Biedroń, Sroczyński i inni pomagierzy PiS. Dopóki opozycja nie zrozumie, że nie ma powrotu do symbolicznej III RP, dopóty Kaczyński nie będzie miał z kim przegrać

Rys. Rafał Zawistowski
Rys. Rafał Zawistowski

Widzi to każdy, kto wyjrzy poza warszawski Wilanów, lekturę „Wyborczej” czy „Polityki” i hasła marszów Komitetu Obrony Demokracji. Można oczywiście łudzić się, że pikiety KOD to nowa „Solidarność”, ale nikt poważny w to nie uwierzy. Dlatego tacy autorzy jak Sroczyński czy partie z takim nastawieniem do III RP jak Razem nie są dziś przyjmowani z entuzjazmem po stronie „salonu”, choć przecież PiS krytykują (choć nie zawsze z tych samych pozycji), więc przynajmniej w teorii powinni być akceptowani jak Platforma, Petru i reszta.

[WIĘCEJ: Polityczny feniks III RP nie odrodzi się z popiołów. Symboliczne glanowanie Zandberga i Razem przez „Wyborczą” tylko to potwierdza(http://wpolityce.pl/polityka/277876-polityczny-feniks-iii-rp-nie-odrodzi-sie-z-popiolow-symboliczne-glanowanie-zandberga-i-razem-przez-wyborcza-tylko-to-potwierdza)  Rozumie to nawet ktoś taki jak Robert Biedroń, wydawać by się mogło, wzorcowe polityczne dziecko III RP, dodatkowo przesiąknięte skrajnie lewicową ideologią postępu. Wystarczyło, że Biedroń - z powodu dość przypadkowego wyboru na prezydenta Słupska - został zmuszony do życia wśród innych problemów niż te gorączkujące elity w Warszawie, by zaskoczył swoich dziennikarskich kolegów po przyjeździe do stolicy.

WIĘCEJ: Biedroń wciska w fotele Olejnik i Lisa! Zaskakująco chwali „500+” i gasi KOD: „To są marsze establishmentu, a 500+ zwraca ludziom godność”

I tutaj trzeba szukać odpowiedzi na pytanie, dlaczego przy tak dużej skali ataków ze strony mediów, opozycji, instytucji europejskich, zawodowych i wpływowych korporacji i wielu innych grup społecznych, PiS utrzymuje stabilne poparcie. Publicyści III RP widzą w tym „kupione” zaufanie dzięki programowi 500+, ale to płytka ocena z perspektywy Wilanowa, wskazująca, że niewiele rozumieją z istoty rzeczy.

Mam wrażenie, że kompletnie nie rozumie tego także opozycja (a przynajmniej jej dominująca, „totalna” część), która idzie na łatwiznę, a odpowiadając na zapotrzebowanie Czerskiej czy Wiertniczej na przekaz o końcu demokracji, zapomina o tym, co boli dziś ludzi na dole: w Słupsku, na Podkarpaciu, w małych miejscowościach i wsiach. Trybunał to rzecz wtórna.

Strategia i działania PiS wokół sporu o Trybunał Konstytucyjny spotykały się zresztą z krytyką także na naszym portalu (w tym niżej podpisanego), co często spotykało się z niezrozumieniem wyborców tej partii. Po pół roku konfliktu okazuje się, że można zaprosić opozycję do pracy nad ustawą o TK i otworzyć furtki do publikacji opinii-wyroku i przyjęcia przysięgi od trzech sędziów. Czy naprawdę trzeba było czekać te kilka miesięcy i pozwalać na rozpalenie emocji społecznych i pretensje (mniej lub bardziej uzasadnione) ze strony instytucji europejskich i sojuszników USA?

WIĘCEJ: Czy leci z nami pilot? Kto z rządzących wyjaśni, jaki jest ostateczny cel wojny o Trybunał? I kto z opozycji weźmie odpowiedzialność za rozhuśtanie emocji do granic możliwości?

Krytyka rządu to normalna, oczywista i pożądana rzecz - dlatego i na wPolityce.pl spotkali państwo konkretne uwagi co do projektu ustaw, strategicznych błędów, personalnych nominacji czy arogancji, która pojawia się jak cień za każdą władzą, także tą pisowską.

Nie zmienia to jednak faktu, że powrotu do stanu sprzed roku już nie będzie. Że „nie będzie, tak jak było”, jak zgrabnie określiła to Agnieszka Holland podczas jednego z wieców KOD. Jeśli PiS straci zaufanie i przegra wybory, to nie dlatego, że jeden czy drugi redaktor napisze dziś o Hamasie czy faszyzmie, ale dlatego, że nie wsłucha się w głos takich ludzi jak Sroczyński. Na razie jednak politycy PiS nie mają się czego obawiać: Jarosławowi Kaczyńskiemu nie mogła trafić się lepsza opozycja niż ta, która jest obecnie: rozbita, bez pomysłu, odwołująca się w nadziei do Brukseli, nierozumiejąca Polaków i tego, co się stało w polskim społeczeństwie.

PiS nie ma dziś z kim przegrać, nie ma z kim nawet rywalizować (może poza Kukiz‘15), bo opozycyjną maszynkę napędzają ekscytacje Michnika, Schetyny, Kijowskiego i Petru, a nie ludzi, którzy widzą, z jakim przekazem Kaczyński i jego drużyna dotarli do Polaków. I choć trzymający kciuki za rządzący dziś obóz mogą przyjąć tę refleksję z satysfakcją, to gruncie rzeczy nie jest to dobry stan, bo i trzeźwa opozycja, i trzeźwe i krytyczne media są potrzebne każdej władzy. Nawet jeśli ona sama myśli inaczej.

« poprzednia strona
12

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych