Pomysł Kazimierza M. Ujazdowskiego na zakończenie sporu o Trybunał Konstytucyjny jest rozsądną propozycją, która pozwoliłaby każdej ze stron konfliktu wyjść z twarzą i z poczuciem nieprzegrania tej bitwy. Kluczowe pytanie, na jakie trzeba jednak odpowiedź dotyczy tego, czy wszystkie strony rzeczywiście chcą scenariusza, w którym ten konflikt się kończy - z korzyścią dla państwa, choć może niekoniecznie z przekonaniem o upokorzeniu „wroga”.
Przypomnijmy - europoseł PiS zaproponował w poniedziałek, by polityczny węzeł wokół Trybunału przeciąć w dość prosty sposób: dziś dopuścić do orzekania trzech sędziów wybranych przez Sejm za czasów PiS, natomiast trzej sędziowie wybrani przez poprzedni Sejm, którzy nie zostali zaprzysiężeni przez prezydenta, obejmowaliby - za zgodą Sejmu - trzy kolejne wakaty w TK, jakie nastąpią w kwietniu i grudniu br. oraz w kwietniu przyszłego roku.
To zresztą lustrzane odbicie propozycji, z którą półtora miesiąca temu wyszedł Andrzej Rzepliński. Prezes Trybunału sugerował wówczas podobne rozwiązanie, by za kilka dni - niejako w roli jego adwokata - wypowiedział się prof. Andrzej Zoll, który oznajmił, że Rzepliński tylko ironizował i wcale nie chciał kompromisu. Kuriozalne, ale pokazujące, że i sam prezes TK miewa problemy ze stawianiem sprawy na ostrzu noża.
Jak słychać od dobrze poinformowanych źródeł w PiS, prezes Jarosław Kaczyński propozycję Ujazdowskiego miał przyjąć ciepło i dać zielone światło europosłowi - choćby tylko po to, by sprawdzić reakcję opinii publicznej. To tym bardziej logiczny ruch, że szef PiS jest świadomy tego, że gra toczy się o coś więcej.
Gdyby bowiem problem dotyczył wyłącznie wewnętrznych przepychanek między PiS, opozycją i krnąbrnymi sędziami Trybunału Konstytucyjnego, można by machnąć ręką, zakupić nieco popcornu i patrzeć, jak konflikt przeciąga się do grudnia (wówczas upływa kadencja sędziego Rzeplińskiego). Kłopot leży gdzie indziej - o ustrojowy spokój nad Wisłą apelują nie tylko urzędnicy z Brukseli, ale także Amerykanie, czego przed lipcowym szczytem NATO w Warszawie nie można nie wziąć uwagę. O tym wątku wspominał kilka dni temu Jarosław Kaczyński:
Ze strony naszych sojuszników formułowane jest oczekiwanie, żeby w Polsce był spokój, choćby przed bardzo ważnym warszawskim szczytem NATO
— mówił w rozmowie z „Gazetą Współczesną”.
Rzecz jasna gra ze strony Brukseli i Waszyngtonu jest podszyta hipokryzją. Konserwatywny i mocniej stawiający na niezależność rząd jest nie w smak urzędnikom unijnym, a z kolei reakcje z USA należy łączyć z negocjacjami ws. tarczy antyrakietowej. Przy okazji warto sobie przypomnieć, że bardzo podobny spór o prymat władzy sądowniczej nad wykonawczą toczy się właśnie teraz także i w USA. Niestety, Warszawa w odróżnieniu od Waszyngtonu może zapłacić za to konkretną cenę, bowiem co wolno wojewodzie…
Ale zgoda ze strony Kaczyńskiego oznaczałaby, że szef PiS przyznaje się do błędu i cofa się o krok w tej wojnie. Kilka dni po propozycji Rzeplińskiego (analogicznej do dzisiejszej Ujazdowskiego) zapytaliśmy prezesa PiS o możliwość kompromisu na wspomnianych zasadach. Zdecydowanie ją odrzucił.
Niemniej jednak Jarosław Kaczyński jest mniej „kaczystowski” i „pisowski” niż szereg jego zwolenników. Proszę przypomnieć sobie awanturę wokół tego, czy rządzący powinni publikować w Dzienniku Ustaw poprzednie orzeczenie TK. Szef PiS z nieprzejednanego stanowiska potrafił zejść do akceptacji tego stanu rzeczy - rząd koniec końców zdecydował się na publikację wyroku TK, choć Kaczyński zapowiadał wcześniej coś innego.
Czy podobnie może być w kwestii kompromisu w sprawie Trybunału Konstytucyjnego? To możliwe.
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Pomysł Kazimierza M. Ujazdowskiego na zakończenie sporu o Trybunał Konstytucyjny jest rozsądną propozycją, która pozwoliłaby każdej ze stron konfliktu wyjść z twarzą i z poczuciem nieprzegrania tej bitwy. Kluczowe pytanie, na jakie trzeba jednak odpowiedź dotyczy tego, czy wszystkie strony rzeczywiście chcą scenariusza, w którym ten konflikt się kończy - z korzyścią dla państwa, choć może niekoniecznie z przekonaniem o upokorzeniu „wroga”.
Przypomnijmy - europoseł PiS zaproponował w poniedziałek, by polityczny węzeł wokół Trybunału przeciąć w dość prosty sposób: dziś dopuścić do orzekania trzech sędziów wybranych przez Sejm za czasów PiS, natomiast trzej sędziowie wybrani przez poprzedni Sejm, którzy nie zostali zaprzysiężeni przez prezydenta, obejmowaliby - za zgodą Sejmu - trzy kolejne wakaty w TK, jakie nastąpią w kwietniu i grudniu br. oraz w kwietniu przyszłego roku.
To zresztą lustrzane odbicie propozycji, z którą półtora miesiąca temu wyszedł Andrzej Rzepliński. Prezes Trybunału sugerował wówczas podobne rozwiązanie, by za kilka dni - niejako w roli jego adwokata - wypowiedział się prof. Andrzej Zoll, który oznajmił, że Rzepliński tylko ironizował i wcale nie chciał kompromisu. Kuriozalne, ale pokazujące, że i sam prezes TK miewa problemy ze stawianiem sprawy na ostrzu noża.
Jak słychać od dobrze poinformowanych źródeł w PiS, prezes Jarosław Kaczyński propozycję Ujazdowskiego miał przyjąć ciepło i dać zielone światło europosłowi - choćby tylko po to, by sprawdzić reakcję opinii publicznej. To tym bardziej logiczny ruch, że szef PiS jest świadomy tego, że gra toczy się o coś więcej.
Gdyby bowiem problem dotyczył wyłącznie wewnętrznych przepychanek między PiS, opozycją i krnąbrnymi sędziami Trybunału Konstytucyjnego, można by machnąć ręką, zakupić nieco popcornu i patrzeć, jak konflikt przeciąga się do grudnia (wówczas upływa kadencja sędziego Rzeplińskiego). Kłopot leży gdzie indziej - o ustrojowy spokój nad Wisłą apelują nie tylko urzędnicy z Brukseli, ale także Amerykanie, czego przed lipcowym szczytem NATO w Warszawie nie można nie wziąć uwagę. O tym wątku wspominał kilka dni temu Jarosław Kaczyński:
Ze strony naszych sojuszników formułowane jest oczekiwanie, żeby w Polsce był spokój, choćby przed bardzo ważnym warszawskim szczytem NATO
— mówił w rozmowie z „Gazetą Współczesną”.
Rzecz jasna gra ze strony Brukseli i Waszyngtonu jest podszyta hipokryzją. Konserwatywny i mocniej stawiający na niezależność rząd jest nie w smak urzędnikom unijnym, a z kolei reakcje z USA należy łączyć z negocjacjami ws. tarczy antyrakietowej. Przy okazji warto sobie przypomnieć, że bardzo podobny spór o prymat władzy sądowniczej nad wykonawczą toczy się właśnie teraz także i w USA. Niestety, Warszawa w odróżnieniu od Waszyngtonu może zapłacić za to konkretną cenę, bowiem co wolno wojewodzie…
Ale zgoda ze strony Kaczyńskiego oznaczałaby, że szef PiS przyznaje się do błędu i cofa się o krok w tej wojnie. Kilka dni po propozycji Rzeplińskiego (analogicznej do dzisiejszej Ujazdowskiego) zapytaliśmy prezesa PiS o możliwość kompromisu na wspomnianych zasadach. Zdecydowanie ją odrzucił.
Niemniej jednak Jarosław Kaczyński jest mniej „kaczystowski” i „pisowski” niż szereg jego zwolenników. Proszę przypomnieć sobie awanturę wokół tego, czy rządzący powinni publikować w Dzienniku Ustaw poprzednie orzeczenie TK. Szef PiS z nieprzejednanego stanowiska potrafił zejść do akceptacji tego stanu rzeczy - rząd koniec końców zdecydował się na publikację wyroku TK, choć Kaczyński zapowiadał wcześniej coś innego.
Czy podobnie może być w kwestii kompromisu w sprawie Trybunału Konstytucyjnego? To możliwe.
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/284229-pomysl-ujazdowskiego-to-dobra-okazja-dla-wszystkich-by-wyjsc-z-twarza-ze-sporu-o-tk-pytanie-kto-jest-tym-zainteresowany