Gen. Polko: Decyzja MON ws. śmigłowców to wbicie noża w plecy polskiemu przemysłowi obronnemu. NASZ WYWIAD

Fot.: mjr Robert Siemaszko/DKS MON;Profil R.Polko/Facebook;Pzlmielec.pl
Fot.: mjr Robert Siemaszko/DKS MON;Profil R.Polko/Facebook;Pzlmielec.pl

wPolityce.pl: Gazeta Michnika pisze, że armia wybiera francuskie śmigłowce zamiast maszyn ze Świdnika i Mielca. MON podjął decyzję, które de facto wykluczają maszyny produkowane w Polsce z przetargu śmigłowcowego. Jak Pan ocenia taką decyzję?

Gen. Roman Polko, były dowódca GROM, były wiceszef BBN: To jest zaskakujące z wielu powodów. W Mielcu produkujemy przecież choćby Black Hawki. Kwestia potrzeb polskiego przemysłu obronnego powinna być brana pod uwagę. Kolejna wątpliwość w tej sprawie dotyczy strategicznego partnerstwa, jakie chce budować Polska, poziomu zaufania między partnerami. Francuzi w wielu sytuacjach trudnych dla nas, które dotyczą spraw bezpieczeństwa, nie stają za nami murem. Na Amerykanów zaś zawsze mogliśmy liczyć. To jest partner obliczalny, z którym powinniśmy budować strategiczny sojusz. To jest największy gwarant naszego bezpieczeństwa. NATO nie robi dziś nic, mimo trudnej sytuacji. Możemy liczyć jedynie na Amerykanów.

Czy to jednak musi mieć jakiś wpływ na przetargi dotyczące konkretnych rozwiązań militarnych?

Być może ten czynnik przy procedurze przetargowej nie ma znaczenia. Jednak trudno go odrzucać. Głównym zarzutem wobec MON jest brak strategicznego myślenia co dalej. Kupujemy nie polskie produkty, więc będziemy je serwisować we Francji, będziemy musieli kupować kolejne elementy uzbrojenia również we Francji, bo przecież fabryka w Mielcu czy Świdniku nie będzie produkowała sprzętu i uzbrojenia kompatybilnego z francuskimi śmigłowcami. Będziemy musieli więc dozbrajać, uposażać sprzęt za granicą. Ta decyzja to wejście w system, który nas wiąże na lata z krajem producenta. Trudno sobie wyobrazić, że zakupimy później zupełnie inny sprzęt, nie pasujący do francuskiego. Nie uważam więc, by ten wybór to był dobry krok. Dobrym krokiem byłoby wejście we współpracę przede wszystkim z amerykanami. Wydawało mi się naturalne, że Polska wynegocjuje kontrakt, który będzie korzystny zarówno dla nas, jak i dla drugiej strony.

Obecnie nie może tak być?

W tej chwili mamy sytuację, która wygląda jak wbicie noża w plecy polskiemu przemysłowi obronnemu. Trudno sobie wyobrazić, żeby Francuzi w ramach offsetu nagle zaczęli inwestować w Polsce, by budowali u nas nowoczesne linie technologiczne.

Francuzi jednak już ponoć zapowiedzieli, że właśnie będą budować w Polsce zakłady zajmujące się produkcją sprzętu. To wiarygodne zapowiedzi?

Sam też bym tak mówił… Już nie raz słyszeliśmy takie zapowiedzi. Jednak pamiętajmy, że „po czynach ich poznacie”. Zapowiedzi nie wystarczają. A skoro mamy już „wróbla w garści”, to powinniśmy korzystać z tego, co jest w Polsce. Skoro poczyniono konkretne inwestycje, skoro zbudowano fabryki w Mielcu czy Świdniku, mamy linie technologiczne, to powinniśmy z tego korzystać. Nawet przygotowując się do stanu podwyższonej gotowości trzeba wskazać, że łatwiej będzie pozyskiwać kolejne uzbrojenie w oparciu o to, co już mamy. Mamy linie technologiczne, chcemy swój sprzęt sprzedawać na Zachód. Jednak jak widać będziemy produkować Black Hawki i wysyłać je na Zachód, zaś sami będziemy kupować francuskie śmigłowce. To kiepska reklama dla polskich zakładów.

MON powinien się jednak kierować jakością sprzętu. Może francuskie śmigłowce są lepsze, skuteczniejsze?

Nie mam takiego wrażenia. Z francuskim sprzętem nie miałem zbyt wiele do czynienia. Jednak miałem z amerykańskim i jestem pod jego wrażeniem. To jest sprzęt na bieżąco testowany w najtrudniejszych warunkach, na całym świecie. Ten sprzęt jest udoskonalany, Amerykanie wciąż go modernizują. Pamiętajmy również, że w momencie współpracy z Amerykanami podobne wyposażenie bardzo ułatwia współpracę. Gdy dowodziłem GROMem fakt, że mieliśmy na wyposażeniu amerykański sprzęt, ułatwiał współdziałanie z USA. To również warto brać pod uwagę.

Sądzi Pan, że MON nie brał?

Nie wiem właściwie, czym kierował się resort. Czy chodziło jedynie o czynnik ceny, czy o obietnice. Wiem jednak, że w mętnej wodzie najlepiej ryby łowić. MON od wielu lat kupuje wszystko drożej niż można. Z kolei w tych zakupach nie widać żadnej koncepcji i strategii. Obecnie będziemy obserwować obietnice, ale wyjdzie zapewne tak jak zawsze.

Gen. Skrzypczak w jednej z wypowiedzi wskazał, że powinniśmy zbroić się właśnie u Francuzów, ponieważ ich sprzęt nie został tak dobrze rozpoznany przez Rosję, jak amerykański. Może to przesądziło?

Złośliwie mówiąc być może niedługo gen. Skrzypczak przyzna, że jest d..a a nie logistyk. Ostatnio mówił, że jest d..a a nie polityk… Jednak na poważnie, gen. Skrzypczak jest ekspertem od dowodzenia, kończył szkołę pancerną, pracował w Sztabie Generalnym, zajmował się szkoleniami, potrafił kierować żołnierzami w polu. Jednak w kwestii sprzętu powinni się wypowiadać eksperci, którzy się na tym lepiej znają. Mówienie zaś, że sprzęt francuski jest mniej znany to ogromna naiwność. Francja nie ma oporów, by sprzedawać nowoczesne technologie Rosji. Jeśli nawet rosyjskie służby mają nierozpoznane francuskie śmigłowce, wystarczy, że Moskwa kupi od Francji kilka. I już będą dobrze rozpoznane…

Rozmawiał Stanisław Żaryn

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.