Drodzy Rodzice i Nauczyciele, dzis rozpieszczamy DZIECI :))) ( jeszcze bardziej niz zwykle)
— ogłosiła na Twitterze szefowa MEN Joanna Kluzik-Rostkowska (pisownia oryginalna).
W kontekście ostatniego raportu NIK oraz płynących ze wszystkich stron od miesięcy alarmistycznych sygnałów z całej Polski, wpis pani minister brzmi jak słabej jakości żart, bo szkoły raczej dzieci nie rozpieszczają. Pani minister wiedziałaby o tym, gdyby zechciała czasem posłuchać głosu rodziców. Niestety na sytuację w szkołach ma uszy szeroko zamknięte i upiera się, że wszystko jest wspaniale. Najchętniej wizytuje te z pomalowaną trawą i przyjazną kadrą.
Zdradzone sześciolatki, czyli jak reforma edukacji wywołała prawdziwy kataklizm
Tymczasem NIK skontrolowała szkoły publiczne województwa lubuskiego i wynik kontroli z rozpieszczaniem nie ma nic wspólnego. NIK stwierdziła, że dzieci mają zbyt krótkie, bo tylko pięciominutowe przerwy, a sale są przepełnione. Tak na prawdę żadna z kontrolowanych szkół nie zorganizowała uczniom zajęć z pełnym uwzględnieniem zasad higieny pracy umysłowej.
O tym, że problem nie dotyczy tylko województwa lubuskiego wiem z własnego doświadczenia. W szkole, do której chodzą moje dzieci, pierwszaki nie mogą na przerwie opuszczać klas, żeby nie stała im się przypadkiem krzywda. Nadmiar energii muszą więc rozładować w klasie. Ciężko mieć pretensje do dyrekcji, która przy takiej ilości dzieci w szkole, musi jakoś dbać o bezpieczeństwo. Na przerwy nie wychodzą także trzecioklasiści. I tu nie mam pewności czy dlatego, że są jeszcze za mali czy z obawy przed tym, żeby niechcący nie skrzywdzili dzieci młodszych. Gdy więc córka dostała do dzienniczka wpis, że na przerwie bawiła się na terenie szkoły w chowanego, odpisałam, że widać potrzebowała ruchu.
Według NIK powszechna praktyką w szkołach jest planowanie wielu zaledwie pięciominutowych przerw międzylekcyjnych. Według Izby tak krótki odpoczynek nie daje uczniom szans na odpowiednią regenerację sił i uzyskanie optymalnego skupienia przed kolejnymi zajęciami. Zaiste prawdziwe rozpieszczanie dzieci.
Szkoły nie rozpieszczają także komfortem przestrzennym. We wszystkich budynkach objętych kontrolą część zajęć dydaktycznych odbywała się w pomieszczeniach, w których na jednego ucznia przypadała powierzchnia mniejsza niż 2 m², a w skrajnych przypadkach - nawet poniżej 1 m². NIK stwierdziła, że nadmierne zagęszczenie klas nie sprzyja efektywnej pracy umysłowej.
Problem jest także z szafkami szkolnymi, w których dzieci mogłyby zostawiać podręczniki. W części szkół takie szafki są płatne, w innych ich nie ma.
Jeśli do tego dorzucimy nie opisaną przez NIK konieczność pracy w wielu szkołach już teraz - i w większym wymiarze od września - w trybie zmianowym, to mamy mało kolorowy obraz polskiej szkoły
Jeśli Pani Minister faktycznie zależy na rozpieszczaniu dzieci, niech wreszcie pozwoli rodzicom decydować czy chcą posłać do szkoły sześcio- czy siedmiolatka. A temat znów wrócił do Sejmu za sprawą PiS, które wniosło projekt ustawy przywracający rodzicom prawo do decydowania, czy dziecko rozpocznie naukę w szkole w wieku 6 lat. Posłowie PiS mówili dziś, że chcą, aby nowe prawo weszło w życie przed 1 września. To byłaby szansa dla dzieci z rocznika 2009.
Akcja PiS, to reakcja na rozesłany do wszystkich klubów parlamentarnych (inne nie zareagowały) projekt nowelizacji ustawy o systemie oświaty przygotowany przez Stowarzyszenie Rzecznik Praw Rodziców, zakładający możliwość odroczenia z pełnienia obowiązku szkolnego przez dzieci z rocznika 2009 r.,czyli tegorocznych sześciolatków, na wniosek rodziców.
Niech więc Joanna Kluzik-Rostkowska sama odpowie na swój apel i zacznie rozpieszczanie właśnie od nich.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/254569-szefowa-men-apeluje-o-rozpieszczanie-dzieci-niech-wiec-sama-odpowie-na-swoj-apel