Platforma mówi Urbanem. Rządowa propaganda bez kamuflażu. Znajdź trzy różnice...

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. TVN24/wPolityce.pl
Fot. TVN24/wPolityce.pl

Jerzy Urban znowu zagościł na salonach. Choć przed rokiem zapewniał, że oddaje swój głos na Palikota, teraz przedstawia się jako wyborca Platformy, który chce ustrzec Polskę przed rządami PiS-u. W normalnym kraju polityczny pocałunek Urbana byłby pocałunkiem śmierci. U nas pokazuje tylko jedno: Postkomuna ma trwać! I żadne wybory nie mają prawa jej przerwać. Propaganda PO zawiera dziś te same tezy, którymi Urban karmił Polaków w stanie wojennym.

Nikt, a zwłaszcza politycy nie mogą twierdzić, że polska demokracja nie działa. Powiem więcej. Jest dokładnie odwrotnie. Polska demokracja jest silna, stabilna i niezagrożona

— powiedziała w przedwyborczym orędziu Ewa Kopacz, głucha na protesty wyborcze. Równie niewzruszona była dwa dni temu, gdy w towarzystwie Janusza Piechocińskiego zapewniała o przejrzystości i rzetelności wyborów. „Polska demokracja jest zdrowa” - wtórował jej Piechociński.

CZYTAJ TAKŻE: Państwo Platformy przegoniło Orwella. „Kłamać z pełną premedytacją, a jednocześnie głęboko wierzyć we własne słowa”

Tymczasem, mimo usilnych prób uśpienia narodu, od nieprawidłowości wyborczych nadal huczy. Można sądzić, że kołysanki śpiewane przez rząd pisze sam Jerzy Urban. Bronisławowi Komorowskiemu także puściły nerwy. Słabnąc w udawaniu bezstronności stwierdził, że „nie ma zgody na kwestionowanie uczciwości wyborów”. Rząd śpiewa kolejne zwrotki kołysanek, mających pogrążyć zdezorientowany naród w letargu. Jakże one podobne do poematów wygłaszanych w 1981 roku przez „Goebbelsa stanu wojennego”.

W Polsce panuje dzisiaj spokój. Oczywiście spokój panuje, jak na polskie standardy kraju ostatnio bardzo niespokojnego. W stosunku do wszystkich dni ubiegłych, miesięcy i tygodni ubiegłych, dziś w kraju panuje spokój. Zdarzenia, które dokonały się ubiegłej nocy, to znaczy wprowadzenie stanu wojennego, wyjście wojska na ulice itd., itd. dokonały się bez żadnych nieszczęśliwych wypadków, bez żadnych ofiar

— mówił Jerzy Urban tonem Ewy Kopacz i Bronisława Komorowskiego. Nic się przecież nie stało. Tak wtedy, jak i teraz, choć oczywiście zakres spraw różny.

Władza, nawet w czasach głębokiego totalitaryzmu, miała świadomość, że w kłamstwa musi wplatać choć cząstkowe informacje prawdziwe. Urban rozgrywał to po mistrzowsku, budując komunikaty na zasadach, które bez trudu można wychwycić w dzisiejszym przekazie Platformy.

Istnieją nieliczne zakłady przemysłowe w Polsce, gdzie zbierają się niewielkie grupy robotników, rozważają sytuację, rozważają możliwość przystąpienia do strajku, czy też po prostu fizycznie siadają w jakimś pomieszczeniu, i jest to kwestia interpretacji, czy przystępują do strajku, czy nie. Są to przypadki, które można policzyć na palcach obu rąk

— przekonywał Urban na konferencji prasowej 13 grudnia 1981 roku. Czy nie to samo słyszymy dziś o pojedynczych wpadkach z liczeniem głosów, które ewentualnie mogły mieć miejsce w pojedynczych komisjach?

Obywatelska inicjatywa i niezgoda na nieprawidłowości wyborcze tłumione są tą samą, urbanowską metodą. Jednobrzmiący przekaz o Jarosławie Kaczyńskim, który chce podpalić Polskę ma przykryć informacje o potężnym ruchu oburzonych obywateli. Zobaczmy co mówił Urban 13 grudnia 1981:

Demonstracje propagowane przez opozycję, która je organizowała jako pokojowe, nie były zamierzone jako pokojowe. Hasło demonstracji pokojowych było raczej wabikiem dla potencjalnych demonstrantów. (…)

Warto zapamiętać te słowa, bo podobne opowiastki będziemy prawdopodobnie słyszeć w okolicy 13 grudnia 2014, gdy przez Warszawę przejdzie obywatelski marsz, w którym oprócz upamiętnienia ofiar stanu wojennego, Polacy będą wyrażać swoją dezaprobatę wobec politycznej agonii, jakiej doświadcza nasza demokracja.

Platformie Obywatelskiej z pewnością wyda się przydatny kolejny fragment wypowiedzi Urbana z tamtej konferencji:

W ocenie rządu ekstrema „Solidarności” odegrała swój marsz pogrzebowy 31 sierpnia. Nie znaczy to bynajmniej, że jest to ostatni akt ich poczynań. Natomiast chodzi tutaj o to, że w sposób zasadniczy przegrała ona politycznie. Twierdziła zawsze, że pragnie być partnerem dialogu, że pragnie się porozumiewać, rozmawiać. Tego rodzaju jej aspiracje, z chwilą kiedy swą pozycję polityczną chciała wymuszać siłą, można uznać za całkowicie przegrane, nieaktualne. Rozmów z twórcami zamieszek nie będzie w żadnej sytuacji. Dla realizacji porozumienia narodowego zwracamy się do społeczeństwa, w tym do mas członkowskich „Solidarności”, wskazując nadal na ujemną rolę ich byłych przywódców i nie korzystając z pośrednictwa tych przywódców.

I wreszcie ostatni argument Urbana, tak wyraźnie czytelny i dzisiaj. „Goebbels stanu wojennego” ganił wszelkie próby mówienia o sytuacji w Polsce obserwatorom zza granicy. Zapewniał przy tym, że sytuacja jest ustabilizowana i nie ma powodów, by się nią zajmować.

Uspokojenie już następuje i stan wojenny już jest ograniczany. Chciałem podkreślić, że to, co się w Polsce zdarzyło w ciągu ostatniego tygodnia z okładem, jest sprawą wyłącznie polską. Wszelkie doniesienia prasy zagranicznej mówiące o obcej inspiracji, obcym udziale lub obcej pomocy czynionej dla operacji, jakie podejmowały polskie siły zbrojne i siły porządkowe, wszystkie te doniesienia są kłamstwem, są zupełną bzdurą, mają na celu mącenie stosunków międzynarodowych

— mówił Urban do dziennikarzy w 1981. Dokładnie tym samym charakterem pisma pisane są komunikaty wydawane przez Ewę Kopacz, Radosława Sikorskiego, Julii Pitery i innych polityków Platformy, krytykujące europosłów PiS, którzy ośmielili się podnieść sprawę skandalicznych nieprawidłowości wyborczych na forum Parlamentu Europejskiego. Używając urbanowskiej argumentacji, Jan Olbrycht z PO skrytykował na międzynarodowym forum wniosek PiS, twierdząc że „debata polsko-polska jest naszą wewnętrzną sprawą”, że zupełnie nic się nie stało, bo to jedynie „awaria systemu informatycznego”, sytuacja jest już opanowana a ewentualnymi nieprawidłowościami zajmą się polskie sądy.

Nie bez przyczyny skompromitowany aparatczyk okazał się teraz wielkim mecenasem Platformy. Człowiek, który ma na rękach krew ks. Jerzego Popiełuszki, który czuwał nad przemilczeniem komunistycznych zbrodni, zapraszany jest dziś na salony w roli autorytetu. Duchowy ojciec Janusza Palikota najwyraźniej czuwa nie tylko nad jego kolejnymi metamorfozami szefa Twojego Ruchu, ale ma w swej opiece polityków partii rządzącej. Dawno sprawy nie wyglądały tak czytelnie. Postkomuna ma trwać. I żadne wolne wybory nie mają prawa naruszyć układu, na którym komuś niezwykle zależy.

CZYTAJ TAKŻE:

PKW ma Polaków za idiotów? Do ostatniej chwili maskowała zwycięstwo PiS, a głosy nieważne każe analizować socjologom. Sitwa trzyma się mocno!

Lista grzechów Hanny Gronkiewicz-Waltz. Czy wyborcy wybaczą jej amputację sumienia i „likwidację” prof. Chazana?

Autor

Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych