Gdyby postawić obok siebie wszystkie buty, których podeszwy zostały zdarte przez prawicowych aktywistów i działaczy w czasie ostatnich ośmiu lat opozycji, zebrałoby się pewnie na ścieżkę do Rzymu. Były to manifestacje częstsze, gęstsze i przede wszystkim wielokrotnie większe od tej zorganizowanej przez obecną opozycję. Były to ważne akty oporu, były to momenty energetyzujące i organizujące wewnętrzną hierarchię. Nie ma żadnego powodu, żeby z tego narzędzia nie korzystali także ci, którzy właśnie stracili władzę. Ba, mają oni powody szczególne, bo gdzieś musi wylać się ta frustracja.
Przecież przez osiem lat mieli wszystko, a dziś tylko media i część biznesu. Z boku patrząc to wciąż zasób potężny, ale jak ktoś utuczył się na ośmiorniczkach, to mu teraz parówki raczej nie będą smakowały.
Przecież wiedzą, że potężna operacja przejmowania sterów w poszczególnych obszarach państwa dopiero się rozpędza. Po szczeblu rządowym czas na instytucje podległe resortom, po Warszawie przyjdą regiony. Normalne, ale dla tych, którzy już w tych gabinetach zamieszkali - szokujące. Niespodziewane. Bolesne.
Przecież widzą, że projekt zmiany państwa jest przez obóz Jarosława Kaczyńskiego traktowany bardzo poważnie. Obietnice wyborcze będą dotrzymane, system dystrybucji dóbr i prestiżu - skorygowany. To dla właścicieli III RP groźne. Tym groźniejsze, że nie udało się zorganizować bandyckiej blokady na poziomie Trybunału Konstytucyjnego. Kaczyński nie przestraszył się histerycznych pohukiwań i twardo domaga się by Trybunał był (zgodnie z wolą twórców konstytucji) zrównoważony, ograniczony do oceny prawa, pluralistyczny, a przede wszystkim by działał zgodnie z prawem. Sądząc po sprawności z jaką operuje w tej delikatnej materii, można założyć, że cel osiągnie. Musi. Bo o co w tym w wszystkim chodzi zdradził właśnie narodowi pan Stępień, orzekając publicystycznie, że projekt 500 złotych na dziecko „to jakiś horror”. Można założyć, że jego koledzy będący jeszcze w Trybunale, sądzą podobnie.
Do powyższych czynników dochodzą naturalne kłopoty emocjonalne ludzi, którzy czuli się wyłącznymi i wiecznymi właścicielami państwa polskiego, traktowali je jako folwark, przy winku decydowali o dodruku miliardów i kradzieży setek milionów złotych, a teraz zrozumieli, że mimo kontroli wszystkich wydawałoby się mechanizmów, przegrali. Nie jest im łatwo także dlatego, że muszą w Brukseli i Berlinie tłumaczyć jak to jest, że mając na usługach wszystkie największe media, w tym niemieckie gazety dla Polaków, oddali władzę. No i co mają biedacy powiedzieć?
CIĄG DALSZY CZYTAJ NA KOLEJNEJ STRONIE:
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Gdyby postawić obok siebie wszystkie buty, których podeszwy zostały zdarte przez prawicowych aktywistów i działaczy w czasie ostatnich ośmiu lat opozycji, zebrałoby się pewnie na ścieżkę do Rzymu. Były to manifestacje częstsze, gęstsze i przede wszystkim wielokrotnie większe od tej zorganizowanej przez obecną opozycję. Były to ważne akty oporu, były to momenty energetyzujące i organizujące wewnętrzną hierarchię. Nie ma żadnego powodu, żeby z tego narzędzia nie korzystali także ci, którzy właśnie stracili władzę. Ba, mają oni powody szczególne, bo gdzieś musi wylać się ta frustracja.
Przecież przez osiem lat mieli wszystko, a dziś tylko media i część biznesu. Z boku patrząc to wciąż zasób potężny, ale jak ktoś utuczył się na ośmiorniczkach, to mu teraz parówki raczej nie będą smakowały.
Przecież wiedzą, że potężna operacja przejmowania sterów w poszczególnych obszarach państwa dopiero się rozpędza. Po szczeblu rządowym czas na instytucje podległe resortom, po Warszawie przyjdą regiony. Normalne, ale dla tych, którzy już w tych gabinetach zamieszkali - szokujące. Niespodziewane. Bolesne.
Przecież widzą, że projekt zmiany państwa jest przez obóz Jarosława Kaczyńskiego traktowany bardzo poważnie. Obietnice wyborcze będą dotrzymane, system dystrybucji dóbr i prestiżu - skorygowany. To dla właścicieli III RP groźne. Tym groźniejsze, że nie udało się zorganizować bandyckiej blokady na poziomie Trybunału Konstytucyjnego. Kaczyński nie przestraszył się histerycznych pohukiwań i twardo domaga się by Trybunał był (zgodnie z wolą twórców konstytucji) zrównoważony, ograniczony do oceny prawa, pluralistyczny, a przede wszystkim by działał zgodnie z prawem. Sądząc po sprawności z jaką operuje w tej delikatnej materii, można założyć, że cel osiągnie. Musi. Bo o co w tym w wszystkim chodzi zdradził właśnie narodowi pan Stępień, orzekając publicystycznie, że projekt 500 złotych na dziecko „to jakiś horror”. Można założyć, że jego koledzy będący jeszcze w Trybunale, sądzą podobnie.
Do powyższych czynników dochodzą naturalne kłopoty emocjonalne ludzi, którzy czuli się wyłącznymi i wiecznymi właścicielami państwa polskiego, traktowali je jako folwark, przy winku decydowali o dodruku miliardów i kradzieży setek milionów złotych, a teraz zrozumieli, że mimo kontroli wszystkich wydawałoby się mechanizmów, przegrali. Nie jest im łatwo także dlatego, że muszą w Brukseli i Berlinie tłumaczyć jak to jest, że mając na usługach wszystkie największe media, w tym niemieckie gazety dla Polaków, oddali władzę. No i co mają biedacy powiedzieć?
CIĄG DALSZY CZYTAJ NA KOLEJNEJ STRONIE:
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/274891-tak-istotna-zmiana-jaka-dokonuje-sie-w-panstwie-musi-bolec-gdzies-ten-szok-musza-odreagowac-ale-mocy-tam-nie-ma
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.