Waszczykowski: "Martwi mnie to, że strona rządowa nie chce dowiedzieć się jak zginął prezydent". NASZ WYWIAD

fot. wPolityce.pl
fot. wPolityce.pl

Wpisanie do rezolucji Parlamentu Europejskiego żądania w sprawie umiędzynarodowienia śledztwa smoleńskiego było w zasięgu ręki. Mimo że nikt z Kremla nie mógł głosować w PE, to rezolucja i tak nie przeszła - nie zgodziła się Platforma Obywatelska.

CZYTAJ WIĘCEJ: Gosiewska: „Platforma jest umoczona w Smoleńsk po uszy. Dlatego głosowała przeciw międzynarodowemu śledztwu”. NASZ WYWIAD

O sprzeciwie PO, tak wygodnym dla Moskwy, rozmawiamy z Witoldem Waszczykowskim, eurodeputowanym PiS, byłym wiceszefem BBN.

wPolityce.pl: Czy rezolucja przyjęta przez PE ma jedynie znaczenie symboliczne, czy może się do czegoś nam przydać? Czy można na jej podstawie czegoś wymagać od Rosji?

Witold Waszczykowski: Rządy poszczególnych państw mogą od wczoraj rozliczać Rosję z wypełnienia żądań zawartych w rezolucji. Kwestię zwrotu wraku i śledztwa w sprawie zabójstwa Niemcowa mogą włączyć w rozmowy ze stroną rosyjską. Jest przyjęte, że w rozmowach bilateralnych różne sprawy są poruszane. Nie wykluczone, że jakiś rząd rozmawiając z Rosjanami będzie poruszał kwestie z rezolucji. Parlament Europejski dał odpowiednie ku temu narzędzia.

Czy widzi pan jakiś rząd w Europie, który będzie chciał poruszyć w rozmowach z Kremlem kwestię zwrotu wraku?

A to zależy też od rządu polskiego, czy będzie on namawiał przywódców innych państwa do podjęcia tematu wraku. Jednak politycy obozu rządzącego głosowali przeciwko całej rezolucji, także tego fragmentu mówiącego o umiędzynarodowieniu śledztwa smoleńskiego. Chciałem przy okazji powiedzieć, że nie tylko w PE podejmujemy różne działania. Dwa tygodnie temu miałem okazję występować na Radzie Północnoatlantyckiej z udziałem Sekretarza Generalnego NATO. Poinformowałem, że zbliża się piąta rocznica wciąż niewyjaśnionej katastrofy, w której zginął zwierzchnik sił zbrojnych jednego z krajów natowskich i kto jak kto, ale Sojusz powinien być zainteresowany wyjaśnieniem tragedii. Byliśmy też w Waszyngtonie i w rozmowie z wieloma kongresmenami podnosiłem tę sprawę. To było tuż po zabójstwie Niemcowa i tłumaczyłem, że w Rosji panuje klimat do specyficznego rozwiązywania sporów z opozycją, także z opozycją zewnętrzną. Zaapelowałem o pomoc.

Z jakimi reakcjami spotkały się pańskie apele?

Spotkałem się ze zrozumieniem. Klimat jest obecnie naprawdę pozytywny i dogodny, aby polski rząd podnosił odważnie tę kwestię. Parlamentarzyści tacy jak ja mogą apelować do innych parlamentarzystów, do instytucji, ale to rząd może oficjalnie o coś wnioskować. To duży oręż, bo dziś wszyscy patrzą Putinowi na ręce i podejrzewają go o chęć radykalnego rozwiązywania problemów.

Porozmawiajmy o sprzeciwie Platformy wobec tego fragmentu rezolucji PE, który nawoływał do międzynarodowego śledztwa w sprawie katastrofy smoleńskiej. Czy ten sprzeciw to realna szkoda dla polskiej racji stanu?

Oczywiście, że to szkoda dla polskiej racji stanu, bowiem śledztwo jest niezakończone, ani w Polsce, ani w Rosji. U nas nie można go zakończyć, ponieważ Rosjanie nie oddają dowodów rzeczowych: czarnych skrzynek i wraku. Prokuratura obawia się zakończyć w tej sytuacji swoje śledztwo, bo łatwo będzie je zaskarżyć o brak podstaw do jego zakończenia. Zaś rosyjska strona odwleka przekazanie dowodów, bo „trwa śledztwo”. Raportu Anodiny nie przyjął nawet obecny polski rząd. Martwi mnie to, że strona rządowa nie chce dowiedzieć się jak zginął prezydent, generałowie, a nawet politycy z tego obozu rządzącego. To smutne.

Julia Pitera powiedziała dziś, że powodem dla którego eurodeputowani nie zgodzili się na umiędzynarodowienie śledztwa smoleńskiego, aby „nie rozdrapywać polskich spraw na forum międzynarodowym”. Co mogła mieć na myśli?

CZYTAJ WIĘCEJ: Platforma boi się międzynarodowego śledztwa ws. katastrofy smoleńskiej? Pitera: To byłoby rozdrapywanie polskich spraw na forum międzynarodowym

No właśnie się zastanawiam. W ten sposób przyznaje de facto, że do katastrofy przyczyniły się jakieś polskie sprawy, których nie należy rozdrapywać. Czyli to co my się domyślamy, o co ich posądzamy, że strona rządowa doprowadziła do obniżenia poziomu bezpieczeństwa tego lotu prezydenta na uroczystości państwowe, może być istotą całej sprawy. Może pani Pitera i jej koledzy obawiają się, żeby jakiś audytor zewnętrzny nie doszedł do wniosku, że polski rząd ponosi współodpowiedzialność za tę katastrofę. No chyba inaczej tej wypowiedzi pani Pitery rozumieć chyba nie można.

Czyli de facto Kreml ma nadal sojuszników w Warszawie, którzy podobnie jak on, nie jest skory do wyświetlenia wszystkiego.

No niestety. Przecież ta katastrofa miała realne skutki dla obecnie rządzącej ekipy. Coś dla niej wynikło z tej tragedii, konkretne korzyści: przejęli większość urzędów w państwie. Nie musieli czekać na wybory.

Rozmawiał Sławomir Sieradzki

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych