obrzydliwych oskarżeń pod adresem zmarłego prezydenta i jego żyjącego, ale niby odpowiadającego za katastrofę brata, dał w poranku RDC Waldemar Kuczyński. Nie mając ku temu żadnych podstaw próbował on udowodnić, że za katastrofę odpowiada któryś Kaczyński. Bo albo jeden kazał drugiemu lądować, albo drugi kazał lądować załodze nie przejmując się mgłą. Niby stara śpiewka, ale widać, że niektórzy nie mają dość rzucania bezpodstawnych oskarżeń.

Jeżeli Jarosław Kaczyński powiedział w prokuraturze, zeznając jako świadek, że rozmawiał z Lechem tylko o zdrowiu mamy, to albo kłamał, zeznając pod przysięgą albo, i w to wierzę, będąc w stanie niezwykłej traumy po stracie brata, kłamał z rozmysłem w godzinę czy dwie po katastrofie Bielanowi, swojemu najbliższemu współpracownikowi. Ponieważ następnego dnia po katastrofie Bielan, występując u Konrada Piaseckiego w RMF FM, powiedział, że Jarosław Kaczyński rozmawiał z bratem na kwadrans przed katastrofą i Lech Kaczyński powiedział: „Wszystko w porządku, za kwadrans lądujemy”

— snuł swoje chore domysły Kuczyński.

I z tego pan Kuczyński wyprowadza dalsze wnioskowanie o odpowiedzialności braci Kaczyńskich za katastrofę.

Rozmowa była nie tylko o zdrowiu mamy, ale także o lądowaniu. Po drugie, to jest bardzo ważne, jeżeli prawdą jest to, co powiedział Jarosław Kaczyński, że na kwadrans przed katastrofą, kiedy w samolocie było wiadome, że jest mgła na lotnisku, Lech Kaczyński w tę mgłę albo nie wierzył, albo ją kompletnie zignorował. Po trzecie Jarosław Kaczyński, rozmawiając nie tylko o zdrowiu mamy, powiedział tylko to, czy rozmowa była dłuższa. Ja uważam, że katastrofa smoleńska jest wyjaśniona w 99 procentach. Jeden niewyjaśniony procent, to jest rozmowa braci i pytanie w związku z tą rozmową: czy ona miała wpływ na to, że pan prezydent, proszony przez pilota o wskazanie lotniska na które należałoby odlecieć, odpowiedział, że nie podjął jeszcze decyzji czy ona na to wpływu nie miała. Bo wtedy mielibyśmy dwie sytuacje: albo moralną współodpowiedzialność za katastrofę ponosi tylko Lech Kaczyński, bo moim zdaniem ponosi, właśnie dlatego, że na tę prośbę pilota nie odpowiedział, albo, że moralną odpowiedzialność ponoszą obaj bracia

— oskarżył Kuczyński.

Jak mocno trzeba mieć zasnute oczy mgłą nienawiści do nazwiska Kaczyński i ile złej woli, by z tak wątłych przesłanek wysnuć tak daleko idące, będące oskarżeniem, wnioski?

Jeśli nawet prezydent Lech Kaczyński, kończąc rozmowę z bratem rzucił by coś w stylu, że zgodnie z planem lądowanie za 15 minut (przy czym oczywiście nie wiemy czy takie słowa w ogóle padły), to nie oznacza to dokładnie nic. Ot, mogła to być zwykła informacja na pożegnanie. Wystarczyłoby, żeby  pan Kuczyński dokładnie prześledził stenogramy, by sam zwątpił w swoje teorie o współodpowiedzialności braci Kaczyńskich za katastrofę. Okazuje się bowiem, że właśnie dopiero 15 minut przed katastrofą szef protokołu dyplomatycznego dowiedział się od pilota, że na lotnisku „wyszła mgła”. Rozmowa dotycząca zapasowego lotniska nastąpiła chwilę później. Żegnając się z bratem prezydent Polski mógł w ogóle nie wiedzieć, że sytuacja jest poważna. Po co jednak analizować fakty, skoro bez nich łatwiej miotać oskarżenia.

W dodatku pan Kuczyński przekonany jest, że prokurator generalny Andrzej Seremet kłamie, mówiąc, że słyszał ostatnią rozmowę Jarosława i Lecha Kaczyńskich i że dotyczyła ona wyłącznie zdrowia ich mamy, a żadnego wpływu na przebieg zdarzeń nie miała. Chęć udowodniania starej, rzuconej przez Janusza Palikota tezy o „krwi na rękach” Kaczyńskich odebrała najwyraźniej panu Kuczyńskiemu zdolność racjonalnego myślenia.

Czytaj także:

W co gra Olejnik? „Prokurator Seremet mówił mi o ostatniej rozmowie braci Kaczyńskich. Rozmawiali tylko o zdrowiu mamy”

Kolejna rocznica i kolejna smoleńska wrzutka. Pięć lat po katastrofie MAK-owska narracja wciąż żywa


„Moi Rodzice” to najbardziej wyczekiwana książka ostatnich lat. O Lechu i Marii Kaczyńskich w rozmowie z Dorotą Łosiewicz opowiada ich córka Marta Kaczyńska: „Moi Rodzice” Książka do nabycia wSklepiku.pl. Polecamy

Autor

Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych