"Sumliński był tylko zającem, żeby ustrzelić tura, a tym turem jest Antoni Macierewicz". RELACJA z kończącego się procesu

Fot. Youtube.pl
Fot. Youtube.pl

Przedstawiam Państwu kolejną relację z procesu, w którym Prokuratura, powołując się na art.230 par.1 kodeksu karnego, oskarża dziennikarza śledczego Wojciecha Sumlińskiego oraz byłego wysokiego funkcjonariusza kontrwywiadu PRL, płk. Aleksandra L., o rzekomą płatną protekcję podczas weryfikacji żołnierzy WSI, prowadzonej przez komisję pod przewodnictwem Antoniego Macierewicza. Rozprawie przewodniczył sędzia Stanisław Zdun.

Na dzisiejszej rozprawie były przewidziane końcowe wystąpienia stron, jednak na początek Sąd zajął się sprawami formalnymi, oddalając wniosek prokuratora o zaliczenie wnioskowanych przez niego materiałów do akt sprawy. Jednocześnie Sąd zaliczył do akt sprawy inne materiały. Następnie Sąd poprosił strony, aby ustosunkowały się do wniosku Prokuratury o zaliczenie bez odczytywania zeznań 11 świadków, którzy składali swoje zeznania w Prokuraturze (a nie składali ich przed Sądem), oraz wyraziły swoje stanowisko co do ujawnienia stenogramów z rozmów telefonicznych mec. Giertycha z Wojciechem Sumlińskim (mec. Giertych w czasie nagrywania przez służby tych rozmów był obrońcą Wojciecha Sumlińskiego) oraz mec. Gutkowskiego ze swoim klientem, Aleksandrem L. Wszystkie strony zgodziły się na zaliczenie zeznań świadków w poczet materiału dowodowego. Natomiast w odniesieniu do kwestii stenogramów prokurator stwierdził, że rozmowy takie są objęte tajemnicą adwokacką i nie wolno ich zaliczać w poczet materiału dowodowego. Na uwagę Sądu, że wniosek o ujawnienie tych rozmów jest zawarty w akcie oskarżenia przygotowanym przez Prokuraturę, prokurator odpowiedział, że w takim razie jest on związany z aktem oskarżenia, a we wcześniejszej wypowiedzi wyraził tylko swoją prywatną opinię. Obrońca Aleksandra L. wniósł o nieujawnianie stenogramów i oddalenie wniosku Prokuratury w tej kwestii, natomiast obrońca Wojciecha Sumlińskiego, mecenas Waldemar Puławski, poprosił o przerwę przed podjęciem decyzji, celem przeprowadzenia konsultacji ze swoim klientem, bowiem dokonanie tych nagrań świadczy o metodach, jakimi posługiwały się w tej sprawie służby, podsłuchując rozmowy adwokatów ze swoimi klientami. Ostatecznie mecenas Waldemar Puławski również jednak wniósł o nieujawnianie tych stenogramów w poczet materiału dowodowego.

Po wysłuchaniu opinii wszystkich stron, Sąd postanowił nie ujawniać tych stenogramów w materiale dowodowym, uzasadniając na podstawie przywołanych przepisów prawnych, że rozmowy pomiędzy obrońcami i podejrzanymi dotyczyły kwestii obrony, w związku z powyższym były objęte tajemnicą obrony, co oznacza, że przeprowadzenie takiego dowodu jest prawnie niedopuszczalne. Sąd postanowił także uznać za ujawnione bez odczytywania do materiału dowodowego protokoły zeznań 11 świadków, o których była wcześniej mowa, a także oddalić złożony już wcześniej wniosek Wojciecha Sumlińskiego o przeprowadzenie dowodu z książki jego autorstwa („Niebezpieczne związki Bronisława Komorowskiego”), argumentując, że treść książki nie jest przydatna w rozstrzygnięciu sprawy z uwagi na inne procedury i zasady, jakie obowiązują w pracy dziennikarskiej czy publicystycznej.

Po tych postanowieniach Sąd zamknął przewód sądowy i rozpoczęły się wystąpienia stron.

Jako pierwszy zabrał głos prokurator, który uzasadniał akt oskarżenia, mówiąc, że ściganie przestępstw korupcji jest jednym z podstawowych zadań państwa, a ujawnione przed Sądem dowody świadczą o tym, że Aleksander L. oraz Wojciech Sumliński, działając w porozumieniu od nieustalonej daty grudnia 2006 r. do 25 stycznia 2007 r., powołując się na swoje wpływy, podjęli się pośrednictwa w przeprowadzeniu pozytywnej weryfikacji przed Komisją Weryfikacyjną WSI za kwotę 200 tys. zł. Prokurator zaznaczył, że sprawa, która toczyła się przed Sądem, wywołała duże zainteresowanie opinii publicznej oraz czasem zbyt nadmierne emocje, a następnie przedstawił, jaki, zdaniem Prokuratury, był faktyczny przebieg wydarzeń: we wrześniu 2006 r. płk. Leszek Tobiasz składa dokumenty celem weryfikacji przed Komisją Weryfikacyjną WSI. W grudniu 2006 r. dzwoni do niego Aleksander L., prosząc o spotkanie. Do spotkania tego dochodzi w Centrum Handlowym KLIF, podczas którego Aleksander L. proponuje Leszkowi Tobiaszowi pomoc w weryfikacji jego i jego syna. Aleksander L. ponownie kontaktuje się z Leszkiem Tobiaszem w grudniu 2006 r., mówiąc mu, że może przeprowadzić jego pozytywną weryfikację w zamian za korzyść majątkową, a następnie na przełomie 2006/2007 r. informuje go, że podjął już odpowiednie działania i oczekuje w zamian od niego gratyfikacji w kwocie 100 tys. zł - 50 tys. na początek, a reszta po pozytywnej weryfikacji. W dn. 11 stycznia 2007 r. na parkingu CH KLIF dochodzi do spotkania Leszka Tobiasza z Aleksandrem L. oraz z pośrednikiem, do którego Aleksander L. zwracał się „Wojtek”. Jak później ustalono, pośrednikiem tym miał być Wojciech Sumliński, który oczekiwał na Aleksandra L. i Leszka Tobiasza w samochodzie marki Skoda Octavia, którego numery rejestracyjne Leszek Tobiasz zapamiętał, a następnie zapisał. Pośrednik jest zdenerwowany, że Leszek Tobiasz nie ma ze sobą pieniędzy. Po tym spotkaniu Aleksander L. sugeruje Leszkowi Tobiaszowi, że w takim razie może go skontaktować z członkiem Komisji Weryfikacyjnej. Do spotkania tego dochodzi tego samego wieczoru w restauracji „Bawarska” na ul. Piwnej 2, przy czym najpierw Aleksander L. spotyka się z Leszkiem Tobiaszem na parkingu przy u. Miodowej (Leszek Tobiasz jest z żoną), a następnie już razem spotykają się przy Kolumnie Zygmunta z „Wojtkiem”, z którym idą do restauracji. Tam „Wojtek” przedstawia Leszkowi Tobiaszowi członka Komisji Weryfikacyjnej Leszka Pietrzaka, a sam wychodzi, nie uczestnicząc w spotkaniu. Celem tego spotkania ma być uwiarygodnienie przed Leszkiem Tobiaszem Aleksandra L. i „Wojtka”, poprzez pokazanie mu, że rzeczywiście mają możliwość dotarcia do członków Komisji. Po pewnym czasie od tego spotkania Aleksander L. informuje płk. Leszka Tobiasza, że rozmawiał z „Wojtkiem” i Leszkiem Pietrzakiem i wygląda na to, że zostanie on pozytywnie zweryfikowany, a na dodatek otrzyma ważne stanowisko w SKW, w związku z czym cena wzrasta do 200 tys. zł. W dn. 18 stycznia 2007 r. Leszek Tobiasz rejestruje za pomocą kamery i dyktafonu swoje spotkanie z Aleksandrem L. Podczas tego spotkania Aleksander L. twierdzi, że ze swoich pieniędzy założył za weryfikację Leszka Tobiasza 50 tys. zł., a ponieważ Leszek Tobiasz nie daje mu żadnych pieniędzy, zdenerwowany odjeżdża. Mimo tego następnego dnia Aleksander L. dzwoni do Leszka Tobiasza mówiąc mu, że dalej będzie zajmował się jego weryfikacją. Po 25 stycznia 2007 r. oskarżeni Aleksander L. oraz Wojciech Sumliński nie poruszają więcej tematu korzyści majątkowej, którą mieli uzyskać od Leszka Tobiasza.

Po przedstawieniu tej sekwencji wydarzeń, która, zdaniem Prokuratury, miała miejsce w tej sprawie, prokurator zauważył, że do weryfikacji Leszka Tobiasza nigdy nie doszło i nie został on też zatwierdzony na żadne ważne stanowisko. Leszek Tobiasz miał także próbować nawiązać kontakt z Antonim Macierewiczem, a potem z dziennikarzem Jarosławem Jakimczykiem, których chciał zainteresować tą sprawą. W dn. 15 stycznia 2007 r. Leszek Tobiasz zdeponował u notariusza kopertę zaadresowaną do ministra Zbigniewa Ziobro, w której opisał swoje spotkania z Aleksandrem L. i „Wojtkiem”. W listopadzie 2007 r. Leszek Tobiasz uznał, że sprawa wymaga zainteresowania organów państwa i poprzez znajomych dotarł do marszałka Bronisława Komorowskiego. Podczas pierwszego z nim spotkania podał nazwiska Aleksandra L., Leszka Pietrzaka oraz opowiedział o „Wojtku”, którego nazwiska nie znał. Na następne spotkanie z Bronisławem Komorowskim przyniósł nagrane przez siebie taśmy; w spotkaniu tym miał uczestniczyć także Paweł Graś. W kolejnym spotkaniu u Bronisława Komorowskiego brał udział Krzysztof Bondaryk, ówczesny p.o. szefa ABW, i po tym spotkaniu Leszek Tobiasz w siedzibie ABW złożył zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa. Zdaniem prokuratora, przedstawiony przebieg wypadków potwierdzają zeznania Leszka Tobiasza, które należy uznać za w pełni wiarygodne, oraz częściowo jego żony, Leszka Pietrzaka, Jarosława Jakimczyka, a także wyjaśnienia Aleksandra L., którego rola, w świetle zeznań Leszka Tobiasza, nie budzi wątpliwości, tym bardziej, że roli tej nie zaprzeczył sam Aleksander L. Prokurator dodał, że wg wyjaśnień Aleksandra L., to Wojciech Sumliński miał go poprosić o skontaktowanie z człowiekiem, który był w Rosji, to on miał zorganizować spotkanie w restauracji „Bawarska”, a także podnieść cenę za weryfikację do 200 tys. zł, ponieważ miały się tym zajmować 4 osoby, przy czym Wojciech Sumliński miał twierdzić, że jest tylko pośrednikiem.

Prokurator zaznaczył, że Aleksander L. dwukrotnie złożył wniosek o tryb konsensualny (dobrowolne poddanie się karze), natomiast Wojciech Sumliński nie przyznał się do zarzucanych mu czynów, a jego wyjaśnienia należy przyjąć za przyjetą linię obrony - zdaniem prokuratora, nielogiczną i niespójną. Następnie prokurator w 8 punktach przedstawił przesłanki, które mają zaprzeczać wyjaśnieniom oskarżonego dziennikarza:

1 Wojciech Sumliński miał pierwszy raz widzieć Leszka Tobiasza na poczatku 2007 r. na Starówce, kiedy kończył jakieś swoje spotkanie - przeczą temu zeznania świadków Leszka Tobiasza, Barbary Tobiasz i Aleksandra L.

2 Wojciech Sumliński zaprzecza, że spotykał się wspólnie z Aleksandrem L. i Leszkiem Tobiaszem; przeczą temu m.in. ustalenia dotyczące kontaktów obu oskarżonych, a także złożony do Sądu przez Prokuraturę akt oskarżenia przeciwko Sumlińskiemu i Aleksandrowi L. w sprawie 5DS134/08 dotyczącej ARiMR o czyn o charakterze korupcyjnym, który został zwrócony przez Sąd do Prokuratury wyłącznie ze względów formalnych, a który potwierdza ich kontakty w styczniu 2008 r.; świadczy również o tym zapłata ponad 40 tys. zł dokonana przez Aleksandra L. na rzecz Wojciecha Sumlińskiego, bowiem gdyby to miały być pieniądze dla informatora, jak przedstawiał Aleksandra L. oskarżony dziennikarz, to kierunek przepływu środków finansowych byłby odwrotny

3 początkowo rzeczywiście Leszek Tobiasz opisywał oskarżonego dziennikarza jako „pana Wojtka”, ale zostało ustalone, że samochód, którego numery rejestracyjne podał Leszek Tobiasz, należał do Wojciecha Sumlińskiego; został on również rozpoznany przez Leszka Tobiasza na okazaniu

4 z materiałów postępowania nie wynika, aby Aleksander L. posiadał jakiekolwiek znajomości wśród członków Komisji Weryfikacyjnej WSI, za to o częstych kontaktach pomiędzy Wojciechem Sumlińskim z Leszkiem Pietrzakiem, a także z Aleksandrem L., szczególnie w okresie, w którym doszło do ich spotkania z Leszkiem Tobiaszem, świadczą m.in. zabezpieczone bilingi a także zabezpieczone materiały niejawne z przeszukania u Wojciecha Sumlińskiego

5 świadczą o tym materiały z kontroli operacyjnej stosowanej wobec Wojciecha Sumlińskiego, znajdujące się w aktach niejawnych

6 świadczą o tym także wyłączone z przedmiotowej sprawy akta z postępowania AP5D109/14, wskazujące na pozyskiwanie przez Wojciecha Sumlińskiego niejawnych materiałów z prac Komisji Weryfikacyjnej

7 zeznania bezstronnego świadka Barbary Tobiasz potwierdzają udział Wojciecha Sumlińskiego w organizacji spotkania w dn. 11 stycznia 2007 r. w restauracji „Bawarska”

8 przebieg przedstawionych wydarzeń potwierdzają również zeznania świadka, dziennikarza Jarosława Jakimczyka, któremu Leszek Tobiasz relacjonował na bieżąco zdarzenie, nie podając jednak jego szczegółów

Zdaniem prokuratora, dowody Wojciecha Sumlińskiego przeprowadzone przed Sądem, a w szczególności zeznania Tomasza Budzyńskiego i Krzysztofa Winiarskiego, nie odnosiły się do sprawy i niczego nie obaliły, a wyjaśnienia samego Wojciecha Sumlińskiego są nielogiczne i nie mają żadnego potwierdzenia w dowodach. Świadczy o tym również chociażby to, że Leszek Tobiasz nie został w żaden sposób wynagrodzony za złożenie zawiadomienia o przestępstwie korupcji, nie został też zatrudniony w SKW, a Aleksander L. nie aspirował do żadnych stanowisk, a na dodatek w rezultacie tego zawiadomienia przebywał w areszcie śledczym. Uzasadnianie przez Wojciecha Sumlińskiego, że jest to zemsta za jego pracę dziennikarską czy zajmowanie się fundacją „Pro Civili”, nie znalazły potwierdzenia w postępowaniu - stwierdził prokurator.

Na koniec swojego wystąpienia prokurator, podkreślając wysoki stopień szkodliwości zarzucanego oskarżonym czynu i zasady sprawiedliwości społecznej, wniósł o uznanie obu oskarżonych za winnych, po czym zawnioskował o:

dla Aleksandra L. - 2 lata pozbawienia wolności w zawieszeniu na 5 lat oraz karę grzywny w wysokości 340 stawek dziennych po 160 zł, zwracając uwagę, że przyznał się on do zarzucanych mu czynów na etapie śledztwa, a jego postawa podczas procesu była poprawna

dla Wojciecha Sumlińskiego - 2 lata pozbawienia wolności oraz karę grzywny w wysokości 400 stawek dziennych po 400 zł, argumentując, że wykonywał on zawód zaufania publicznego, a także podejmował pozaprawne próby wpływu na toczące się postępowanie.

Po wystąpieniu prokuratora głos zabrał obrońca Aleksandra L., który podtrzymał, że jego klient zgadza się na tę karę i poprosił Sąd, aby w związku z tym zwolnił jego i jego klienta z dalszego udziału w rozprawie. Zaprotestował przeciwko temu Wojciech Sumliński, który chciał, aby Aleksander L. jednak wysłuchał, co ma do powiedzenia na jego temat. Sąd nie zezwolił Aleksandrowi L. na opuszczenie rozprawy i ogłosił krótką przerwę.

1234
następna strona »

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych