NASZ WYWIAD. Ludwik Dorn: Czy ja naprawdę się zeszmaciłem? "W kręgach politycznych Platformy narasta świadomość, że może być bardzo niedobrze..."

wPolityce.pl/tvn24
wPolityce.pl/tvn24

Wróćmy do pana transferu do Platformy.

Niech pan nie używa słowa transfer. Transfer w języku piłkarskim jest wtedy, gdy jeden klub płaci drugiemu za przejście zawodnika. A ja nie byłem w żadnym klubie.

Niekiedy są wolne transfery. Wówczas płaci się tylko zakontraktowanemu zawodnikowi, który przechodzi do drużyny.

Ale transfer jest pojęciem finansowo-technicznym, a mój wybór był wyborem politycznym. Nie ukrywałem, że jestem gotów działać z Platformą, ale na wynegocjowanych warunkach, które przedstawiłem publicznie. Nie rozumiem dziś tego oburzenia. Wracając do pańskiego znajomego – rozumiem, że on wolałby, bym odszedł w polityczną nicość. Gdybym nie przyjął oferty Platformy, to jedyne, na co byłoby go stać to łezka i kupno wiązanki na mój polityczny grób.

I może tak trzeba było w tę nicość odejść. Trzeba wiedzieć kiedy ze sceny zejść – może nie niepokonanym, ale przyzwoitym.

Ale dlaczego miałbym odejść, skoro publicznie, jasno i wyraźnie formułowałem swój punkt widzenia i moją ofertę wobec Platformy, motywowaną moją oceną PiS jako niezdolnego do sprawnego rządzenia i wprowadzenia zmian instytucjonalnych. Obecny PiS jest zupełnie inny od tego z 2004 i 2005 roku – oni idą do władzy wyłącznie z postulatami socjalnymi, a gdzie jest projekt zmian instytucjonalnych?

W 2005 roku był społeczny klimat na postulaty zmian instytucjonalnych. Dzisiaj nie ma, więc pewnie dlatego w kampanii wybijane są inne wątki.

I właśnie to jest moje zadanie - będę robił wszystko, by wątek zmian instytucjonalnych był w Platformie obecny. I zgoda, on może nie jest pociągający masowo dla wyborców, ale elitarnie tak –. w dodatku buduje poczucie, że ekipa, która chce rządzić ma pomysł na państwo. Wyborcy widzą to tak: może i my się na tym nie znamy, może to czarna skrzynka, ale oni mają inżynierów i znających się na technice, więc można im zaufać i w tej kwestii.

Ale pytał pan o przyzwoitość…

No właśnie.

Wydaje mi się, że jest ona zawarta w warunkach, które postawiłem Platformie, a które zostały przyjęte. Pierwszy jest taki, bym miał całkowitą swobodę głosowania w sprawach światopoglądowych. Drugi to moja deklaracja, że publicznie nie będę atakował moich kolegów z PiS za to, co robili, a co uważam za słuszne – włącznie z Mariuszem Kamińskim z CBA, którego bronię nawet na łamach „Gazety Wyborczej”. Wreszcie trzeci warunek – gdyby Platforma chciała kontynuować swoją aktywność i pociągnąć moich byłych kolegów z PiS do odpowiedzialności karnej i konstytucyjnej, to ja do tego swojej ręki i swojego głosu nie przyłożę.

Formalnie może i pan nie przyłoży. Ale samą swoją obecnością na listach Platformy, a później ewentualnym członkostwem w klubie PO będzie pan firmował tę antypisowską histerię.

Ręki do tego nie przyłożę, bo byłoby to przekroczeniem granicy przyzwoitości, ale na część wyborców, których motywacja jest nie tyle proplatformerska, co antypisowska przesłanie antypisowskie działa. Znam prawa kampanii i przyjmuję to do wiadomości. Tylko to nie może być przesłanie jedyne.

Ale tak jest. Kampania parlamentarna trwa w zasadzie od rozstrzygnięcia wyborów prezydenckich. Proszę zwrócić uwagę na przekaz Ewy Kopacz, nawet na Radzie Krajowej PO, na której pan wystąpił. Apel do Jarosława Kaczyńskiego, by się uśmiechnął, a do o. Tadeusza Rydzyka, by prowadził ewangelizację miłości. Gdybym zapytał pana o tę kampanię tydzień temu, to zacząłby się pan śmiać, rzucił zabawnym bon motem z literatury i wykpił całą sprawę. Dziś musi pan tego bronić.

Bo ja zaczynam myśleć interesami Platformy. Jestem w niej jako rezydent, a nie gospodarz, ale uważam, że ten wątek antypisowski być musi, bo ma swoją skuteczność wyborczą dla istotnej grupy wyborców, tylko o charakterze mniejszościowym – może nieco poniżej dwudziestu, albo nieco powyżej dwudziestu procent. Szans na nawiązanie równorzędnej walki z PiS-em to nie daje, ale zrezygnować z tego nie można. Ten wątek nie może być jednak jedyny, ani dominujący. Jest mało czasu, tam w Platformie wszystko dzieje się na ostatnią chwilę. Mnie zależy na korekcie, a w zasadzie na dopełnieniu przesłania o straszeniu rządami PiS, do czego zresztą mam stosunek chłodny, ale nie będę z tego powodu robił rabanu. Kluczem do odbicia się i przejścia do ofensywy jest przedstawienie alternatywnego wobec pisowskiego projektu zmian.

Wybaczy pan, ale to szalenie naiwne. Jedyny pomysł Platformy na kampanię to straszenie Kaczyńskim. Tak było niemal od zawsze. A pan dzisiaj mówi: że może i tak, ale we wrześniu to będzie inaczej. Za długo jest pan w polityce, by w to uwierzyć.

Proszę pana, w kręgach politycznych Platformy narasta świadomość, że może być bardzo niedobrze. Czy różne osoby z kręgów kierowniczych podejmą poważną rozmowę z panią premier, która przecież też chce dobrze dla Platformy, dojdzie do korekty kursu i obok straszenia rządami PiS przedstawiony zostanie alternatywny projekt zmian? Liczę na to. Wówczas i ja będę mógł „postraszyć PiS” na zasadzie, że bujają oni w stratosferze, a Platforma twardo stąpa po ziemi.

Nie powiem w kampanii, że w partii Kaczyńskiego panuje myślenie antywolnościowe, albo że są tam ciągoty antydemokratyczne, ale powiem, że jest tam brak prawdziwego i realnego pomysłu na Polskę. Nie odmawiam im dobrych chęci, mówię tylko, że nie ma tam kompetencji.

Ciąg dalszy na następnej stronie.

« poprzednia strona
1234
następna strona »

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.