NASZ WYWIAD. Minister Bańka o audycie, pieniądzach z resortu dla "Wyborczej" i rozmowach o sporcie z Kaczyńskim. "To jest rząd jest najbardziej prosportowy w historii Polski"

Fot. Julita Szewczyk
Fot. Julita Szewczyk

Gdybym miał odpowiedzieć na pytanie, czego nie potrafię i czego nie udało się zrobić w ciągu tych pierwszych kilku miesięcy, to nie nauczyłem się bycia politykiem

— mówi w rozmowie z wPolityce.pl minister sportu i turystyki, Witold Bańka.

wPolityce.pl: Ministerstwo Sportu to resort, który, delikatnie mówiąc, charakteryzuje gorące krzesło ministra. Najpierw Joanna Mucha, następnie Andrzej Biernat… A w zasadzie Andrzej B. A u Pana, na początku zdarzyły się, z kolei personalne wpadki.

Witold Bańka, minister sportu i turystyki: Kiedy obejmowałem funkcję ministra sportu i turystyki, usłyszałem od kogoś, że w Polsce są dwa najtrudniejsze resorty: zdrowia i sportu. Gdy na to spojrzeć głębiej, to być może coś w tym jest… Gdybym miał odpowiedzieć na pytanie, czego nie potrafię i czego nie udało się zrobić w ciągu tych pierwszych kilku miesięcy, to nie nauczyłem się bycia politykiem.

A chce pan nim zostać?

Przyszedłem do resortu ze środowiska sportu, poza tym prowadziłem działalność gospodarczą i chcę wykonywać dobrą robotę dla sportu i turystyki, pracować z ludźmi, podchodzić do drugiego człowieka ufnie, dostrzegać w nim dobro, a nie być wiecznie podejrzliwym. Z tym, że w polityce może to być błąd – i takie podejście bywa wykorzystywane. Czasami wręcz można odnieść wrażenie, że w polityce trzeba podchodzić do ludzi i spraw z tej drugiej strony.

Ma pan wrażenie, że pokłosiem tego nie-bycia politykiem było zamieszanie wokół ludzi w ministerstwie?

Generalnie wychodzę z założenia, że funkcjonując w Ministerstwie Sportu i Turystyki, gdy pojawiają się niepokojące sygnały wobec pracowników resortu czy też moich współpracowników, trzeba reagować natychmiast. Gdy widzę, że coś się dzieje nie tak, to robię wszystko aby temat uciąć i szybko go wyjaśnić. Podobnie jak w profesjonalnej firmie zatrudnia się kogoś, a po 2-3 miesiącach okazuje się, że jego piękne CV nie jest takie, jak miało być i nie przekłada się na kompetencje. Wtedy takiej osobie się dziękuje. W administracji zaś niektórym się wydaje, że jeśli ktoś jest zatrudniony, to dostaje wieczny kontrakt na pracę, i może to wykorzystywać. Tak nie jest.

Płaci pan frycowe w świecie polityki.

Tak. Jestem spoza świata polityki, i muszę nauczyć się zachować podwójną czujność bo pojawiają się ludzie, którzy chcą doradzać, przynoszą pomysły, tymczasem niektórzy mogą mieć na względzie własny interes. Jeśli docierają do mnie sygnały o takich sytuacjach, staram się to natychmiast ucinać.

Wracając jeszcze na chwilę do pana poprzednika – jak patrzy pan na jego dzisiejsze problemy w Centralnym Biurem Antykorupcyjnym?

Nie mnie to oceniać, od tego są odpowiednie organy.

Zostawmy to zatem. Na początku pracy każdego ministra słyszeliśmy zapowiedź audytu. Co wynika z badań przeprowadzonych w pana resorcie?

Wynika momentami ułańska fantazja. Audyt był realizowany głównie pod kątem przeprowadzenia zmian w zakresie usprawnienia funkcjonowania ministerstwa. Wykazaliśmy, że był brak spersonifikowanej odpowiedzialności, dochodziło do jej rozmycia na wiele osób. Na przykład wnioski o finansowanie – ciężko było określić, który urzędnik odpowiada za konkretny termin, konkretną decyzję. Wymaga to zmian w regulaminie, abyśmy byli w stanie przyporządkować urzędnika do decyzji. To chcemy zmienić.

Ciąg dalszy na następnej stronie.

123
następna strona »

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.