Doradca Komorowskiego, otrzeźwiony zmianą, krytykuje konwencję przemocową: "W niepokojąco totalizujący sposób wychodzi daleko poza swój cel"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. prezydent.pl
Fot. prezydent.pl

Doradca prezydenta Bronisława Komorowskiego zmienia stanowisko dotyczące Konwencji Rady Europy ws. przemocy wobec kobiet. Szkoda, że po fakcie.

Widocznie wiatr zmian otrzeźwił pracowników kancelarii. Prof. Roman Kuźniar krytykuje na łamach „Rzeczpospolitej” ideologiczne założenia gender, twierdzi że prowadzą do rozstrzygnięć totalitarnych, ale zachęca do znalezienia porozumienia.

CZYTAJ TAKŻE: Komorowski podpisał wyrok na polskie społeczeństwo. 5 spraw, które przeoczył w genderowej konwencji. Gdzie ten „koń z rzędem”?

Kuźniar przyznaje, że należał do tych osób w otoczeniu Bronisława Komorowskiego, które opowiadały się za ratyfikacją konwencji. Zaznacza, że przemoc wobec kobiet jest zjawiskiem „zbyt poważnym, by zignorować instrument służący jej ograniczaniu”. Twierdzi jednak, że „nie należy bagatelizować czy ośmieszać głosów, które reprezentują obawy związane z konwencją”, mimo że część z nich bierze się z niewiedzy.

Jak zaznacza doradca prezydenta, w polskiej kulturze nie ma przyzwolenia na przemoc wobec kobiet i to nie w niej należy upatrywać źródeł takich działań. Konwencja powinna je przestudiować „wiernie i całościowo”.

Źródła przemocy są zresztą bardziej prozaiczne, wręcz prymitywne, wywodzące się z niższych instynktów nieznających żadnej kultury

— pisze Kuźniar w „Rzeczpospolitej”, wskazując na naturalną skłonność do zła.

Teoria ról, także w jej feministycznej wersji, nie ma tu nic do tego. Dlatego też traktaty zakazujące użycia siły w stosunkach międzynarodowych nie próbują nawet kodyfikować licznych koncepcji wyjaśniających obecność przemocy w życiu społecznym, lecz ją zwyczajnie zakazują i penalizują. Fałszywe założenia antropologiczne bywały w przeszłości źródłem fiaska różnych koncepcji czy ideologii odnoszących się do życia społecznego, począwszy od utopijnego socjalizmu

— podkreśla Kuźniar, wskazując, że fałszywe założenia konwencji, mogą sprawić, ze zamiast pomagać będzie szkodzić.

W sposób zaskakujący i nieuprawniony konwencja uprzywilejowuje jedną z nowszych koncepcji nauk społecznych, czyniąc z niej główny oręż w zwalczaniu przemocy wobec kobiet. Jak wiadomo, chodzi o koncepcję gender. Zaskakujący dlatego, że traktaty międzynarodowe, także konwencje praw człowieka, nie podnoszą do rangi prawa międzynarodowego tego rodzaju koncepcji

— podkreśla doradca Komorowskiego.

Konwencja przyjęła jedną przyczynę, wcale nie najważniejszą, i nakazuje promocję wynikających z niej postulatów, czyli postulatów gender. Tutaj zaczynają się schody

— dodaje, wyliczając problem z terminologią gender obecną w polskim tłumaczeniu.

Ustawodawca przetłumaczył gender na „płeć społeczno-kulturową”, co mogłoby sugerować, że oprócz płci biologicznej – kobiety i mężczyzny – istnieje równorzędna płeć społeczno-kulturowa. Nic bardziej błędnego

— pisze, podkreślając że „gender to nie płeć i płci nie zastępuje, lecz pewna koncepcja (świadomość) społecznie konstruowanych ról…”.

Jeśli więc taki dziwoląg jak „płeć społeczno-kulturowa” stał się w wielu miejscach częścią tej ustawy, trudno się dziwić, że budzi on sprzeciw także w środowiskach bynajmniej nieuważających się za nadmiernie konserwatywne

— podkreśla. Niestety, nie ujawnił swoich wątpliwości w czasie, gdy toczyła się w Sejmie burzliwa debata i te same wątpliwości mieli przedstawiciele wielu dziedzin nauki.

CZYTAJ TAKŻE: Dlaczego „Wiadomości” przemilczały krytykę genderowego prawa forsowanego przez PO? Naukowcy w sejmie obnażyli ideologię Konwencji ws. przemocy. „To dokument typowy dla społeczności militarnej”

Roman Kuźniar krytykuje także zapisy artykułów 12 i 14, które odnosząc się do założenia że „konwencja znajduje zastosowanie do wszelkich form przemocy wobec kobiet”, zobowiązują państwa do promowania zmian wzorców społecznych i kulturowych w celu wykorzenienia uprzedzeń i zwyczajów opartych na niższości kobiet lub na „stereotypowym modelu roli kobiet i mężczyzn”.

Państwa mają to czynić wszędzie, od szkolnych programów po stadiony i sale widowiskowe, zarówno w sektorze publicznym, jak i prywatnym. Tutaj konwencja w niepokojąco totalizujący sposób wychodzi daleko poza swój cel. (…) Jeśli nakazuje się państwom prowadzenie tego typu działalności w imię jednej ze stosunkowo nowych koncepcji nauk społecznych, to otwiera się pole do inżynierii społecznej, w danym przypadku do prób kształtowania „płci społeczno-kulturowej” w zgodzie z ideałem szkoły gender. Znamy z przeszłości negatywne przejawy i skutki podobnych eksperymentów

— pisze Kuźniar i dodaje:

Forsowanie w programach szkolnych „niestereotypowych ról” będzie wywoływać opór, więc inżynieria będzie się zamieniać w kolejną kulturkampf. A wszystko to bez związku i ze szkodą dla celu konwencji. Będzie też stać w sprzeczności z konwencją praw dziecka, która gwarantuje rodzicom wpływ na wychowanie dzieci

— pisze Kuźniar, dodając że podobnych zapisów, które mogą „mogą w praktyce wywoływać napięcia i problemy” jest w konwencji znacznie więcej i stwarzają niebezpieczeństwo do jej wykorzystania niezgodnie z jej celem.

Problem w tym, że cel konwencji jest właśnie taki – wprowadzenie nowej definicji płci, zakotwiczenie koncepcji feministycznych w rozwiązaniach państwowych i stworzenie narzędzi do bezdyskusyjnego „wykorzeniania tradycyjnych ról i stereotypów” oraz fundamentów kultury chrześcijańskiej. Dlaczego Roman Kuźnia nie podzielił się swoimi wątpliwościami wcześniej?**

CZYTAJ TAKŻE: Rząd przemocą wprowadza Konwencję antyprzemocową. Strach pomyśleć co będzie po ratyfikacji

mall / Rzeczpospolita


Gender - groźna kulturowa inwazja!

Polecamy wSklepiku.pl książkę naszej publicystki Marzeny Nykiel „Pułapka Gender. Karły kontra orły. Wojna cywilizacji”.


Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych