W sytuacji tak skrajnego przechyłu medialnego rząd PiS musi być pełen „szczególarzy”. Tymczasem często sam podkłada sobie nogę...

Fot. PAP/Tomasz Gzell
Fot. PAP/Tomasz Gzell

Przechył medialny w Polsce jest oczywistością. Każdy, kto zna realia polityczne wie o tym doskonale. Kto nie zna, może przeanalizować doniesienia medialne związane z ostatnim listem Beaty Kempy do prezesa TK Andrzeja Rzeplińskiego. Przez cały dzień „grzano” w mediach tematem, który był wytworem dziennikarzy. Dziennikarzy, którzy wymyślili, że rząd PiS-u odmawia publikowania orzeczenia Trybunału. Media same wykreowały rzeczywistość, by się nią oburzać. To kolejny z serii przykładów podobnej działalności środków masowego przekazu.

Niestety nie wygląda na to, by PiS pamiętał, w jakiej rzeczywistości medialnej przyszło mu objąć władzę. W sytuacji tak skrajnego przechyłu medialnego, w sytuacji drastycznej nierównowagi w podejściu do partii z różnych stron sceny politycznej rząd PiS-u musi być złożony ze „szczególarzy”, ludzi, którzy działają w sposób przemyślany i wyrachowany. Tymczasem w sposób zupełnie zaskakujący PiS plącze się o własne nogi i podkłada je sobie. Daje tym samym pretekst, by media urządzały kampanię absurdalnej niechęci do rządu. Przykłady? Proszę bardzo…

Wspomniana już Beata Kempa wysyła list do Andrzeja Rzeplińskiego, w którym prezentuje swoje wątpliwości dotyczące orzekania TK w składzie 5-osobowym w sprawie dot. ustawy o TK. Szefowa KPRM, poseł na Sejm miała podejrzenia, że mogło dojść do działań sprzecznych z prawem. Beata Kempa miała więc prawo i obowiązek zwrócić na to uwagę prezesowi TK. Tyle tylko, że napisała dwa słowa za dużo.

Są poważne wątpliwości co do możliwości publikacji wyroku z 3 grudnia w Dzienniku Ustaw, do czasu zajęcia stanowiska przez prezesa TK publikacja wyroku wstrzymana

czytamy w liście Beaty Kempy.

Po co szefowa KPRM umieściła w liście wzmiankę, że „publikacja wyroku zostaje wstrzymana”? Przecież – jak później tłumaczył rząd – nie upłynął termin publikacji orzeczenia, od jego wydania minęło zaledwie sześć dni. Rząd miał czas i nie musiał pisać, że cokolwiek wstrzymuje. To jedynie dało pretekst do walki z PiS-em i oskarżenia o niszczenie TK. Jak słusznie wskazywał Marcin Fijołek sytuację skomplikował jeszcze Jarosław Kaczyński, który po zapewnieniach rządu, że orzeczenie będzie publikowane, powiedział, że nie powinno być publikowane. Dwa zdania za dużo Beaty Kempy sprawiły, że list można było prezentować, jako kolejny spór z TK. Spór, który wyglądał jak próba wpływania na orzecznictwo Trybunału w sposób niezasadny. Reakcja mediów, przewidywalna do bólu, była niestety wynikiem nieprzemyślanego działania KPRM.

Należy zadać pytanie, czy to jest przypadek. W sprawie TK PiS nie prezentował spójnej strategii informacyjnej. Polacy zdają się nic nie rozumieć z tego, co działo się wokół TK przez wiele dni. PiS mówił o zamachu na konstytucję, by potem wskazywać, że sędziów koalicja PO-PSL wybrała źle, bo… zgłoszono ich kandydatury wbrew procedurze ustawowej. Zatem chodziło o błędy konstytucyjne, czy proceduralne? Trudno było PiS-owi wyjaśnić, dlaczego sędziowie wybrani przez PO-PSL byli wybrani źle, a ci wybrani przez PiS byli wybrani dobrze.

Problemy z polityką medialną i przykłady podawania wrogom na tacy powodów do krytyki widać było również w sprawie pierwszej burzy medialnej. List prof. Piotra Glińskiego do dyrektora teatru ws. pornosztuki również był napisany w sposób nonszalancki. Minister kultury miał prawo napisać do dyrektora pismo, mógł pytać i oczekiwać wyjaśnień. Ale czy słusznym było w pierwszej korespondencji w tej sprawie wskazywać, że przed wyjaśnieniami żąda wstrzymania sztuki?

Wobec powyższego Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego oczekuje, że Pan Marszałek w  trybie natychmiastowym nakaże wstrzymanie przygotowań premiery w  zapowiadanej postaci, łamiącej powszechnie przyjęte zasady współżycia społecznego

napisał prof. Gliński.

Ten fragment znów skazał PiS na atak medialny i oskarżenia o przywracane cenzury. Za polskimi mediami powtarzają to również media światowe. Powstaje pytanie, czy wezwanie do wstrzymania prac nad sztuką nie było przedwczesne. Czy tak szybkie jego formułowanie nie dało pretekstu do ataków na rząd? Zdaje się, że warto było poczekać na wyjaśnienia w tej sprawie. I po nich wzywać i żądać wstrzymania prac.

12
następna strona »

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.