Marek A. Cichocki: Prezydentura Andrzeja Dudy to zmiana pokoleniowa. I szansa na odkurzenie polityki zagranicznej. NASZ WYWIAD

teologiapolityczna.pl/fot. profil Andrzeja Dudy na FB
teologiapolityczna.pl/fot. profil Andrzeja Dudy na FB

A jak funkcjonalizować polską politykę zagraniczną wobec Ukrainy? Głównym problemem wydaje się nieobecność Polski w dyskusjach w formacie normandzkim. Z drugiej strony Platforma broni się, przekonując, że to dobrze, że nas tam nie ma, bo podejmowane są tam decyzje, pod którymi nie chcielibyśmy się podpisać.

To bardzo niedobrze, że Polska nie uczestniczy w formacie normandzkim i w rozmowach o przyszłości tego, co się dzieje za naszą wschodnią granicą. Warto jednak pamiętać, że fakt, że nie jesteśmy w formacie normandzkim wynika z tego, że prezydent Poroszenko uznał, że to nie będzie dla niego szczególnie wielka strata. W każdym razie był gotów wkalkulować naszą nieobecność. To bardzo istotna dla nas informacja, bo pokazuje, że z jakichś powodów Polska nie jest do końca wartościowym partnerem dla polityki ukraińskiej, która właśnie się krystalizuje. To powinno nas bardzo zastanawiać i zmuszać do podjęcia głębokiej refleksji nad tym, czego nam brakuje.

Czy to bardziej wina naszej polityki wschodniej czy kursu, który obrał prezydent Poroszenko?

Poroszenko chce prowadzić taką politykę, jaką uważa za dobrą dla Ukrainy i dla niego samego, biorąc pod uwagę wojnę z Rosją. Pytanie jest raczej takie, jaką my powinniśmy prowadzić politykę wobec Ukrainy, by być dla Poroszenki i każdego następnego demokratycznie wybranego prezydenta Ukrainy bezcennym partnerem. Bezcennym w tym sensie, że gdy rosyjski przywódca powie niemieckiemu przywódcy, że byłoby lepiej, gdyby Polska nie uczestniczyła w negocjacjach dot. Kijowa czy jakiegokolwiek innego kraju Europy Środkowej czy regionu Morza Czarnego, to żeby nie tylko niemiecki przywódca nie mógł powiedzieć, że nas to nic nie kosztuje, ale również by strona ukraińska powiedziała, że nie godzi się na to, by negocjacje odbyły się przy stole bez Polski.

To wypadkowa interesów, związków personalnych, wpływów politycznych i obecności gospodarczej. W stosunku do Ukrainy mamy do wykonania ogromną pracę, której nie zrobiliśmy zadowalając się podejściem tradycyjnym, które dominowało przez ostatnie 25 lat naszych relacji z Ukrainą. Mianowicie, że to nasz strategiczny partner, że mamy tradycyjne zobowiązania i że tak naprawdę wystarczy, że będziemy deklarować swoją wielką przyjaźń z narodem ukraińskim, z którym łączą nas wspólne historyczne losy i wspólny geopolityczny przeciwnik, czyli Rosja. To zdecydowanie za mało – Ukraina jest wielkim państwem i jeżeli to państwo zacznie funkcjonować naprawdę, stanie na nogi w sensie politycznym, społecznym i ekonomicznym, to będzie ogromnym partnerem dla Polski, jeśli nauczymy się z nim działać i współpracować. Albo stanie się wielkim problemem, jeżeli my swojej polityki wobec Ukrainy nie zmienimy.

Musimy być obecni na Ukrainie w sensie gospodarczym, politycznym, jak również jeśli chodzi o know how w kwestiach bezpieczeństwa. Polska musi być obecna na Ukrainie pod wieloma względami, a nie jest – i dlatego Poroszenko nie widzi problemu w tym, by Polski nie było przy negocjacjach. On nie widzi żadnej realnej straty w jakiejkolwiek dziedzinie w tym, że podejmie taką decyzję. Gdyby Polska była obecna konkretnie – poprzez kontrakty gospodarcze, wspólne przedsięwzięcia, samodzielne, podmiotowe działania w kwestiach polityki bezpieczeństwa czy wojska, to prezydent Poroszenko dłużej zastanawiałby się, czy może powiedzieć, że obecność Polski jest mu obojętna.

Ciężko o bardziej jaskrawy przykład porażki polskiej polityki wobec Ukrainy.

Polska polityka wschodnia wobec Ukrainy jest w dużym stopniu polityką fasadową, a nie polityką realnej obecności i współpracy.

Dodajmy od razu - nie da się tego zmienić na pstryknięcie palcami, ale mozolnym budowaniem instytucji i relacji.

Tak, ale naprawdę można to wszystko zbudować – zwłaszcza, jeśli ma się tak mocny instrument jak polityka prezydenta.

To jeszcze chwilę o Stanach Zjednoczonych. Czy prezydent Andrzej Duda i cała polska polityka zagraniczna powinny liczyć na nadchodzące zmiany w Waszyngtonie?

Mam nadzieję, że zmiana w USA choć częściowo odwróci negatywne zjawiska, jakie przyniosła administracja Obamy, której polityka w kontekście Europy była katastrofalna. Prezydent Obama doprowadził do odwrócenia się USA od Europy i uznania, ze polityka amerykańska nie ma w Europie istotnych celów. To również Obama jest w dużym stopniu odpowiedzialny za to, co dzieje się na Bliskim Wschodzie.

To są ogromne straty dla bezpieczeństwa europejskiego, gdzie Polska jest krajem szczególnie narażonym na konsekwencje tych niekorzystnych zmian. Oczekuję, że nowa administracja przynajmniej częściowo będzie w stanie ten trend odwrócić.

Amerykanie wrócą do Europy?

Nie mają wyjścia. Jeżeli nie wrócą, to będą musieli to zrobić później, ale o wiele bardziej poważnie angażując się militarnie. Nie daj Boże, by taka sytuacja zaistniała. Tę zmianę polska polityka już teraz musi brać pod uwagę i pracować nad tym, by zmiana, która zajdzie w polityce amerykańskiej korespondowała z naszymi oczekiwaniami. Polska musi ponownie postawić się w rzędzie istotnych europejskich partnerów i sojuszników USA.

I już nawiązywać kontakty z przyszłą administracją.

Absolutnie.

Podsumowując naszą rozmowę – stawia pan tezę, że w polskiej polityce zagranicznej da się zrobić dużo więcej, i to na wielu polach do działania, a ważnym elementem tej układanki może być prezydent Andrzej Duda.

Zawsze można więcej, tylko trzeba zdefiniować swoje cele – nie można ich jednak mnożyć ponad potrzebę. Jeśli myśleć o możliwościach większego zaangażowania w polityce zagranicznej w kontekście prezydentury Andrzeja Dudy, to byłoby bardzo dobrze, gdyby prezydent i jego otoczenie zdefiniowali sobie jeden albo dwa istotne cele na nadchodzące lata i zastanowili się nad tym, jaki podstawowy przekaz chcieliby zaznaczyć w polityce zagranicznej. Wydaje mi się, że jest bardzo ważne, by była ona o wiele bardziej klarowna w zakresie celów, jakie chce się osiągnąć i zrozumienia tego, po co te cele są nam potrzebne.

Rozmawiał Marcin Fijołek

« poprzednia strona
1234

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.